Archiwum

Recenzja albumu Adele "19"

1. Daydreamer
2. Best For Last
3. Chasing Pavements
4. Cold Shoulder
5. Crazy For You
6. Melt My Heart To Stone
7. First Love
8. Right As Rain
9. Make You Feel My Love
10. My Same
11. Tired
12. Hometown Glory

Rok 2008 niewątpliwie należał do 19-letniej wówczas brytyjskiej debiutantki Adele Laurie Blue Adkins. Po ukończeniu szkoły BRIT School for Performing Arts & Technology w Croydon szybko dostała ofertę od pewnej wytwórni. Po nagraniu kilku dem i umieszczeniu ich na Myspace, gdzie zyskały sukces, podpisała kontrakt z wytwórnią XL Recordings. Singiel "Chasing Pavements" oczarował słuchaczy, którzy zachwycali się wokalem Brytyjki. Utwór sprawił, że jeszcze przed wydaniem pierwszej płyty okrzyknięto ją nadzieją Wielkiej Brytanii. Zaczęły się również porównania do Amy Winehouse i Duffy. Swój talent udowodniła wydanym pod koniec stycznia 2008 roku longplayem, który przebojem wdarł się na 1. miejsce brytyjskiego notowania.

Jej debiutancki krążek "19" zawiera dwanaście klasycznych kompozycji będących swoistą mieszanką soulu, R&B, jazzu, bluesa i popu - tego z najwyższej półki. Adele zdaje się mieć już od początku pomysł na swoją karierę. Nie chce zwracać na siebie uwagi poprzez głośną, przebojową muzykę i liczne skandale, raczej stawia na poruszające kompozycje. Porównania jej do Amy Winehouse można uznać za bezpodstawne. Oprócz tego, że obie panie są posiadaczkami oryginalnych głosów (Amy była), to dostrzec można różnice w brzmieniu. Zmarła artystka obracała się w zupełnie innych klimatach - sięgała po jazz i rhythm and blues. Bardziej właściwe wydawałyby się porównania Adele do Duffy, która debiutowała w tym samym roku. Obie artystki nagrywają podobną gatunkowo muzykę.


Atutem tego krążka jest niewątpliwie lekko zachrypnięty i mocny głos Brytyjki. To on gra tutaj pierwsze skrzypce. Raz dosięga najwyższych rejestrów, żeby później dojść do tych bardzo niskich. Słuchając go, czasem wyczuwa się podobieństwo do takich legendarnych artystek jak Etta James czy Billie Holiday. Mimo swojego młodego wieku piosenki z krążka ukazują wokalistkę jako dojrzałą kobietę, która przeżyła nieszczęśliwą miłość. Jednak tematyka piosenek nie budzi w słuchaczu znużenia, gdyż opisane rozczarowania i rozterki nie mają w sobie infantylizmu.

Głównym celem piosenek z debiutu Adele jest wzbudzenie w słuchaczach emocji, więc podkład został ograniczony do minimum. Na pierwszym planie jest głos brytyjskiej artystki, a instrumenty dodają całości smaczku. Adele towarzyszą takie instrumenty jak fortepian, gitara akustyczna i smyczki. Jednak wokalistka zadbała o to, by słuchacz nie zanudził się w trakcie zapoznawania się z krążkiem. Tak więc w rezultacie otrzymaliśmy podobną ilość i ballad, i tych nieco szybszych piosenek. W każdej z nich odnajduje się ona doskonale.

Płytę otwiera niezwykle nastrojowe "Daydreamer". Jest to akustyczny utwór, w którym wokalistka ukazuje swój charakterystyczny głos. Jest on dowodem na to, że nie potrzeba bogatych aranżacji, by stworzyć przykuwający uwagę utwór. Niesamowitą wrażliwość Adele słychać w takich emocjonalnych balladach jak "Hometown Glory" i "Make You Feel My Love". Pierwsza z nich jest niebywale urzekająca, nie potrafię powiedzieć o niej niczego złego. To jedna z piękniejszych ballad jakie słyszałam. Ma dopracowany tekst, klasyczny podkład i świetny wokal, którym wokalistka doskonale operuje. Druga ballada to cover piosenki autorstwa Boba Dylana - Adele sprostała wyzwaniu i nagrała bardzo przyzwoitą wersję tego utworu. Mamy tutaj również jazzowe inspiracje, czego przykładem jest "My Same". W tej piosence głos wokalistki brzmi bardzo intrygująco, a podkład jest bardzo miły dla ucha. Adele również kieruje swoje brzmienie w bardziej popowym kierunku - jak na przykład w pozycjach "Tired", "Chasing Pavements" i "Melt My Heart To Stone". "Tired" bardzo wyróżnia się na tle reszty utworów, głównie za sprawą ciekawych elektronicznych dźwięków. To fajna odmiana od spokojnych i wzruszających ballad. Drugi singiel promujący płytę, czyli "Chasing Pavements", to przyjemna popowa propozycja z elementami soulu i rhythm and bluesa. Mogę szczerze polecić także żywsze "Cold Shoulder", które nosi w sobie elementy funku i rhythm and bluesa - jest to pozycja niczego sobie. Żeby nie było tak kolorowo, muszę powiedzieć, że album posiada trochę niedociągnięć i nie jest do końca dopracowany. Nie przypadły mi do gustu takie kompozycje jak "Best For Last" z elementami country, "Crazy For You" i "First Love" przypominające kołysankę.

Adele nagrała różnorodny, ale spójny album. Utalentowana artystka i urzekająca warstwa muzyczna czynią to dzieło materiałem z wyższej półki. Mimo wad zdecydowaną większość stanowią tutaj wysokiej jakości kompozycje, które ukazują dojrzałość Brytyjki mimo jej młodego wieku. Obok tego albumu i tej artystki nie da się przejść obojętnie. "19" to zapowiedź świetnej kariery muzycznej i po prostu dobry krążek. Warto posłuchać.

Ocena: 7/10

23 komentarze:

  1. Słuchałem tej płyty nie raz, ale niestety dopiero po "21". Kocham "Chasing Pavements" (znałem to ale nie wiedziałem kto śpiewa) i "Hometown Glory". Świetna recenzja :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam płytę i powiem, że też dobra jak 21.;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Na moim książkowym blogu znajdziesz też recenzję biografii Adele. Płytę też recenzowałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. lubie pojedyncze piosenki :>

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dla mnie płyta zasługuję na ocenę 10/10 i jest o wiele lepsza od "21". Kocham Adele, a to jedna z moich ulubionych płyt ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Adele ma Fajne Piosenki : )
    Obserwujemy ?
    Pozdrawiam ! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wolę "19" niż "21". "19" jest bardziej naturalne. ie zgodze się jednak z pierwszym zdaniem. W 2008 zadebiutowała obok Adele Duffy i to wówczas ona (i jej album "Rockferry") zdobył większą popularność. Dziś role się niestety zamieniły.

    Zapraszam na nowy post na The-Rockferry.blog.onet.pl, gdzie znajdziesz recenzję nowej płyty Amy MacDonald.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam w planach zapoznanie się z tą (jak i drugą) płytą Adele, ale kto wie, kiedy to nastąpi :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej u mnie nowe notowanie serdecznie zapraszam do glosowania na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl pozdro adele ma suoer piosenki ale tej shyfall jakos nie lubie nie przemawia do mnie

    OdpowiedzUsuń
  10. One of the best albums in history - love it!! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie Adele skrajnie usypia. Ta płyta nie jest wyjątkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Widać, że to nie twoja pierwsza napisana recenzja, masz już w miarę wyrobiony swój styl i myślę, że za jakiś czas będzie naprawdę dobrze :) Na przyszłość - nie pisz takich długich recenzji. Czytelnicy nie lubią czytać długich wpisów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za konstruktywną opinię - doceniam :) Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Adele jest świetna, bardzo lubię tę płytę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Szczerze mówiąc, słyszałam tylko "21", ale po Twojej recenzji zamierzam przesłuchać i "19" ;) U mnie 2 nowe posty - zapraszam! [HilaryVault]

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja jednak bardziej wole "21"...

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na The-Rockferry.blog.onet.pl, gdzie pojawiła się recenzja "American idiot" Green Day.

    OdpowiedzUsuń
  17. Wolę "21" :) Choć "Hometown Glory" to chyba jej najlepsza piosenka.

    Nowa recenzja: nowa płyta P!nk (http://fizzz-reviews.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  18. hej serdecznie zaoraszam do glosowania na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl i czekam na koljeną notke pozdro

    OdpowiedzUsuń