Archiwum

Recenzja albumu Lianne La Havas "Is Your Love Big Enough?"

1. Don't Wake Me Up
2. Is Your Love Big Enough?
3. Lost & Found
4. Au Cinéma
5. No Room For Doubt
6. Forget
7. Age
8. Elusive
9. Everything Everything
10. Gone
11. Tease Me
12. They Could Be Wrong

Rok 2012 obfituje w muzyczne debiuty, głównie młodych wokalistek: Lany Del Rey, Emeli Sandé, Jessie Ware czy Rity Ory. Nową twarzą jest również pochodząca z Wielkiej Brytanii Lianne La Havas. 22-letnia wokalistka już od najmłodszych lat była zainteresowana muzyką - w wieku 7 lat zaczęła śpiewać, a w późniejszych latach opanowała grę na pianinie i gitarze elektrycznej. Zapragnęła poświęcić się muzyce i dlatego rzuciła studia na kierunku związanym z rozwojem sztuki. Po nagraniu kilku utworów demo miała okazję śpiewać w chórkach Palomy Faith, co było punktem zwrotnym w jej karierze. Jej EP-ki wzbudziły zainteresowanie słuchaczy, dzięki czemu mogła supportować m.in. Bon Iver. Kariera Lianne rozpędu nabrała dopiero po wydaniu debiutanckiego materiału.

Pierwsze długogrające wydawnictwo panny La Havas ujrzało światło dzienne 9 lipca dzięki wytwórni Warner Bros. Na brzmienie "Is Your Love Big Enough?" miało na pewno wpływ dzieciństwo artystki, gdyż jej rodzice słuchali dużo muzyki. Jako małe dziecko miała możliwość słuchania takich wykonawców jak Jill Scott czy Mary J. Blige. W jej żyłach płynie mieszanka krwi jamajskiej i greckiej, a sama czuje się najlepiej w klimatach folku oraz soulu. Jej muzyka zahacza również o delikatnego rocka, głównie za sprawą gitarowych wstawek, które nadają smaczku poszczególnym piosenkom. W piosenki wkrada się również wysmakowany pop, blues, rhythm and blues i pierwiastek jazzu.

Debiut Brytyjki pokazuje, jak wielki talent muzyczny ona posiada. Piosenki wypełnione są niebanalnymi dźwiękami, melodie są subtelne i wręcz intrygujące. Jednak nie znajdziemy tutaj szalonych aranżacji, gdyż Lianne postawiła przede wszystkim na prostotę i ukazanie piękna muzyki soulowej. Wielkim atutem wokalistki jest na pewno jej piękny, głęboki głos, którym włada wprost idealnie. Znakomicie przekazuje nim swoje emocje i w każdym utworze śpiewa z niebywałą precyzją. Doskonale brzmi w towarzystwie minimalistycznego podkładu, gdyż tak dobry głos nie potrzebuje dodatkowej oprawy. Takiej techniki śpiewu, jaką posiada Brytyjka, na pewno powinno zazdrościć jej wiele wokalistek młodego pokolenia. Co do warstwy testowej, to prezentuje się ona raczej bez rewelacji. Artystka przyjrzała się miłości i jej różnym odcieniom, z tym że piosenki mają raczej pozytywny wydźwięk. Dużo tutaj o szczęściu płynącym z relacji między kobietą a mężczyzną.


Płyta zawiera dwanaście kompozycji, w których młodziutka artystka ujawnia swoje muzyczne inspiracje. Na pewno nie jest to krążek wypełniony po brzegi hitami przeznaczonymi do podbijania list przebojów. Widać, że Lianne nie na tym zależy. Skupiła się ona na starannie przygotowanych kompozycjach skierowanych w stronę bardziej wymagających słuchaczy. Płytę w pierwszej kolejności promował utwór "No Room For Doubt", nagrany wspólnie z amerykańskim artystą folkowym, Willym Masonem. Głosy obu artystów doskonale się uzupełniają. Ta intymna ballada z ograniczonym do minimum podkładem pozwala chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Jednak już drugi singiel "Forget" jest utrzymany w bardziej energicznej stylistyce. W utworze wykorzystano wiele instrumentów, a w refrenie słychać chórek, co wpływa na jego żywiołowość. "Lost & Found" to soulowa ballada, a na jej melancholijność ma wpływ głównie czarujący wokal Lianne. Ostatni z singli "Is Your Love Big Enough?" znowu pokazuje wokalistkę z bardziej żywej i energicznej strony. Warto również wyróżnić otwierające "Don't Wake Me Up", które rozpoczyna się bardzo sennie, lecz później zaskakuje budowanym stopniowo napięciem. Lubię także "Elusive", który jest coverem utworu Scotta Matthewsa. Wersja Brytyjki wydaje mi się bardziej emocjonalna. Płyta kończy się dramatyczną balladą "Gone" - jak na moje ucho ten utwór jest jednym z lepszych na tym krążku. Słychać prawdziwe emocje, a podkład został ograniczony do minimum (mamy w nim tylko grę pianina, a na pierwszym planie stoi głos Lianne).

"Is Your Love Big Enough?" podoba mi się, lecz nie zawładnęło moim sercem - brakuje mi na tym krążku pewnej wyrazistości, zaskakującego momentu, które nadałyby mu charakteru. Jednak Lianne zasługuje na słowa pochwały, gdyż jej debiut jest na naprawdę przyzwoitym poziomie. Pokazała siebie jako świadomą swojego talentu i możliwości artystkę, która jeszcze ma wiele do pokazania. Dla kogo ta płyta? Zdecydowanie dla zwolenników wysmakowanych rytmów i subtelnych brzmień, które mogą wprowadzić słuchacza w błogi stan.

Ocena: 7/10

17 komentarzy:

  1. Przesłuchałem kilka utworów wokalistki i wydają się być całkiem dobre. Wysmakowane rytmy, subtelne brzmienia to coś co lubię.

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem, jest zdecydowanie subtelnie, aczkolwiek nie trafia to do mnie i zamiast jakiejś przyjemności i relaksu, mam ochotę sobie zdrowo ziewnąć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy o niej nie słyszałam, ale Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca, więc może przesłucham ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam w ogóle :p. U mnie na wildflowers.blog.onet.pl pojawiła się nowa notka. Zapraszam i pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Pierwszą piosenką jaką usłyszałam było "Forget". Od razu się zakochałam. I przez tydzień odchodziłam od zmysłów szukając co to w ogóle jest, bo usłyszałam ten utwór w londyńskim radiu, późno wieczorem, a na playliście tego nie wypisali. W końcu znalazłam, przesłuchałam całość i... w sumie to nic. Jedynym kawałkiem jaki mi sie podoba wciąż jest "Forget". Napisałaś że kompozycje są łagodne. Być może dla mnie za dużo tej łagodności jak na jedną płytę. Po prostu się nudziłam. Znowu odniosę się do Twoich słów - brakuje wyrazistości. Tylko to "Forget" dobre :)

    Zapraszam na nowy post (w końcu ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. I have never heard of this artist or album, so I will have to check it out ASAP. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Powiem Ci że nie dawno usłyszałam przez koleżankę piosenkę "everything everything" i raczej nie mój troszkę klimacik :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm, warto poznać :)

    Zapraszam na nowy post na The-Rockferry.blog.onet.pl. A w nim recenzja płyty - składanki - Goldfrapp i grafika z Laną Del Rey.

    OdpowiedzUsuń
  9. na Twoim blogu dowiaduje się o nowych i fajnych nutkach ;d

    OdpowiedzUsuń
  10. hej u mnie nowe notowanie zapraszam do glosowania na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl przykro mi nie znam tkaiej osoby :o(

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie kojarzę ^^
    Nowa recenzja: "Some Nights" fun. (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie znam jej, ale po Twojej recenzji wydaje mi się ta płyta interesująca. Jednak nie wiem, czy po nią sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Okładka piękna, muzyki jeszcze nie znam...

    OdpowiedzUsuń
  14. Carly Rae Jepsen "Kiss" (recenzja) // the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń