Archiwum

Recenzja albumu Lily Allen "Alright, Still"

1. Smile
2. Knock 'Em Out
3. LDN
4. Everything's Just Wonderful
5. Not Big
6. Friday Night
7. Shame For You
8. Littlest Things
9. Take What You Take
10. Friend Of Mine
11. Alfie


Rok 2006 w muzyce był rokiem udanym, głównie za sprawą artystów, którzy wydali wtedy swoje świetnie wyprodukowane albumy, a mianowicie mowa tutaj o m.in. Justinie Timberlake'u, Arctic Monkeys, Christinie Aguilerze, Placebo, Nelly Furtado czy Lily Allen, której będzie poświęcona dzisiejsza recenzja. Ta wtedy 21-letnia dziewczyna została odkryta w internecie dzięki swojemu profilowi na portalu MySpace, gdzie zamieszczała własne nagrania, które cieszyły się zainteresowaniem. Dzięki temu udało jej się podpisać pierwszy kontrakt płytowy.

Debiutancki album Lily Allen nosi nazwę "Alright, Still" i ukazał się na rynku 14 lipca 2006 roku dzięki wytwórni Regal Recordings. Całość składa się z jedenastu utworów i i trwa nieco ponad pół godziny. Na brzmienie płyty wpływ miało dzieciństwo i muzyka, której przez ten czas słuchała, o czym mówi sama Lily: "Słuchałam muzyki punk, ska i reggae, wybierając co ciekawsze płyty z kolekcji rodziców". Płyta zebrała pozytywne opinie krytyków, a nawet otrzymała nominację do nagrody Grammy w kategorii Najlepszy Album Muzyki Alternatywnej.


Kto dotychczas sądził, że Lily nie ma nic do zaoferowania, jest w błędzie i po przeczytaniu tego tekstu, mam nadzieję, zmieni zdanie. Na krążku mamy mieszankę różnych stylów muzycznych: popu, R&B, ska, reggae a nawet jazzu. Rozpoczynający płytę utwór "Smile" opowiada o rozstaniu z chłopakiem. Jednak mimo niezbyt pozytywnego tekstu piosenka ma wydźwięk optymistyczny. "Knock 'Em Out" oraz "Take What You Take" to piosenki bardzo energiczne i żywe. Dla miłośników jazzu podanego w nowoczesny sposób polecam utwór "Shame For You", a fani reggae również powinni znaleźć coś dla siebie - mówię tutaj choćby o piosence "Friend Of Mine". Jest tutaj także miejsce na coś spokojniejszego w postaci uroczej ballady "Littlest Things". Teksty piosenek są bardzo odważne i szczere - wokalistka bez oporów śpiewa to, co myśli i czuje, co jednak niestety spotyka się z krytyką u niektórych osób. Mało jest muzyków potrafiących tak w lekki i pozytywny sposób przedstawić swoje doświadczenia, bez użalania się nad sobą i swoim życiem - brawa za to dla Lily.

Brytyjka zaserwowała nam energiczną i optymistyczną płytę, która idealnie nadaje się na pogodne dni. Według mnie największym atutem tej płyty są teksty. Głos Lily może pozostawiać wiele do życzenia, ale jej uroczy akcent i sposób w jaki opowiada o swoich przeżyciach, nadrabia wszystkie braki. Różne gatunki muzyczne, które tutaj słychać, sprawiają, że album jest trochę chaotyczny, ale nie aż tak bardzo. Piosenkarka nie chce swoją muzyką zmieniać oblicza muzyki, po prostu śpiewa o tym, co jej się nie podoba, i robi to w niezły sposób. A na koniec chciałabym złożyć Lily najserdeczniejsze życzenia z okazji jej 27 urodzin, które dzisiaj obchodzi :)

Ocena: 6/10

17 komentarzy:

  1. oj, zapomnialam o tej artystce ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. czas przesłuchac :) zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię tę płytę, przyjemnie się jej słucha:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się ten album. Kiedy go oceniałem, dostał nawet najwyższą ocenę :) Lubię wokal Lily, teksty też są na wysokim poziomie. No i nie powiedziałbym, że to chaotyczny krążek. Po prostu mieszanka wielu gatunków. Zawsze podobały mi się takie kombinacje (fizzz-reviews)

    OdpowiedzUsuń
  5. One of my absolute favorite albums - LOVE Lily! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Lily Allen. To zdecydowanie moja ukochana artystka. Ten głos, akcent, melodie, teksty i ich ironiczne, aczkolwiek niezwykle trafne przesłania. Lily jest cudowna! :D Mogłabym jej słuchać non stop! ^^ A w jej kocich kreskach jestem zakochana po uszy :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Słuchać słuchałam, ale kompletnie nic nie pamiętam. Lily jakoś nigdy mi się nie podobała. / soscream

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie lubie jej muzyki. O uczy obiło mi sie kilka kawałaków. I obiło to dobre słowo bo żadnego nie pamietam :D Bedziesz mnie informowac o nowych postach ? // Oildale.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. ten album jest naprawdę super, pamiętam, kiedy zobaczyłam pierwszy razy "Smile" na Vivie, byłam zachwycona! jedna z niewielu brytyjskich artystek, które uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2006 to był fajny czas, pamiętam jak często przesiadywałam przed TV z włączoną Vivą i wpatrywałam się w nowe klipy :) Lily Allen, Christiny Aguilery czy Nelly Furtado :)

      Usuń
  10. Dawno już nie słuchałam tej płyty Lily, ale wiążę z nią miłe wspomnienia ;)

    Zapraszam na nową recenzję na the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. NN (Madonna "MDNA"). / soscream

    OdpowiedzUsuń
  12. Ehh, mam nadzieję, że wyda w przeciągu najbliższej dekady coś nowego. Marnuje się wspaniała artystka.

    OdpowiedzUsuń