Archiwum

Recenzja albumu Serja Tankiana "Harakiri"

1. Cornucopia
2. Figure It Out
3. Ching Chime
4. Butterfly
5. Harakiri
6. Occupied Tears
7. Deafening Silence
8. Forget Me Knot
9. Reality TV
10. Uneducated Democracy
11. Weave On


Multiinstrumentalista (gra między innymi na perkusji, gitarze, skrzypcach i keyboardzie), jeden z najbardziej utalentowanych wokalistów na świecie, działacz społeczny, poeta i lider grupy System Of A Down - mowa oczywiście o Serju Tankianie. Oprócz pięciu albumów nagranych z zespołem ma na swoim koncie dwa solowe projekty. Niedawno powrócił ze swoim trzecim krążkiem - czy muzyk nadal jest w formie?

Jego nowy materiał ujrzał światło dzienne 10 lipca 2012 roku dzięki wytwórni Reprise Records & Serjical Strike. Został zatytułowany "Harakiri", co oznacza rytualne japońskie samobójstwo, a pomysł na nazwę został zaczerpnięty nie z historii Japonii, lecz nawiązuje do wielkiego pożaru w Piha w Nowej Zelandii. Miały wtedy miejsce masowe samobójstwa zwierząt, które wyczuwały kataklizm. Pożar pochłonął m.in. posiadłość przyjaciela Tankiana.

Produkcją "Harakiri" zajął się sam Serj Tankian, lecz z niewielką pomocą muzyków zespołu The F.C.C.: gitarzysty Dana Montiego, basisty Mario Pagliarulo i perkusisty Troya Zeiglera. Jednak to on skomponował każdą piosenkę i jest autorem prawie wszystkich tekstów piosenek (oprócz tego do "Weave On"). Większość utworów powstała w 2011 roku, który według samego artysty był "najbardziej produktywnym okresem w życiu". Samobójstwa zwierząt zainspirowały muzyka do stworzenia tekstów na nowy album. Jak zwykle są one niebanalne i dotykają przeróżnych problemów. Ileż można słuchać o nieszczęśliwej miłości czy rozstaniu? Na szczęście amerykański muzyk ormiańskiego pochodzenia stworzył różnorodne teksty, o czym sam mówi: "Tekstowo jest różnorako. Niektóre tematy są bardziej osobiste, inne polityczne, filozoficzne, duchowe, żartobliwe, miłosne". Śpiewa o negatywnej mocy telewizji ("Reality TV") czy słabo wyedukowanej amerykańskiej demokracji ("Uneducated Democracy").


Sprawę inspiracji muzyka i część tekstową mamy za sobą, więc czas przyjrzeć się temu, jak muzycznie prezentuje się trzeci album Serja. Jego dwa poprzednie solowe projekty pokazały, że nie boi się eksperymentów z muzyką - pierwszy "Elect The Dead" był mieszanką dobrego rockowego grania i elektroniki, a kolejny "Imperfect Harmonies" zaskakiwał ciekawymi aranżacjami. Album "Harakiri" jest trochę mniej eksperymentalny, co nie oznacza, że słabszy. Potrafi zachwycić i zaskoczyć. Mamy tutaj zestaw jedenastu hard rockowych i art rockowych piosenek okraszonych elektronicznymi elementami niczym z lat 80. i wpływami muzyki gotyckiej.

Pierwszy singiel promujący krążek, "Figure It Out", powinien zachęcić fanów SOAD do przesłuchania reszty materiału. Utwór prezentuje brzmienie bardzo zbliżone do tego znanego z muzyki zespołu. Nie inaczej jest z drugim singlem, czyli "Cornucopia". Porządne gitarowe i nieco punkowe granie z dużą dawką energii. Oba tracki pokazują, że wokalistka chyba trochę zatęsknił za systemowym brzmieniem i nie chce już tak bardzo eksperymentować. "Uneducated Democracy" to kolejna punkowa pozycja, którą warto znać. A jak prezentuje się reszta piosenek? Warto posłuchać tytułowego numeru, w którym napięcie budowane jest stopniowo - "Harakiri" ma wręcz dramatyczny charakter, a swój klimat zawdzięcza głównie dopracowanemu tekstowi. Nie zabrakło miejsca na elektronikę, artysta wykorzystał ją w "Deafening Silence" i "Occupied Tears". W drugim z wymienionych tracków pojawiają się także jazzowe wstawki. Jednak są dwa momenty, które mogą trochę zdziwić słuchacza. Słuchając "Deafening Silence" brew może nie jednemu się unieść. Tankian i spokojna ballada? Jednak nie jest tak do końca, gdyż mamy tu rapowane wstawki, podobnie jak w nieco dziwacznym i egzotycznym "Ching Chime". W drugiej piosence wykorzystano instrument zwany oud, czyli arabską lutnię. Oba kawałki są dobrą odskocznią od reszty piosenek ale mimo to nie zaburzają całości, która jest bardzo spójna.

Co jak co, ale ja po prostu uwielbiam wokal Serja - jedyny w swoim rodzaju, nie da się go z żadnym innym pomylić. Raz bardzo spokojny, później pełen ekspresji, niesamowicie silny i zachwycający skalą. To na pewno ogromy atut tego albumu.

Trzeci album Serja narobił mi smaku na nowy materiał od System Of A Down, który podobno ma się pojawić. Tymczasem zachęcam do przesłuchania "Harakiri", który jest bardzo dopracowanym materiałem, pełnym smaczków, które się odkrywa z ogromną przyjemnością. Krążek powinien zainteresować miłośników dokonań SOAD, dla których będzie rozrywką na bardzo wysokim poziomie. To naprawdę solidna produkcja, słabe momenty pojawiają się, ale nie charakteryzują się dużym spadkiem jakości. Wszystko, co miałam napisać, napisałam wcześniej - pozostaje mi tylko wystawić wysoką ocenę i jeszcze raz włączyć dzieło Tankiana.

Ocena: 8/10

20 komentarzy:

  1. Z ciekawości zaczęłam teraz słuchać i jestem pod wrażeniem!! Na pewno będę poznawać dalej tę płytę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. słyszałem tylko singiel "Harakiri" i jakoś do mnie to nie przemawia..

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie rozumiem jak można nie znać. Moj Buka chyba go uwielbia, ale dla mnie jest całkiem spoko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałem napisać: 'skąd ona go wytrzasnęła?', ale jak zobaczyłem, że to wokalista SOAD, to stwierdziłem, że pewnie kiedyś po niego sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Różnorodne teksty piosenek, chyba największy atut. Przesłuchałam tylko te 2 single. Ja też bym nie skojarzyła kim on jest gdybyś nie dodała, że to z System Of A Down. ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. This album sounds interesting - I definitely need to check it out.

    P.S. I LOVE your new layout!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Love the new banner. He's a cool artist. I like listening to him in the fall for some reason.

    OdpowiedzUsuń
  8. He's a bit dark but very unique.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow, I haven't listened to him..in forever. Cool post!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdarza mi się dosyć często posłuchać utworów SOAD, ale nigdy nie słuchałam żadnej piosenki z autorskiego projektu Serja. Niemniej ta płyta wydaje się być ciekawa i warta uwagi, wiec jakoś niedługo zapewne przysiądę i ją przesłucham :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Co do SOADu, to lubię naprawdę wybiórcze piosenki, tego albumu posłuchałem na zasadzie fragmentów, i kilka piosenek autentycznie mnie zaciekawiło...

    OdpowiedzUsuń
  12. NN miResena.wordpress.com

    przeczytam i skomentuję recenzję w przyszłym tygodniu, kiedy wrócę ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zachęciłaś mnie do poznania jego solowej twórczości. Jednak najpierw sięgnę po płyty SOAD.

    Zapraszam na nowe wydanie blogowego magazynu "MadHouse". W nim m.in. czym zajmują się aktorzy z "Harry'ego Pottera" obecnie, recenzje 2 płyt, prywatne fotki gwiazd.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przypadkowo w moje uszy wpadły 2 tracki z tej płyty, bodajże 'Deafening Silence' i 'Figure It Out' - ciekawe propozycje. W najbliższym czasie postaram się przesłuchać cały album. Szczególnie po lekturze tak treściwej recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
  15. dzięki za recenzję. Naprawdę namówiła mnie, chociaż sama wolę pełny skład systemu. Świetny blog!

    OdpowiedzUsuń
  16. SOAD jest na mojej liści do poznania i już nawet mam w planach recenzje ich debiutu. Mimo wszystko o nich mało jeszcze wiem, tym bardziej nie wiedziałam, ze Serj jest aż tak utalentowany. Normalnie łał. :)
    Za tę płytę również chyba chwycę, zachęciłaś mnie do niej. Jednak obawiam się, że trochę to potrwa, na pierwszy ogień pójdą dokonania z zespołem ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Muszę powiedzieć, że nie znam i raczej nie jestem zainteresowana tym albumem :)

    OdpowiedzUsuń
  18. znam i uwielbiam :) całą płytę już mam przesłuchaną wielkrotnie :)

    OdpowiedzUsuń