Archiwum

Recenzja albumu Radiohead "Kid A"

1. Everything In Its Right Place
2. Kid A
3. The National Anthem
4. How To Disappear Completely
5. Treefingers
6. Optimistic
7. In Limbo
8. Idioteque
9. Morning Bell
10. Motion Picture Soundtrack



Po debiucie "Pablo Honey" z 1993 roku raczej trudno było przewidzieć, że ten niepozorny Brytyjski gitarowy band kiedykolwiek nagra płytę przełomową, która odegra znaczącą rolę w świecie muzycznym, wzbudzi wiele przeróżnych opinii - pozytywnych, jak i negatywnych, oraz podzieli fanów zespołu. Taki wyczyn udał się grupie Radiohead dwukrotnie.

Po tak rewelacyjnym albumie, jakim było dzieło "OK Computer", przed muzykami stanęło nie lada wyzwanie. Nieczęsto zdarza się, by jakikolwiek zespół w takiej sytuacji przeskoczył postawioną sobie poprzeczkę i nagrał album dorównujący poziomem swojemu poprzednikowi. A jednak Brytyjczykom ta sztuka się udała. "Kid A" to już zupełnie inne klimaty i inna jakość, nie ma tutaj mowy o kopiowaniu samych siebie. Zespół powędrował w kierunku szeroko pojętej elektroniki i zadbał o to, by kompozycje nabrały nieco surowego brzmienia. Tym razem gitary grają rolę drugoplanową, a wokal jest nieco przygłuszony przez syntezatory. Przestrzenne aranżacje angażują słuchacza i sprawiają, że przygoda z muzyką Radiohead jest niezwykłym przeżyciem. Każda z jedenastu kompozycji jest zaproszeniem do podróży w nieznane - podróży, która wyciąga nas daleko od rzeczywistości i mocno porusza. Krążek od początku do końca zachowuje spójność i do ostatnich sekund daje znać o swoim geniuszu i głęboko ukrytym pięknie.


Zwiastunem czwartej płyty Brytyjskiego bandu jest nagranie "Everything In Its Right Place", które już od pierwszych sekund raczy nas intrygującą i pełną napięcia ścianą dźwięku, do której dołącza melancholijny wokal. Całość może na początku sprawiać wrażenie nieco chaotycznej i złożonej z wielu przypadkowych muzycznych patentów, jednak tak naprawdę mamy do czynienia z przemyślaną i piękną kompozycją. Równie obiecująco prezentuje się tytułowe "Kid A". Niespieszna, ale zarazem niespokojna melodia i mamrotane frazy sprawiają, że pragniemy skupić całą swoją uwagę na tym minimalistycznym utworze. Psychodeliczne "The National Anthem" to chyba najtrudniejsza pozycja na krążku, w której aż roi się od eksperymentów. Gitarowy początek nie zapowiada nerwowej mieszanki, z którą mamy do czynienia. Pojawiają się zróżnicowane, niepokojące dźwięki, wśród których na pierwszy plan wybijają się instrumenty dęte. Po tej wprawiającej w osłupienie kompozycji przechodzimy do urzekającej ballady "How To Disappear Completely". Ten spowity senną aurą track pokazuje, jak wielki progres zaliczyli muzycy w kwestii liryzmu nagrań. Tło stanowi tutaj delikatna gra gitary, natomiast większą uwagę skupia hipnotyzujący, senny wokal Thoma Yorka. Pomimo dość minimalistycznej aranżacji utwór ma to "coś", co przyciąga słuchacza i sprawia, że chce się go odtwarzać niezliczoną ilość razy.

Bardziej energicznej, gitarowej aranżacji zakosztujemy w utworze "Optimistic", który z powodzeniem mógłby znaleźć się na poprzedniej płycie Radiohead. Utrzymane w nieco depresyjnym nastroju "In Limbo" do samego końca trzyma w napięciu, by zachwycić emocjonalną końcówką. Swego czasu przeżywałam niemałą obsesję związaną z niezwykle intrygującym utworem jakim jest "Idioteque". Moim skromnym zdaniem pozycja ta posiada wszystkie cechy udanej elektronicznej kompozycji. Połamane, różnorodne dźwięki tworzące interesujące i niebanalne tło, narkotyczny wokal ocierający się niemalże o histerię, godny uwagi tekst oraz specyficzny, chłodny klimat całości to elementy, które decydują o sukcesie tego małego arcydzieła. Oszczędne i dość stonowane jeśli chodzi o brzmienie "Morning Bell" kontrastuje z odważnym i budzącym niepokój tekstem. Siedmiominutowe "Motion Picture Soundtrack" jest niestety ostatnią pozycją na "Kid A". Muzycy jednak postarali się o to, aby do ostatnich sekund utrzymać wysoki poziom albumu. Wspomniana wyżej kompozycja składa się z dwóch części cechujących się podobną stylistyką. Obie określić można mianem baśniowych, głównie za sprawą użytych organów i harfy, których delikatne dźwięki idealnie wpasowały się w kameralny charakter kompozycji.

Oddałabym sporo, aby znów móc usłyszeć ten album po raz pierwszy i znów mieć możliwość stopniowego odkrywania wszystkich jego smaczków. "Kid A" to dzieło, którego nie wypada nie znać. Na początku przytłaczające w swej formie, później w nagrodę za poświęcony mu czas, dotykające najgłębszych zakamarków ludzkiej wrażliwości. Nawiązując do utworu otwierającego, nie sposób się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że na tej płycie wszystko jest na właściwym miejscu.

Ocena: 9/10

4 komentarze:

  1. Jedna z tych płyt, które dziś mogą być określone mianem "nowej klasyki".

    Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nowe notki http://ewelina--lisowska.blog.pl i http://magdalenatul.blog.pl.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie komentowałem już tego? Dziwne :c
    Zgadzam się z Zuzią, modern classic, powiedziałbym nawet, że instant classic, razem z poprzednim albumem są naprawdę znakomite. Dalej już tak dobrych płyt nie wydawali, ale chociaż mamy te dwie ;)

    Zapraszam na nowe recenzje na blogach http://fizzz-reviews.blogspot.com (Madonna, Rebel Heart) oraz http://namuzowani.blog.onet.pl (Florence + the Machine, What Kind of Man)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem kto to jest więc się nie wypowiem...

    NN na www.Rebelle-K.blog.pl Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń