Archiwum

Recenzja albumu Justina Timberlake'a "FutureSex/LoveSounds"

1. FutureSex/LoveSound
2. SexyBack
3. Sexy Ladies/Let Me Talk To You (Prelude)
4. My Love
5. LoveStoned/I Think She Knows (Interlude)
6. What Goes Around.../...Comes Around (Interlude)
7. Chop Me Up
8. Damn Girl
9. Summer Love/Set The Mood (Prelude)
10. Until The End Of Time
11. Losing My Way
12. (Another Song) All Over Again

Justina Timberlake'a zna chyba każdy. To były członek amerykańskiej grupy popowej 'N-Sync, znanej z takich takich przebojów jak: "Pop", "Gone" czy "Girlfriend". W 2002 roku ukazał się jego solowy longplay, który sprzedał się w ponad 7 mln kopii i zawierał parę hitów. Pora przyjrzeć się krążkowi, który zamyka dotychczasową dyskografię Justina, oraz który był zaskakującym posunięciem ze strony tego artysty.

Album, o którym będzie mowa, nosi tytuł "FutureSex/LoveSounds" i jest to drugi album tego wokalisty. W jego skład którego wchodzi trzynaście tracków, z czego cztery składają się z podwójnych piosenek, tzw. interludia i preludia. Wydawnictwo ukazało się na rynku 12 września 2006 roku dzięki wytwórni Jive. Justin w trakcie przygotowywania materiału miał przyjemność współpracować z takimi producentami jak Timbaland, Rick Rubin czy Danja. Sam jednak miał ogromny wkład w powstanie albumu.

Osoby, które sięgną po ten ponadgodzinny materiał, powinny być usatysfakcjonowane. Bowiem ten czas będzie doskonale wykorzystany. Dlaczego? Justin stworzył coś niesamowicie różnorodnego, co stanowi spójną całość. Płyta na pewno jest bardziej zróżnicowana w porównaniu do swojej poprzedniczki "Justified". Mamy tutaj elementy R&B, popu, elektroniki, funku, a nawet rapu. Jak widać, Timberlake stał się bardziej otwarty na inne gatunki muzyczne, co dało bardzo udany efekt.


Jak w skrócie opisać tę płytę? Miłośnicy futurystycznych dźwięków, funkowych brzmień, rhythm and bluesowych momentów, a także delikatnych ballad właśnie takie elementy na niej znajdą. Każdy utwór zasługuje na osobną opinię. Jednak przedstawię tylko kilka przykładów, które uznaję za kawał świetnej muzyki. Zacznijmy od początku. Już pierwszy utwór "FutureSex/LoveSound" pokazuje, jaką metamorfozę przeszło brzmienie Justina. "What Goes Around.../...Comes Around (Interlude)" od pierwszych sekund zachwyca klimatem i trzyma w napięciu do samego końca. Tuż obok rytmicznego "SexyBack" i "My Love" stanowi świetny wybór na singla. Wszystkie trzy utwory wpadają w ucho dzięki ciekawemu brzmieniu. Ze spokojniejszych momentów mogę wyróżnić "Losing My Way", piosenkę z bardzo przyjemnym podkładem i wokalem Justina. Perełka na płycie. Miłośnicy popowych "pościelówek" mogą także posłuchać "Until The End Of Time". Kolejnym strzałem w dziesiątkę jest piąta pozycja na krążku, a mianowicie "LoveStoned/I Think She Knows (Interlude)". Doskonale słucha się także "Chop Me Up", gdzie napięcie budowane jest stopniowo, co sprawia, że piosenka ma w sobie jakiś niepokój. Reszta utrzymuje podobny poziom, a nawet jeden mały minus w postaci kończącej album piosenki "(Another Song) All Over Again", którą uważam za zbyt mdłą, nie zagraża zbyt poważnie bardzo dobremu poziomowi tego albumu.

Jeżeli chodzi o listę gości, jest ona bardzo mała. W paru piosenkach słychać Timbalanda (którego rola nie jest zbyt wielka), natomiast w "My Love" Justinowi towarzyszy T.I., a w "Damn Girl" pojawia się will.i.am z The Black Eyed Peas. Jeśli chodzi o tematykę utworów, to ogranicza się ona do stosunków damsko-męskich i ich pobocznych tematów (tj. kobiety, zerwanie, itp.).

Justin Timberlake tym krążkiem pokazał, że dojrzał muzycznie. Nie tylko muzyka stała się dojrzalsza, ale także jego głos brzmi inaczej. Ponadto Justin pokazał się z innej strony, występując w roli producenta, co doskonale mu wyszło. Całość jest bardzo spójna i dopracowana. Od wydania tego albumu mija prawie sześć lat... Miejmy nadzieję, że wokalista nie będzie kazał nam dłużej czekać na jego nową płytę. Niecierpliwie czekam!

Ocena: 8/10

17 komentarzy:

  1. Nie przepadam za nim. Nie lubię jego muzyki. A w szczególności znienawidziłam "SexyBack", kiedy puszczano to bardzo często na Vivie...

    Chociaż muszę przyznać, mimo całej mojej nienawiści, że to lepsze od dzisiejszych "dzieł" ;)

    miResena.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo byłam ciekawa jak zrecenzujesz tą płytę, bo kawałki z niej należą do grona moich ulubionych i takich, które mi się nigdy nie nudzą:) W szczególności "What Goes Around..." i "LoveStoned". Mam nadzieję, że się doczekamy kolejnej, jeszcze wspanialszej płyty!:) U mnie NN - zapraszam i pozdrawiam! [HilaryVault]

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się ten album średnio podobał. Nie był może zły, ale kawałki nie zrobiły na mnie praktycznie żadnego wrażenia. Ale lubię "(Another Song) All Over Again", a "LoveStoned" czy "Chop Me Up" mi się nie podobają. Wszystko na odwrót ;)
    NN (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie przepadam za justinem :<

    OdpowiedzUsuń
  5. wg mnie Justin lepiej gra aktorsko niż śpiewa.;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Lepszy taki Justin niż Bieber :) Znam kilka utworów z tej płyty. Wpadają w ucho :) Pozdrawiam. //ania-and-amanda

    OdpowiedzUsuń
  7. One of my favorite CDs! Love his work.

    OdpowiedzUsuń
  8. Such a great review. Always a fan of his.

    OdpowiedzUsuń
  9. Awesome album - especially for the summer! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ktos kiedys powiedzial ze Justin to nowy krol popu po M.Jacksonie. Ostatnio natomiast czytalem ze najnowszym krolem jest Bruno Mars...A tak na powaznie to What Goes Around...nadal swietnie sie slucha juz po kilku latach, to napewno dobrze swiadczy o nim. Szkoda tylko ze ciagle cicho o jakimkolwiek nowym wydawnictwie Justina...

    OdpowiedzUsuń
  11. "What Goes Around.../...Comes Around" uwielbiam.. fajny klimat ;> Poza tym "SexyBack" też należy do moich ulubionych piosenek z tej płyty. Ogólnie Justina lubię :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Muzyka Justina jest super, ale szczerze wątpię żeby wydał coś nowego. Zachciało mu się aktorstwa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zawsze chciałam posłuchać. Pamiętam, 6 lat temu takie kawałki jak "My Love" i "What Comes Around..." były mega przebojami. Mam nadzieję, że wkrótce przesłucham całość ;). U mnie NN, zapraszam i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziwię się Justinowi, że woli zajmować czymś, w czym jest przeciętny, zamiast skupić się na karierze muzycznej, w której robił ewidentne postępy i stopniowo zyskiwał miało czołowego mainstreamowego wokalisty swoich czasów. Tak długa przerwa nie wróży najlepiej. Mam jednak nadzieję, że mimo - nie wiem, skąd się biorących - aktorskich zapędów Justin ponownie zbrata się z muzyką... na poważnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. U Justina większość ludzi zauważa wygląd księcia z bajki i dobre single, mało kto zwraca uwagę na jego sposób konceptualnego myślenia o muzyce. Mimo, że to nie do końca moja muzyczna bajka to uwielbiam zmysł aranżacyjny i mnogość brzmień na tym krążku.

    PS. Interludia i preludia. ;)

    OdpowiedzUsuń