Archiwum

Recenzja albumu Miki "The Origin Of Love"

1. Origin Of Love
2. Lola
3. Stardust
4. Make You Happy
5. Underwater
6. Overrated
7. Kids
8. Love You When I'm Drunk
9. Step With Me
10. Popular Song
11. Emily
12. Heroes
13. Celebrate
14. Make You Happy (Miami Edit)

Mika to pochodzący z Libanu 29-letni wokalista, który już od najmłodszych lat interesował się muzyką. Liczne przeprowadzki i migracje z jednego kraju do drugiego wraz z rodzicami były źródłem zagubienia Michaela. Muzyka stała się dla niego czymś w rodzaju ucieczki, zaczął pisać własne piosenki, a z czasem zaczął myśleć o zajmowaniu się tym profesjonalnie. Mika zaprezentował się po raz pierwszy światu singlem "Grace Kelly", który stał się wielkim przebojem, a wydany w 2007 roku debiutancki krążek "Life In Cartoon Motion" sprzedał się w ponad 5 milionowym nakładzie. W tym roku ukazało się trzecie wydawnictwo Libańczyka. Co tym razem przygotował on dla słuchaczy?

Trzecią płytą w dorobku Miki jest "The Origin Of Love", która miała swoją premierę we wrześniu tego roku. Nad brzmieniem całości czuwało kilku producentów, których wokalista zaprosił do współpracy, między innymi Greg Wells, Pharell Williams, Dan Wilson, Nick Littlemore oraz Klas Ahlund. Efektem ich działań jest czternaście utworów utrzymanych w popowej stylistyce, z tym że jest to pop znacznie bardziej przystępny i prostszy niż jak to było w przypadku poprzednich płyt. Sam pop wokalista wraz z gośćmi urozmaicił elektroniką oraz delikatnymi rockowymi wstawkami, więc w rezultacie otrzymaliśmy łatwy w odbiorze pop-rockowy materiał, który po prostu umili nam czas i będzie się go łatwo słuchało.


Każdy, kto zna i bardzo lubi muzykę Miki, nie powinien czuć się zawiedziony po przesłuchaniu "The Origin Of Love". Jednak zagorzali fani mogą czuć niedosyt lub być zawiedzeni owym materiałem. Wokalista nadal "siedzi" w popie, bawi się swoim głosem, co daje przyjemny efekt. Nowe kawałki są energiczne i nie wymagają od słuchacza skupienia, gdyż są niezwykle chwytliwe i porywają do tańca. Słychać, że w takim repertuarze Mika czuje się najlepiej. Niestety nie wszystko jest tu takie, jakie być powinno - sporo tutaj niedopracowanych lub po prostu zbyt banalnych momentów. Niestety płytę trzeba określić mianem przeciętnej. Na pewno poziom albumu jest obniżony przez teksty piosenek. Wokalista skupia się na miłości, jednak jego "rozważania" mogą być dla odbiorców trochę niestworzone i nierealistyczne. Sam Mika przed wydaniem krążka mówił: "To płyta o zwariowanej miłości i tolerancji". Dużo tutaj o ogromnym szczęściu płynącym z miłości, co może wydać się zbyt przesłodzone.

Przyjrzyjmy się teraz piosenkom z trzeciego krążka Londyńczyka. Pokłady elektroniki zawarte zostały w "Stardust", czyli bardzo tanecznej i synth-popowej piosence. Słychać w niej śmiałe odwołania do brzmień z połowy lat osiemdziesiątych i po raz kolejny Mika zadziwia swoim ciekawym głosem. Jak widać, wokalista nie oparł się modzie i postanowił dodać do swojej muzyki jakiś pierwiastek elektroniki. Taką stylistykę znajdziemy także w "Overrated", które idealnie nadawałoby się na klubowy hit, w nieco dziwacznym "Make You Happy" i otwierającym płytę "Origin Of Love". Album w pierwszej kolejności promował napisany przez Pharella Williamsa kawałek "Celebrate", który przywołuje na myśl dawne dokonania Madonny. "Love You When I'm Drunk" bardzo kojarzy mi się ze "starym" Miką i ten numer powinien zadowolić niepocieszonych fanów. W "Popular Song" Mice wokalnie towarzyszy amerykańska wokalistka Priscilla Renea. Oboje bawią się swoimi głosami, nawet próbują rapować, co dało interesujący efekt. Fani ballad będą jednak zawiedzeni. Spokojny utwór "Underwater" nie dorównuje znacznie lepszym pozycjom z dwóch poprzednich krążków. Co prawda, słucha się go całkiem dobrze, ale nie brzmi zbyt oryginalnie i wydaje mi się, jakbym już coś takiego słyszała. Utrzymane w wolniejszym tempie "Kids" również nie powala na kolana. "Step With Me" wydaje mi się zbyt mdłe i jak na moje ucho, odstaje od reszty kawałków.

Z całej dyskografii Libańczyka najbardziej trafia do mnie jego drugi longplay "The Boy Who Knew Too Much". Zawsze jego muzyka była przeznaczona przede wszystkim dla niewymagających słuchaczy i ma sprawiać dużo przyjemności. Jednak na nowym albumie wokalista skierował się ku bardziej tanecznej i klubowej stylistyce, co było mało oryginalnym posunięciem. Brakuje mi na nim jakiegoś przodującego kawałka, czegoś na naprawdę wysokim poziomie. Wszystko jest przeciętne i wypada blado na tle dawnych piosenek.

Ocena: 5/10

17 komentarzy:

  1. nigdy nie interesowałem się jego twórczością... ale znam za to "Relax, take it easy" i mam jakiś sentyment do tego utworu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam, jak kiedyś, kiedy byłam młodsza, skakałam na łóżku, śpiewając razem z nim "Grace Kelly", puszczone na cały regulator ;p Ale teraz, wydaje mi się, że po prostu z niego wyrosłam. Nie podoba mi się już ten, momentami 'słodki', sposób śpiewania. Przesłuchałam "The Origin..." parę dni temu, ale uważam, że jest to najsłabsza płyta Miki. Oglądałaś może kiedyś jego koncert? Ja byłam wręcz zszokowana. Nie wygląda na takiego szaleńca :) Naprawdę, na scenie rozwala system ;) I generalnie cały show jest ciekawie zrobiony, z przebraniami i wgl.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam tylko "Celebrate" i jakiegoś szału nie ma..

    OdpowiedzUsuń
  4. Słuchałam i też uważam, że to najsłabsza płyta... Chociaż kilka piosenek mi wpadło w ucho :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam Miki, ale może zapoznam się z jego muzyką :)

    OdpowiedzUsuń
  6. LOVE Mika. Awesome review of this album; I need to check it out ASAP! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nn :) [Złoty-Gramofon]

    OdpowiedzUsuń
  8. Mika... Zdolny facet, wszystko fajnie pięknie ale do mnie nie trafia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Odważna ta elektronika. Nawet za bardzo. Troszkę mi nie podszedł ten album.

    OdpowiedzUsuń
  10. Znam tylko "Relax" i na tym chyba zakończę ;)
    Nowa recenzja: "Our Version of Events" Emeli Sandé (fizzz–reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  11. Znam "Relax" oraz "Grace Kelly", przy czym tego drugiego już nie pamiętam, ale ten pierwszy utwór zawsze mi się podobał, ma coś w sobie :) Żadnego albumu od niego nie znam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie znam wykonawczy:(
    ZAPRASZAM DO GŁOSOWANIA NA PLEBISCYT 2012!!!GŁOSOWAĆ MOŻNA CODZIENNIE DO 31 LISTPADA. WYNIKI BĘDĄ 1 GRUDNIA.

    OdpowiedzUsuń
  13. Znam go z takich utworów jak "relax" czy "Grace Kelly". Na razie nie ciągnie mnie do jego twórczości.

    Leona Lewis "Glassheart" (recenzja) // the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń