Archiwum

Recenzja albumu Lilly Hates Roses "Mokotów"

 
1. Feng Shui
2. Spiders And Snakes
3. Predictable
4. Mokotów
5. Lifeboat
6. L.A.S
7. No Regrets
8. Sound Of Bells
9. Kosy i bzy
10. Enternal
11. Ghosts


Dawid Podsiadło i The Dumplings to artyści, którzy swoimi debiutanckimi krążkami wdarli się w mój umysł i sprawili, że nie mogłam się od nich uwolnić przez długi czas. Byłam ciekawa, czy i w tym roku moją uwagę zwróci któryś z polskich wykonawców. Na horyzoncie pojawił się poznańsko-toruński duet Lilly Hates Roses tworzony przez Kamila Durskiego i Kasię Golomską, który końcem czerwca przypomniał o sobie wydając drugi krążek. Wiele wskazuje na to, że dzieło na długo zagości na mojej playliście.

Drugą płytę duetu określiłabym mianem lekkiej, swobodnej i na pewno nie wymuszonej.  Żadna z kompozycji nie narzuca się słuchaczowi, ale zarazem ciężko przejść obok każdej z nich obojętnie. Po folkowym debiucie muzycy postanowili nieco wzbogacić swoje brzmienie i zaskoczyć fanów zupełnie inną jakością. Nie jest już akustycznie, a bardziej alternatywnie. Krótko mówiąc - wyraziście i z przytupem. Głównym powodem tych zmian jest zaproszenie do współpracy Bogdana Kondrackiego, producenta i kompozytora, który ma na swoim koncie pracę przy albumach Moniki Brodki, Dawida Podsiadło czy Ani Dąbrowskiej. Nic więc dziwnego, że nowe oblicze Lilly Hates Roses ma w sobie rockowy pierwiastek, elektroniczne naleciałości oraz zdaje się być jeszcze bardziej dopieszczone i wciągające. "Mokotów" to zbiór jedenastu pomysłowych utworów, pośród których znajdziemy delikatniejsze pozycje dla miłośników poprzedniej płyty zespołu oraz takie nieco bardziej rytmiczne i z pazurem. Całość potrafi umilić czas i zawiera sporo niespodzianek.


Tytułowy "Mokotów" już na wstępie informuje nas, że mamy do czynienia z nie byle jakim singlem. Radosne dźwięki ukulele powodują uśmiech na twarzy i towarzyszą nam już do końca. Ciekawa warstwa tekstowa w niczym nie ustępuje beztroskiej aranżacji, a całość może pochwalić się chwytliwym refrenem, który wpada w ucho już po pierwszym odsłuchu. Utwory tego pokroju mogłyby pojawiać się w radiu częściej. Warto przyjrzeć się nagranej wraz z Dawidem Podsiadło klimatycznej kompozycji "Lifeboat" idealnie pasującej do brzmienia znanego z "Comfort And Happiness". Nostalgiczna barwa głosu wokalisty idealnie tutaj współgra z bardzo dziewczęcym i delikatnym wokalem Kasi, dzięki czemu ta pozycja powoduje u mnie uczucie błogiego stanu odprężenia. Polecić mogę również zamykające album "Ghosts" będące nawiązaniem do poprzedniego krążka Lilly Hates Roses - folkowe brzmienie zostało tutaj połączone z mocniejszymi gitarami. Głośny i melodyjny refren czyni ten utwór koncertowym pewniakiem. W rozpędzonym "L.A.S" ponownie pojawia się rockowy pierwiastek, tym razem w towarzystwie elektronicznych wstawek. Chwytające za serce, spowite onirycznym klimatem "No Regrets" przenosi nas w inną przestrzeń i zachwyca warstwą wokalną.

Pozostałe utwory, choć nie zapadają tak w pamięć, trzymają poziom i zawierają sporo dźwiękowych smaczków. Brudne, mocniejsze "Enternal" z rockowo-elektronicznymi akcentami jest dowodem na to, że muzycy są otwarci na nowe brzmienia i nie zamierzają szufladkować swojej twórczości. Pulsujące "Predictable" to intrygujący indie rockowy numer, który niektórym słuchaczom może przypominać dokonania zespołu The Kills i wbrew tytułowi wcale nie jest przewidywalny. Ciekawie prezentuje się rockowe "Spiders And Snakes", ukazujące bardziej zadziorne i rock 'n' rollowe oblicze duetu. Trzeba przyznać, że w takich klimatach odnajdują się wyśmienicie. W stonowanym i pogodnym "Feng Shui" wokal Kasi przywołuje mi na myśl Brodkę. Jest słodko, urokliwie i melodyjnie, ale muzycy potrafią zachować umiar, więc utworu słucha się po prostu bardzo dobrze. Spokojne "Sound Of Bells" posiada jednak swoje mocniejsze momenty, a utwór "Kosy i bzy" raczy nas nieco baśniowym i niepokojącym klimatem.

Pierwszy album Lilly Hates Roses przysporzył duetowi fanów wśród zwolenników muzyki folkowej, a najnowszy krążek z pewnością poszerzy to grono. Myślę, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie - muzycy wykorzystali drzemiący w nich potencjał i stworzyli pełen pomysłów, różnorodny materiał. Tak dojrzałej i przemyślanej muzyki zdecydowanie potrzebuje polski przemysł muzyczny.

Ocena: 7/10

4 komentarze:

  1. Wiele już słyszałam o tym duecie, ale jeszcze nie słuchałam ich płyt. Jednak twój wpis mnie do tego zachęcił i na pewno wkrótce to nadrobię. :)
    Pozdrawiam, songnevergrewold.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. "Something To Happen" pokochałam całym sercem i jak tylko "Mokotów" pojawił się na Spotify od razy się za niego wzięłam. Będą absolutnie szczerą, nie ma utworu który by mi się nie spodobał :)
    http://furthest-star.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Średnio trafia do mnie ich muzyka. To takie jeszcze młodzieżowe, naiwne granie.

    Nowy wpis na http://the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyżej ktoś napisał, że to naiwne granie - całkowicie się z tym zgadzam, ale myślę, że to ich atut, a nie wada. Są młodzi i mają do tego prawo. Dla mnie ta płyta jest bardzo przyjemnie wakacyjna i dobrze się jej słucha w drodze.

    OdpowiedzUsuń