Archiwum

Recenzja albumu Empire Of The Sun "Walking On A Dream"

1. Standing On The Shore
2. Walking On A Dream
3. Half Mast
4. We Are The People
5. Delta Bay
6. Country
7. The World
8. Swordfish Hotkiss Night
9. Tiger By My Side
10. Without You



Australijski rynek muzyczny staje się coraz bardziej bogatszy w interesujących wykonawców. Gotye, Angus & Julia Stone, The Temper Trap, Empire Of The Sun to tylko kilka przykładów, z czego o ostatnim powiem dzisiaj trochę słów. Grający elektroniczną muzykę duet Empire Of The Sun tworzą Luke Steele oraz Nick Littlemore - goście znani z działalności także w innych formacjach: Sleppy Jackson z Perth oraz Pnau.

3 października 2008 roku dzięki wytwórni Capitol Records ukazał się ich debiutancki krążek zatytułowany "Walking On A Dream". Oboje, zakochani w latach 80., nie dość że nazwali swoją grupę na cześć powieści J. G. Ballarda z 1984 roku, okładka ich płyty przypomina motyw z Gwiezdnych Wojen i Indiany Jonesa (zaprojektowana przez Debaser Studios z Sydney), to postarali się o materiał będący nawiązaniem do tamtych czasów. Główną inspiracją Australijczyków w trakcie prac nad krążkiem był film Alejandro Jodorowsky'ego "Święta góra" z 1973 roku.

Album został wyprodukowany przez samych członków zespołu, jednak zdecydowali się oni poprosić o pomoc dwóch producentów, a byli nimi Peter Mayes oraz Donnie Sloan. Stworzony przez nich materiał to nic innego jak dziesięć, przyjemnych dla ucha tracków, które urzekają i wręcz uzależniają od pierwszego przesłuchania. Tak ma się sprawa w przypadku wersji podstawowej albumu - bogatsza wersja "Walking On A Dream" to dodatkowo cztery nowe piosenki i coś dla fanów nowych wersji utworów, czyli remixy, a jest ich aż siedem.


Jak już wcześniej wspomniałam, duet Empire Of The Sun lubuje się w brzmieniach z lat 80. I właśnie takie klimaty możemy usłyszeć na ich debiutanckim krążku. Jest synthpopowo, elektronicznie, trochę rockowo i z domieszką new wave. Materiał trwający koło czterdziestu czterech minut dostarcza porządnej dawki rozrywki. Popowo-alternatywnej rozrywki. Już po przesłuchaniu singlowych numerów: "Walking On A Dream" czy "We Are The People" nietrudno stwierdzić, że panowie mają smykałkę do tworzenia lekkich, ale niebanalnych i wręcz słonecznych piosenek. Jakie były moje odczucia przesłuchując krążek? Pozytywna muzyka, idealna na ciepłe, wakacyjne dni, przy której można się rozmarzyć, ale i dobrze się bawić. Piosenki są może i oparte na prostym schemacie, nie ma tu szalonych elementów, które mogłyby zaskoczyć słuchaczy. Jednak te przyjemne melodie połączone ze specyficznym wokalem Luke'a Steele'a, dają naprawdę niezapomniany efekt. I w tym największy urok tych Australijczyków. Takim miłym dla ucha numerem oprócz dwóch wymienionych wcześniej, jest "Standing On The Shore" - pełna życia piosenka, będąca ciekawym połączeniem disco z lat 80., muzyki elektronicznej i gitarowych elementów. "Half Mast" i "Tiger By My Side" to pozycje utrzymane w podobnej stylistyce.

Chwilę wytchnienia znajdziemy w akustycznym, instrumentalnym tracku "Country", który jest niesamowicie przyjemny dla uszu. Wieńcząca album liryczna piosenka "Without You" to fajne zakończenie krążka, w której wokal Steele'a brzmi naprawdę nieziemsko. Spadek jakości niestety musiał się ujawnić. W tym przypadku w postaci nieco spokojniejszej piosenki "The World". Mam wrażenie, że potencjał nie został w niej w pełni wykorzystany. Trochę dziwaczny efekt "Delta Bay" sprawia, że jakość albumu zostaje bardziej pogorszona.

Podsumowując, debiut Australijczyków zaliczam do udanych - duet postarał się o całkiem oryginalne i niebanalne brzmienie. Oczywiście nie ma tu żadnych rewolucyjnych momentów, które miałyby zmienić oblicze muzyki. To po prostu porządna, elektroniczna płyta w sam raz na letnie dni. Krążek potrafi uzależnić - nie można się od niego oderwać przez długi czas. Każda piosenka ma swój specyficzny klimat i to kolejny plus tego albumu. Szczególnie polecam miłośnikom elektroniki i brzmień disco z lat 80.

Ocena: 7/10

16 komentarzy:

  1. A kto powiedział, że Australijczycy nie mają ciekawej sceny muzycznej? Wystarczy wspomnieć AC/DC xD
    Zespołu nie znam, więc nie wiele mogę powiedzieć. Tylko tyle, że okładka dość ciekawa ;)

    miResena

    OdpowiedzUsuń
  2. I've only heard a few of the songs from this album - off to check out the rest right now. Awesome review, love!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. NN na miResena.wordpress.com
    Metaliczna

    OdpowiedzUsuń
  4. Zespół kojarzę z kilku piosenek, ale jednak to nie jest muzyka dla mnie...;) Zapraszam serdecznie - http://www.twoje-hity.blogspot.com ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam serdecznie - http://www.twoje-hity.blogspot.com ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak średnio. Słucham poszczególnych piosenek, ale chyba aktualnie to do mnie nie przemawia. Może kiedyś, jak dostanę napad na coś tego typu, to będzie mi się lepiej słuchać :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy o nich nie słyszałem. Okładka strasznie tandetna i kiczowata.
    Nowa recenzja: "High Voltage" AC/DC (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tej płyty już niestety nie znam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo lubię tu zaglądać i czytać Twoje recenzje :).
    Miło mi się wraca.
    Pozdrawiam, Kot.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pewnie, z wielką chęcią będę cię informowała, no i oczywiście liczę na to samo. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. śliczny nowy wygląd. Z moja ukochaną Xtiną <3
    Płyty nie zna, więc nic konkretnego nie napiszę.

    Zapraszam na nowy post na The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Nowa recenzja: "Dance Again... the Hits" J.Lo (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń