Archiwum

Recenzja albumu The Lumineers "The Lumineers"

1. Flowers In Your Hair
2. Classy Girls
3. Submarines
4. Dead Sea
5. Ho Hey
6. Slow It Down
7. Stubborn Love
8. Big Parade
9. Charlie Boy
10. Flapper Girl
11. Morning Song


Początki grupy The Lumineers sięgają 2005 roku, kiedy to trójka utalentowanych, pochodzących z Denver muzyków postanowiła połączyć siły i założyć zespół. Początkowo ich publiczność ograniczała się do garstki widzów w małych klubach, a muzyczna działalność objawiała się tylko we wspólnym komponowaniu i poszukiwaniu własnego brzmienia. Z czasem postanowili rejestrować swoje nagrania i umieszczać je w internecie, dzięki czemu zainteresowali się ich twórczością Christen Greene i David Meinert. Amerykańscy muzycy w 2011 roku podpisali swój pierwszy kontakt, co umożliwiło im nagranie debiutanckiego albumu. Duży sukces singla "Ho Hey" wpłynął na pozytywny odbiór całej płyty i wywołał mnóstwo optymistycznych recenzji. 

"The Lumineers" jest płytą skonstruowaną wokół lekkich indie rockowych oraz folk rockowych melodii o żywiołowym brzmieniu, którego urzekający klimat tworzy udaną czterdziestominutową dawkę rozrywki na wysokim poziomie. Grupa gra dość prosto, akustycznie i nie sili się na eksperymenty. Podobnie jak lubiane przeze mnie Mumford & Sons prezentuje lżejszą i bardziej przystępną odmianę folku, która z pewnością zadowoli przeciętnego słuchacza i nie sprawi mu większych trudności w trakcie odsłuchu. Wszystkie piosenki ujmują swoją naturalnością i nieskomplikowaną formą.


"Flowers In Your Hair" rozpoczyna się przyjemnymi i łagodnymi dźwiękami, które w dalszej części stają się bardziej dynamiczne. Jednak muzycy trzymają się tutaj niespiesznej i subtelnej stylistyki, raczej unikając mocniejszych dźwięków. "Classy Girls" to trochę wolniejszy numer, w którym wokalista wyraźniej eksponuje swój głos. Druga część utworu to beztroskie dźwięki, idealnie nadające się na słuchanie w ciepłe wiosenne dni. Radośnie brzmiące "Submarines" zwraca uwagę swoją zwiewnością, a "Dead Sea" to z kolei bardziej refleksyjna, a zarazem bardziej oszczędna w środkach propozycja z zawodzącym głosem wokalisty. Dużą sławę przyniósł formacji The Lumineers beztroski singiel "Ho Hey" z przyjemnym pokrzykiwaniem, który już od pierwszych sekund powoduje u słuchacza uśmiech i jest to idealna pozycja na poprawę nastroju. Bardzo ładną balladą jest "Slow It Down", która może pochwalić się stopniowo budowanym napięciem, emocjonalnym wykonaniem i minimalistyczną, ale idealnie zrównoważoną aranżacją.

Siódme na liście - "Stubborn Love" jest żywiołowym, ale też niezwykle klimatycznym momentem albumu. Charakteryzuje się przyjemnymi, rytmicznymi dźwiękami, przy których nie sposób nie potupać nóżką. Nienarzucająca się melodia i urzekający klimat dość szybko zakradają się do świadomości słuchacza i towarzyszą mu przez długie dni. "Big Parade" ma w sobie spory ładunek optymizmu, możemy tutaj zakosztować energicznego i radosnego refrenu. Kameralne "Charlie Boy" to pełna pasji pozycja z łagodnymi wokalizami i niespiesznie płynącą muzyką. Następujące po niej "Flapper Girl" to mało zapadający w pamięć utwór, ale na pewno nie można mu odmówić urokliwego charakteru. Mocniejsze gitary pojawiają się w wyrazistej balladzie "Morning Song", w której The Lumineers pokazują się z innej strony. Jest rockowo i bardzo klasycznie. W znacznej części utworu słychać jedynie wokal Wesleya Schultza i pobrzmiewającą w tle delikatną gitarę, a pojawiające się momentami mocniejsze dźwięki czynią tę kompozycję ciekawą i wartą ponownego odsłuchu. Takie zamknięcie albumu sprawia, że chce się go odtworzyć kolejny raz.

Debiut tria The Lumineers raczy nas dawką niezobowiązującej muzyki z folkowym posmakiem, która wprowadza słuchacza w przyjemny nastrój. Myślę, że jest to idealna propozycja dla miłośników lekkiego folku. Jeśli lubicie muzykę Mumford & Sons, na zrecenzowanej dzisiaj płycie powinniście znaleźć coś dla siebie.

Ocena: 7/10

6 komentarzy:

  1. To jedna z płyt, które czekają u mnie w kolejce do przesłuchania.

    Jeśli masz chęć, zerknij chociaż na chwilę do mojego bloga. Może zostaniesz na dłużej.
    www.bittfmxx.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam Ho Hey, co raczej nikogo nie dziwi, i jeszcze jakiś inny singiel, ale mimo pozytywnej opinii nie mam ochoty sięgać po ten krążek.

    Zapraszam na nową notkę na blogu http://Fizzz-Reviews.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety nie znam tego albumu. Zapraszam na nowy post :) http://magdalenatul.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś bardzo często słuchałam tej płyty, ale ostatnio jakoś wylądowała w kącie. Jednak po twojej recenzji znów naszła mnie ochota na jej przesłuchanie.

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem tak, nie powalilo mnie to wydawnictwo, sluchalem raz i chyba na tym koniec.

    OdpowiedzUsuń
  6. Utwór Ho Hey bardzo przypomina mi pod względem stylistycznym dokonania grupy Of Monsters and Man... Co prawda nie znam całego albumu The Lumineers, jednak przesłuchałem kilka utworów i nie zrobiły na mnie piorunującego wrażenia. Ich kompozycje są miłe dla ucha, lecz po kilku przesłuchaniach nudzą (takie moje odczucie). Chyba nie pokuszę się o zapoznanie z całym albumem.

    OdpowiedzUsuń