2. Since You're Gone
3. Make Me Wanna Die
4. Light Me Up
5. Just Tonight
6. Miss Nothing
7. Goin' Down
8. Nothing Left To Lose
9. Factory Girl
10. You
Amerykańska aktorka i modelka Taylor Momsen stała się rozpoznawalna dzięki swojej roli w bardzo popularnym serialu "Plotkara", gdzie grała Jenny Humphrey i dzięki któremu zdobyła rzesze fanów. W 2009 roku znacząco zmieniła swój wizerunek i postanowiła zrezygnować z aktorstwa. Zdecydowała, że pragnie poświęcić się muzyce i założyła zespół The Pretty Reckless. Siedemnastoletnia wówczas gwiazda zapowiadała, że będzie to grupa grająca ostrą muzykę. Jak w rzeczywistości to wygląda? Przyjrzyjmy się ich debiutanckiemu krążkowi.
W skład amerykańskiego zespołu wchodzi czterech członków: wspomniana już liderka i wokalistka Taylor Momsen, gitarzysta Ben Phillips, basista Mark Damon oraz Jamie Perkins grający na perkusji. "Light Me Up" to pierwsza płyta tej formacji i wydana została 27 sierpnia 2010 roku dzięki wytwórni Interscope. Materiał to tylko nieco ponad pół godziny słuchania, ale za to czas dobrze wykorzystany, w czasie którego jesteśmy raczeni rzetelną dawną muzyki. W standardowej edycji płyta zawiera dziesięć utworów, za to istnieją jeszcze wydania brytyjskie i japońskie, które wzbogacone są innymi trackami, ale także wersjami demo i akustycznymi. W tej recenzji zajmę się płytką w wersji podstawowej.
Jako największe inspiracje członkowie
zespołu wymienili kilka legendarnych zespołów: The Beatles, Nirvana, Led
Zeppelin, Soundgarden i The Who. Liderka grupy przyznała, że sama wzoruje się
na Debbie Harry, Courtney Love oraz Cherrie Currie i Joan Jett, czyli
wokalistkach grupy The Runaways. Debiutancka płyta The Pretty Reckless to
ciekawy materiał, który można określić jako mieszankę alternatywnego rocka i
post-grunge'u. W produkcji krążka zespołowi pomogli trzej producenci: Kato
Khandwala, David Sonenberg i William Derella. To oni sprawili, że piosenki brzmią przystępnie i nie przytłoczą potencjalnego słuchacza. Pierwszy z nich wraz z Taylor Momsen oraz Benem Phillipsem zadbał o warstwę liryczną albumu. O czym właściwie on jest? W skrócie, utwory dotyczą różnych aspektów życia: miłości, religii, polityki, bólu, śmierci, a nawet rock and rolla.
Kto nie przepada za wulgarnym wizerunkiem Taylor Momsen, odrzucają go jej kontrowersyjne wypowiedzi i skandale z jej udziałem i nie zamierza zapoznawać się z "Light Me Up", ominie go kawał dobrego rockowego grania. Ja właśnie z podobnych powodów nie długo nie dawałam szansy temu zespołowi. Mimo całej otoczki wokół liderki zespołu, ich muzyka naprawdę jest godna uwagi. W skład ich krążka wchodzą piosenki, wśród których znajdziemy ostre, porządne granie, ale także coś spokojniejszego w postaci nieco wolniejszych utworów. Niektórym płytom trzeba dać kolejną szansę i przesłuchać drugi czy trzeci raz, by odkryć coś interesującego. "Light Me Up" jest przykładem takiej. Po pierwszym przesłuchaniu stwierdziłam, że to zwyczajny rockowy krążek. Jednak wsłuchując się coraz bardziej, odkrywałam wiele smaczków.
The Pretty Reckless stworzyli poprawny album, który wcale nie ma odkrywać nowych szlaków w grunge'owej muzyce, tylko jest świetnym materiałem nagranym pod wpływem inspiracji legendarnymi zespołami. Nic tu innowacyjnego, a poza tym to dopiero pierwsza płyta tej grupy, więc ich brzmienie może się jeszcze zmienić. Jak na razie całkiem dobrze zaczęli swą karierę i czekam na jeszcze lepszy materiał.
Ocena: 6/10
Kto nie przepada za wulgarnym wizerunkiem Taylor Momsen, odrzucają go jej kontrowersyjne wypowiedzi i skandale z jej udziałem i nie zamierza zapoznawać się z "Light Me Up", ominie go kawał dobrego rockowego grania. Ja właśnie z podobnych powodów nie długo nie dawałam szansy temu zespołowi. Mimo całej otoczki wokół liderki zespołu, ich muzyka naprawdę jest godna uwagi. W skład ich krążka wchodzą piosenki, wśród których znajdziemy ostre, porządne granie, ale także coś spokojniejszego w postaci nieco wolniejszych utworów. Niektórym płytom trzeba dać kolejną szansę i przesłuchać drugi czy trzeci raz, by odkryć coś interesującego. "Light Me Up" jest przykładem takiej. Po pierwszym przesłuchaniu stwierdziłam, że to zwyczajny rockowy krążek. Jednak wsłuchując się coraz bardziej, odkrywałam wiele smaczków.
Na pierwszego singla promującego krążek zdecydowano się wybrać "Make Me Wanna Die" - moim zdaniem świetnie skomponowany utwór będący mieszanką alternatywnego rocka i grunge'u, który dobrze zapowiada resztę materiału. Taylor daje w nim popis swoich wokalnych możliwości. Kolejny singiel "Miss Nothing" może mniej ostry, ale również obrazujący brzmienie całości. Ostatnim singlem został kawałek "Just Tonight", który jest według mnie najgorszym z pozostałych. Nieco banalny, trochę nudnawy utwór, który ratuje głos Momsen. Mocne gitarowe brzmienia znajdziemy także w otwierającym krążek numerze "My Medicine", który jest jednym z moich faworytów. To typowy grungeo'wy track z ciekawą aranżacją. Podobny poziom prezentuje agresywne "Since You're Gone". Nieco słabsze od reszty są utwory "Factory Girl" i "Goin' Down". Nie ma w nich czegoś, co przykułoby większą uwagę.
W trakcie słuchania płyty nasuwa się jeden
wniosek: Taylor jest posiadaczką świetnego, chropowatego głosu, który doskonale
brzmi w ostrych numerach, ale i w balladach, gdzie nabiera pewnej subtelności (warto zaznaczyć, iż w trakcie sesji nagraniowych wokalistka miała dopiero 17
lat). No właśnie, ballady - jak one prezentują się na tle ostrzejszych numerów? Może i nie są zbyt oryginalne, raczej nieskomplikowane, ale przynajmniej z dobrymi tekstami jak w nastrojowym "Nothing Left To Lose". Romantyczne i delikatne "You" podoba mi się jeszcze bardziej, jak dla mnie świetna końcówka płyty. Mamy jeszcze jedną, nieco wolniejszą piosenkę, a mianowicie czwartą pozycję z płyty, czyli numer tytułowy. "Light Me Up" nie zawładnęło moim sercem, mam wrażenie, że kiedyś już coś podobnego słyszałam.
The Pretty Reckless stworzyli poprawny album, który wcale nie ma odkrywać nowych szlaków w grunge'owej muzyce, tylko jest świetnym materiałem nagranym pod wpływem inspiracji legendarnymi zespołami. Nic tu innowacyjnego, a poza tym to dopiero pierwsza płyta tej grupy, więc ich brzmienie może się jeszcze zmienić. Jak na razie całkiem dobrze zaczęli swą karierę i czekam na jeszcze lepszy materiał.
Ocena: 6/10
Znam zespół, ale nie przepadam za nim..
OdpowiedzUsuńTylko 6/10?! Moim zdaniem 9/10! Kocham ten album, genialny zespól, a Taylor wymiata. Ostatnio tylko ich słucham. :D Podobnie jak ty musiałam przekonać eis do tego krążka ale teraz widzę, ze jest bardzo dobry. "Make Me Wanna Die" recenzowałam u siebie, ale już mi się znudziło.
OdpowiedzUsuńLOVE The Pretty Reckless - and Taylor Momsen. Awesome review of this album!! :)
OdpowiedzUsuńoo , mam kilka ulubionych kawałków z tej płyty :) np "You" i tytułowe "Light me up" :)
OdpowiedzUsuńTo w sumie jedna z moich ulubionych płyt, dosyć często po nią sięgam. Aktualnie najbardziej podoba mi się piosenka "My medicine" i "Zombie" (chociaż ta druga nie jest z podstawowej edycji płyty :) I ogólnie czekam na kolejną dawkę muzyki od PR bo to może być całkiem ciekawe ;D
OdpowiedzUsuńZa samym wizerunkiem Taylor Momsen nie przepadam, jednak piosenki z tej płyty uwielbiam prawie wszystkie!
