Archiwum

Recenzja albumu Kings Of Leon "Youth & Young Manhood"

1. Red Morning Light
2. Happy Alone
3. Wasted Time
4. Joe's Head
5. Trani
6. California Waiting
7. Spiral Staircase
8. Molly's Chambers
9. Genius
10. Dusty
11. Holy Roller Novocaine
12. Talihina Sky
13. Wicker Chair

Amerykańska formacja Kings Of Leon debiutowała w 2003 roku i wówczas okrzyknięto ją objawieniem na rynku muzycznym. Grupa powstała w Tennesse, a tworzą ją trzej bracia Followill: Caleb (wokal, gitara rytmiczna), Nathan (perkusja) i Jared (bas) oraz ich kuzyn Mattew (odpowiedzialny za gitarę prowadzącą). Do dnia dzisiejszego zespół wydał pięć albumów, a w drodze jest kolejny (premiera 24 września). Zanim będzie nam dane sięgnąć po najnowszy materiał od Kings Of Leon, wróćmy do samego początku i przypomnijmy sobie, co prezentował zespół na starcie swojej kariery.

"Youth & Young Manhood" to debiutancki longplay Amerykańskich muzyków. W skład krążka wchodzi trzynaście rockowych utworów. Jednak rock nie jest jedynym gatunkiem, który pojawia się na płycie. Nie zabraknie również rock and rolla, bluesa i country. Wszystko to przyozdobione zostało żywiołowymi aranżacjami, przyswajalnym klimatem oraz chropowatym wokalem. Wokalista zespołu, Caleb Followill, ma bardzo charakterystyczną i ciekawą barwę głosu. Jednym może się on nie podobać, innym przypadnie do gustu już od pierwszych odsłuchów. Ja należę do tej drugiej grupy - może nie jest to mój ulubiony męski wokal, ale przyjemnie mi się go słucha i nie pałam do niego żadną niechęcią.


Kings Of Leon potrafią grać z werwą i młodzieńczą energią. Słychać, że sprawia im to niemałą przyjemność i kochają to co robią. Wystarczy posłuchać takich muzycznych bomb jak "Holy Roller Novocaine", "Spiral Staircase" czy "Molly's Chambers". Pierwszy to skoczny kawałek z chwytliwym refrenem - wprost zaraża pozytywną energią. Drugi z wymienionych jest chyba najbardziej zakręconym kawałkiem na albumie. Dziwaczny wokal Caleba fajnie współgra z energetyczną aranżacją. "Molly's Chambers" brzmi świeżo i również charakteryzuje się dynamiczną melodią. Przy takiej dawce lekkiego rockowego grania nie sposób się nudzić. "Red Morning Light" zawiera w sobie pierwiastek country, który okraszony został mocnymi gitarami i charakterystycznym wokalem. I w tym utworze nie zabrakło typowej dla Kings Of Leon energii. Trzeba przyznać, że muzycy już na pierwszej płycie udowodnili, iż mają smykałkę do tworzenia żywiołowych rockowych kompozycji. Rock and rollowe i hałaśliwe "Wasted Time" jest zdecydowanie za krótkie. Mimo to zapada w pamięci i chce się do tego utworu ciągle wracać.

Mocno bluesowe "Dusty" powinno zainteresować entuzjastów takich brzmień. Mocne gitary dodają całości smaczku i wyrazistości. Wokalista jakby od niechcenia wyśpiewuje słowa piosenki, co daje świetny efekt, a całego utworu za każdym razem słucha się z zaciekawieniem. "California Waiting" zawierające w sobie punkowe elementy to jeden z moich ulubionych wakacyjnych numerów - słuchając go, myślami przenoszę się na kalifornijskie plaże i jest to niezwykle przyjemny stan. Niezwykle miłe dla ucha "Joe's Head" przywołuje na myśl folkowe dokonania Boba Dylana. Nawet głos wokalisty momentami przypomina głos 72-letniego artysty. "Trani" i "Talihina Sky" to już bardziej spokojne propozycje. Nawet w takich wyciszonych utworach zespół wypada przekonująco. Za sprawą swojego niepodrabialnego klimatu obok tych utworów nie da się przejść obojętnie. Podoba mi się wyrazista partia gitar w drugiej połowie "Trani". Caleb ponownie śpiewa niczym Bob Dylan. "Wicker Chair", przynudnawe "Genius" i przeciętne "Happy Alone" nie zdobyły mojego serca. Nie są złe, ale Kings Of Leon mają w swoim dorobku znacznie lepsze kawałki.

Debiutancki album Kings Of Leon zasługuje na miano dobrego. Ale czy bardzo dobrego? Z tym można się sprzeczać. Utwory są na całkiem wysokim poziomie, tylko parę z nich jest jakby niedopracowanych. Niemniej jednak nie ma tutaj dwóch podobnych do siebie piosenek, każda cechuje się jakimś elementem, która ją wyróżnia. "Youth & Young Manhood" to godny polecenia krążek - ani nie odrzuca, ani nie irytuje. Pozostawia po sobie przyjemne wrażenie.

Ocena: 7/10

17 komentarzy:

  1. Jakoś do tej pory nie przepadałam za zespołem, ale chciałabym poznać bardziej ich twórczość. Może się do nich przekonam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że wzięłaś się za Leon'sów ;)
    Co do recenzji, to całkowicie się zgadzam, chociaż ja oceniam album nieco wyżej. Nie ma tu słabych singli, wszystkie cechuje fajny klimat i niesamowity wokal Caleb'a.
    Solidna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja piosenki KOL'u lubię tylko dwie: Sex On Fire i Use Somebody :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwszych odsłuchach twierdzę, że to świetny zespół. Wrzesień to będzie u mnie ich miesiąc, bo wraz z recenzją nowego krążka chcę opisać wszystkie albumy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam tylko "Come Around Sundown" oraz "Only by the Night" i jakoś nie potrafię się do nich przekonać.
    Nowa recenzja: "Halcyon Days" Ellie Goulding (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo...jaka miła niespodzianka. Madonna z czasów debiutu :) Świetnie to wygląda.

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (OneRepublic "Native")

    OdpowiedzUsuń
  7. lubję,ale nie tą płytę :D

    OdpowiedzUsuń
  8. ogólnie ta płyta nie przypadła mi do gustu, ale inne są niczego sobie.

    OdpowiedzUsuń
  9. hej serdecznie zapraszam do glosowania na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.plniestety nie znam nikogo takiego :( pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Znam, ale nie słucham ;)

    Zapraszam na NN: http://ratowanieswiata.blogspot.com/2013/09/2o32-reaktywacja-michaelowych-projektow.html - ważne!

    Mam prośbę ;) Czy oprócz przeczytania NN(ew. skomentowania) - możesz odświeżyć bloga 30 razy? Pomóż mi zdobyć PONAD 100 tys. wejść - nie chcę robić to dla sławy, tylko dla pozycji na Google. Im większa pozycja w Googlach, tym więcej nowych czytelników - a im więcej czytelników, tym więcej pomagania dla świata! :) Bardzo proszę ♥ Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten zespól chyba każdy zna również ja ale podoba mi się tylko piosenka Use Somebody

    OdpowiedzUsuń
  12. Hehe, tu się chyba troszkę rozmijamy - otóż przesłuchałem i uważam, że 'Happy Alone' to najlepsza piosenka na tej płycie. ;) Ale w ogólnym rozrachunku King Of Leon brakuje tu nieco charakteru.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Mini-recenzje #4 (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mini-recenzje #4 (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń