Archiwum

Recenzja albumu My Chemical Romance "Danger Days: The True Lives Of The Fabulous Killjoys"

1. Look Alive, Sunshine 
2. Na Na Na (Na Na Na Na Na Na Na Na Na) 
3. Bulletproof Heart 
4. SING 
5. Planetary (GO!) 
6. The Only Hope For Me Is You 
7. Jet-Star And The Kobra Kid/Traffic Report 
8. Party Poison 
9. Save Yourself, I'll Hold Them Back 
10. S/C/A/R/E/C/R/O/W 
11. Summertime 
12. DESTROYA 
13. The Kids From Yesterday 
14. Goodnite, Dr. Death 
15. Vampire Money

Kiedy słyszę określenie emo rock, na myśl przychodzą mi trzy zespoły - 30 Seconds To Mars, Panic! At The Disco oraz My Chemical Romance. Ten ostatni z nich powstał w 2001 roku w New Jersey z inicjatywy Gerarda Waya oraz Matta Pelissiera. Mają na swoim koncie cztery krążki, które spotkały się z mniejszym lub większym zainteresowaniem. W marcu tego roku formacja ogłosiła zakończenie działalności. Jeśli chodzi o mnie, to My Chemical Romance zawsze kojarzyło mi się z pesymistycznymi nagraniami dla niezadowolonych z życia nastolatków. Jednak nigdy wcześniej nie dałam temu zespołowi szansy by przekonać się, że jest inaczej. Okazja nadarzyła się niedawno i oto czas na moje przemyślenia.

"Danger Days: The True Lives Of The Fabulous Killjoys" to czwarty i zarazem ostatni krążek My Chemical Romance. Wcześniej muzycy wydali jeszcze trzy inne albumy. Nie miałam okazji zapoznać się z nimi dokładnie, więc ciężko mi wyrazić swoją opinię na ich temat. Kojarzę jedynie takie kawałki jak "Welcome To The Black Parade", "I Don't Love You", "Mama", "Famous Last Words " oraz "Teenagers" (wszystkie z albumu "The Black Parade", który swoją drogą, okazał się hitowym dziełem). Omawianej dziś płycie towarzyszy wymyślony przez muzyków koncept. Krążek opowiada o czterech gościach tworzących grupę "Killjoys" (która jest fikcyjnym alter ego chłopaków z MCR). Ich zadaniem jest zniszczenie złej korporacji Better Living Industries. Słuchając "Danger Days..." nietrudno dostrzec, że nie jest to pesymistyczna płyta, przy której popadniemy w depresyjny nastrój. Najwyraźniej zespół odszedł nieco od mroczniejszych klimatów i zdecydował się wprowadzić trochę świeżości do nowych piosenek. Sporo tutaj bardzo przebojowych momentów, muzycy eksperymentują nawet z tanecznym brzmieniem oraz wykorzystują elektronikę. Nie obyło się bez nawiązań do wcześniejszych płyt. Krótko mówiąc, otrzymaliśmy różnorodną płytę, na której My Chemical Romance próbują nowych rzeczy, ale zachowują przy tym własny styl. Jaki jest tego efekt? Momentami mało ciekawie, wręcz irytująco. Są jednak wciągające kawałki, ale również takie, do których podchodzę z obojętnością. Przyjrzyjmy się teraz poszczególnym utworom.


Bardzo melodyjny moment został umieszczony już na początku płyty. "Na Na Na (Na Na Na Na Na Na Na Na Na)" to szybki, bardzo dynamiczny numer. Parę razy można przesłuchać, później prezentuje się bardzo banalnie i szybko się nudzi. Po tej dawce rockowego grania otrzymujemy "Bulletproof Heart". Po jego odsłuchu od razu bardziej doceniam poprzednią pozycję. Dlaczego? Po pierwsze, wręcz kiczowaty wstęp odrzuca. Po drugie, piosenka jest do bólu przeciętna. Początek "SING" zapowiada wyciszony utwór, w którym aranżacja zostaje ograniczona do minimum. Niestety dalsza część zmienia tę wizję. My Chemical Romance nie byliby sobą, gdyby nie dodali energicznego refrenu z dźwiękami gitar. A szkoda, bo byłby to oryginalny, ciekawy utwór, a tak to jest tylko dobry i poprawny. W "Planetary (GO!)" chłopaki bawią się z tanecznym brzmieniem i efekt tych eksperymentów niezbyt przypadł mi do gustu. Disco i MCR? Dla mnie to dwa niepasujące do siebie elementy. Jeśli jednak przypadły wam do gustu takie klimaty, posłuchajcie "Party Poison". Jest rockowo i tanecznie, ale trochę chaotycznie. "The Only Hope For Me Is You" to całkiem znośny track. Wykorzystano w nim elektronikę, ale na szczęście w niewielkiej ilości, co nie zaburzyło całości, jedynie dodało fajnego charakteru.

Załamuję ręce nad tym, jak zmarnowano potencjał utworu "Save Yourself, I'll Hold Them Back". Początek ponownie mnie zmylił - miałam nadzieję na porządny, rockowy utwór o umiarkowanym tempie. W rzeczywistości otrzymujemy typowy dla zespołu track, w dodatku irytują kiczowate chórki śpiewające 'na na na'... Mimo wszystko mogę zaliczyć ten kawałek do jednego z lepszych na czwartej płycie MCR. Spokojniejsze "S/C/A/R/E/C/R/O/W" wprowadza w słuchacza w pozytywny nastrój. Niespieszne dźwięki, delikatniejszy głos wokalisty, przyjemny klimat - tak, to naprawdę utwór My Chemical Romance. Zaskoczeni? Ja bardzo. Jego zupełnym przeciwieństwem jest "DESTROYA". Mamy tutaj agresywną aranżację i wokale, a do tego mało optymistyczny tekst. Bardzo mocna pozycja. Ładnie prezentuje się spokojne "Summertime". Panowie serwują ponadto utrzymane w klimacie lat osiemdziesiątych "The Kids From Yesterday". Ten nostalgiczny utwór to udany eksperyment z syntetyzatorami. Utworem zamykającym krążek jest hałaśliwe i rock and rollowe "Vampire Money". Bardzo na plus.

Nie wiem co myśleć o czwartej płycie My Chemical Romance. Z jednej strony jest bardzo chaotyczna, w wielu utworach potencjał nie został wykorzystany, przez co staje się niedopracowana. Muzycy zdaje się nie byli za bardzo zdecydowani, czy skupić się na rockowych petardach ("DESTROYA"), czy może zaskoczyć słuchaczy czymś tanecznym ("Planetary (GO!)"), albo wprowadzić słuchacza w przyjemny nastrój ("S/C/A/R/E/C/R/O/W"). Nie zmienia to jednak faktu, że parę piosenek naprawdę im wyszło. Szkoda, że niektóre ocierają się o banał lub nawet kicz. Myślę, że szóstka to sprawiedliwa ocena.

Ocena: 6/10

16 komentarzy:

  1. Znam zespół ale jakoś ich muzyka mi się nie podoba chociaż recenzja jest bardzo fajna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna recenzja :) Lubię ten zespół :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Słabo znam ich twórczość, więc nie mogę się wypowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie mój klimat:)
    Zapraszam też na naszego www.ddoubles.tk
    Obserwowani za obserwowanych?

    OdpowiedzUsuń
  6. akurat za ta plyta nie przepadam mam pare ulubionych ich piosenek hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. u mnIE NN polecam hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Oprócz "Na na na" nic nie znam, ale nie przepadam za nimi.

    Nowa recenzja: "Artpop" Lady Gaga (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na http://mybestmusic.blog.pl/ pojawiło się Nowe Notowanie i Nowa Bitwa. Zapraszam na oddanie głosów.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie przepadam za tym zespołem

    OdpowiedzUsuń
  11. Zespół kojarzę z nazwy i singla "Na na na...". Piosenka jednak nie przekonała mnie do sięgnięcia po twórczość tej grupy.

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety nie znam,pierwszy raz słyszę o tym zespole. ;)

    linijkala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. MCR zawsze mogłem posłuchać bez bólu, ale też bez większych emocji, a do zapoznania z Danger Days najbardziej zachęciła mnie okładka. :P Ostatni album wydaje się zagubiony stylistycznie, jakby zespół chciał przed zamknięciem swojego rozdziału zrealizować każdy z nieruszonych wcześniej pomysłów... ale mimo to, z całej ich dyskografii, ten podoba mi się najbardziej. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Znam ledwie kilka utworów, słabo je nawet pamiętam, ale mam w planach zapoznanie się z MCR :)

    OdpowiedzUsuń