OdpowiedzUsuńCo do tych kontrowersji, to pierwsze słyszę własnie tu u ciebie, muszę chyba trochę poczytać o zespole, niemniej jednak zespół lubię i z chęcią czasami słucham tej płyty :)
OdpowiedzUsuńWkrótce będzie moja recenzja tej płyty...
OdpowiedzUsuńMnie początkowo nie interesowało TPR, też mnie ten wizerunek jakoś odpychał, obejrzałam klipy do "Miss Nothing" i "Just Tonight", które mnie za pierwszym razem kompletnie nie zachwyciły. Myślałam sobie, że kiedyś ich przesłucham, ale stale odkładałam...
Dopóki nie usłyszałam w radiu "Make Me Wanna Die" i się zakochałam w tym kawałku. Jakaż byłam zdziwiona, kiedy odkryłam, że to piosenka zespołu Momsen, od razu sięgnęłam po krążek.
I dziś nie wiem dlaczego dwa późniejsze single mi się nie spodobały. Uwielbiam "Just Tonight", dla mnie to nie jest "Nieco banalny, trochę nudnawy utwór" tylko cudowna ballada na którą miałam dość sporą fazę i którą uwielbiam.
ogółem uwielbiam ten album i chciałabym go mieć:) A moja recenzja wkrótce;)
I'm not sure if I've listened to this one or not. I like the title of it.
OdpowiedzUsuńVery cool review. Looks like one I'll have to get.
OdpowiedzUsuńI have a lot of friends that love her stuff. I've never gotten into it though.
OdpowiedzUsuńI really love your review. Very fair.
OdpowiedzUsuńI'm so glad you reviewed this CD.
OdpowiedzUsuńa tę płytę to uwielbiam.
OdpowiedzUsuńPłyta mnie pozytywnie zaskoczyła, tym bardziej, że na co dzień nie słucham rocka ;) Ubóstwiam "You", dla mnie najlepsza piosenka na płycie, z pozoru prosta i banalna, ale ma to coś. Do tego "Just Tonight". Reszta też trzyma poziom, a jedynym minusem jest to, że piosenek jest nieco za mało ;) Zapraszam serdecznie na nowe notowanie - http://www.twoje-hity.blogspot.com ;*
OdpowiedzUsuńNie przepadam za taką muzyką :D
OdpowiedzUsuńBlog ania-and-amanda zmienil nazwe na http://namuzowani.blog.onet.pl/. Koniecznie wejdz aby dowiedziec sie wiecej informacji na ten temat. WAZNE!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Taylor, oraz TPR , więc płyta tym bardziej należy do ulubionych :)
OdpowiedzUsuń3 pierwsze piosenki z tego albumu śpiewałam z moim 'zespołem' ;d Uwielbiam ;d
OdpowiedzUsuńKiedyś mi się ten album bardziej podobał. Dziś uwielbiam "Make Me Wanna Die", "Just Tonight" oraz "Since You're Gone". Resztę w sumie sobie odpuszczam.
OdpowiedzUsuńNowa recenzja: "Electra Heart" Marina & the Diamonds (fizzz-reviews.blogspot.com)
Dawno już nie słuchałam "Light me up" w całości. Zazwyczaj kilku piosenek (m.in. "Makes me wanna die" i "My medicine") + bonusy i najnowsze z EP-ki. Lubię ten album
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post na The-Rockferry.blog.onet.pl. A w nim recenzja "Electra Heart" mariny & The Diamonds i grafika z Melanie Fioną. Pozdrawiam.
Jedyny singiel, który mnie zaciekawił z całego albumu to "Make Me Wanna Die", reszta jest po prostu średnia. Jeden dobry numer na całą płytę to za mało, ale dziewczyna ma głos, to na pewno:)
OdpowiedzUsuńświetna dziewczyna, bardzo lubię jej styl i muzykę. a jaka jest, taka jest. Najważniejsza jest muzyka - a jest bardzo dobra.
OdpowiedzUsuń