Archiwum

Recenzja albumu Rihanny "Unapologetic"

1. Phresh Out The Runway
2. Diamonds
3. Numb
4. Pour It Up
5. Loveeeeeee Song
6. Jump
7. Right Now
8. What Now
9. Stay
10. Nobody's Business
11. Love Without Tragedy / Mother Mary
12. Get It Over With
13. No Love Allowed
14. Lost In Paradise

Coroczne wydawanie nowych płyt przez Rihannę stało się już tradycją. I w tym roku nie mogło być inaczej - końcem roku wokalistka uraczyła nas swoim kolejnym krążkiem. Panna Fenty od wielu lat cieszy się niesłabnącą popularnością i ogromną ilością fanów, czego dowodem jest ilość sprzedanych płyt i otrzymanych nagród. Nie ważne, co by nagrała, zawsze spotka się z dużym zainteresowaniem. Czy jej najnowszy materiał zawiera potencjalne przeboje?

Dzisiaj mowa będzie o "Unapologetic", czyli siódmej w dorobku Rihanny płycie. Całość zawiera w sumie czternaście piosenek reprezentujących kilka różnych gatunków muzycznych. Tak więc znaleźć tutaj możemy elektronikę, dance, dubstep, hip-hop, pop i mały pierwiastek R&B. W trakcie nagrań pochodząca z Barbadosu Robyn skorzystała z pomocy wielu producentów (m.in. StarGate, Benny Blanco, Chase & Status, David Guetta) i muzyków. Sama nie miała zbyt dużego wkładu w swój nowy materiał (praktycznie zerowy), co trochę źle o niej świadczy. Ogólnie rzecz biorąc każdy z producentów najwyraźniej miał całkiem inny pomysł na dzieło Rihanny, co wpłynęło na jego niespójność i chaotyczność.


Muzyka Rihanny staje się coraz bardziej przebojowa, a utwory utrzymane są stylistyce odpowiadającej obecnie panującym trendom w muzyce. Na tej płycie jest parę potencjalnych hitów, co raczej nie jest zaskoczeniem - od paru lat wokalistka ma w tym temacie duże doświadczenie, nieważne czego się dotknie, zamienia się w sukces. Ostatni krążek "Talk That Talk" niespecjalnie przypadł mi do gustu - większości piosenek zwyczajnie nie da się słuchać. Płyta była utrzymana w elektropopowej i klubowej stylistyce, z elementami dancehallu i dubstepu. Po pierwszym odpaleniu "Unapologetic" spisywałam ten krążek na straty, ale po którymś z kolei przesłuchaniu stawiam go wyżej niż "Talk That Talk".

"Right Now" wyprodukowane przez Davida Guettę nie ma w sobie nic z oryginalności - to słaby, typowo klubowy kawałek. W moim przypadku taka rąbanka dosłownie rani uszy, to kompletnie nie moje klimaty. W podobnej konwencji utrzymany jest otwierający płytę zadziorny track "Phresh Out The Runway" (również autorstwa Guetty). Na szczęście tej pozycji da się słuchać, chociaż o zachwytach nie ma tutaj mowy. W wielu utworach Rihannie partnerują inni artyści, łącznie jest ich pięciu. Zainteresowanie od początku budził utwór nagrany wspólnie z Chrisem Brownem. Jednak "Nobody's Business" skierowane w kierunku źle życzących im osób jest bezbarwne i zbyt przesłodzone. Słabo wypada również duet z Eminemem o tytule "Numb". Raper nie wypada przekonująco, ale sama melodia jest jeszcze do zniesienia. W niektórych momentach głos Rihanny jest niesamowicie irytujący. Oszczędne aranżacyjnie "Get It Over With" to najdelikatniejszy track na płycie - przyciąga uwagę, ale na krótko.

Nawet te wolniejsze kawałki okraszone zostały nowoczesnym bitem, jak na przykład w singlowym "Diamonds", "Lost In Paradise" czy "What Now". Wspomniany singiel został napisany przez australijską artystkę Się Furler, która specjalizuje się właśnie w wolniejszych kawałkach. Dzięki jej pomocy i wpadającej w ucho melodii kolejna piosenka Rihanny stała się radiowym hitem. Warto zwrócić uwagę, iż Barbadoska pokazała się w niej z nieco odmiennej strony. "What Now" zaczyna się spokojnie i bardzo emocjonalnie, ale w późniejszych momentach jęczący głos Rihanny jest nie do zniesienia. Na drugi singiel wybrano "Stay" z gościnnym udziałem Mikky Ekko. Jest to klasyczna ballada z podkładem ograniczonym praktycznie do minimum - słychać tylko prostą grę pianina.

Jak widać, większość numerów nie przypadła mi do gustu - już na kilometr czuć od nich radiową konwencję i nastawienie na listy przebojów. Na szczęście wśród tych potworków miejsce znalazły również nieco ciekawsze i ambitniejsze utwory. Moim absolutnym faworytem jest złożone z dwóch kompozycji "Love Without Tragedy / Mother Mary". Całość utrzymana jest w klimacie lat osiemdziesiątych i ma nieco dramatyczny nastrój. Czegoś tak ciekawego Rihanna nie nagrała od bardzo dawna. Świetnie słucha mi się "Pour It Up", które ma przyjemny i stonowany, ale nowoczesny podkład. Wymieszano w nim hip-hop i rhythm and blues. Spokojne "No Love Allowed" nosi w sobie elementy reggae, co czyni ten utwór radośniejszym. Dubstepowe "Jump" jest znośne, chociaż nieco zbyt chaotyczne - mimo to wypada najlepiej spośród pozostałych piosenek z szybszym tempem. Leniwe rhythm and bluesowe "Loveeeeeee Song" byłoby o wiele lepsze bez udziału rapera Future.

Większość "Unapologetic" wypełniają typowe zapychacze, nijakie, mało oryginalne piosenki. Jednak jest parę nieco lepszych i ciekawszych kawałków, którym warto się przyjrzeć i do których czasem powrócić w przyszłości. Mam wrażenie, że Rihanna z płyty na płytę ma coraz mniej do powiedzenia, jeśli chodzi o zawartość swoich albumów i całkowicie przystaje na propozycje współpracujących z nią producentów. Jej nowe dzieło jest zróżnicowane, ale złożone z wielu przypadkowych elementów, przez co straciło swoją spójność.

Ocena: 4/10

22 komentarze:

  1. W pełni zasłużona ocena. Od tego albumu gorsza jest tylko nowa płyta Ke$hy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uważam, że płyta "Unapologetic" jest lepsza od "Talk That Talk". Moje ulubione kawałki to "Diamonds", "Stay".:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z kolei od Keshy gorszy jest jedynie nowy Pitbull.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.youtube.com/watch?v=6_W_xLWtNa0

    OdpowiedzUsuń
  5. mi sie nowy krążek podoba. Znalazłam kilka godnych uwagi kawałków (Stay, No love allowed, Diamonds)

    Zapraszam na recenzje płyty "Looking 4 Myself" Ushera (jest razem z recenzją Chrisa Brown). http://the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Póki co nie znam tego albumu, ale jestem masochistką, więc prędzej czy później przesłucham go ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Repertuar Rihanny nie bardzo do mnie trafia :/
    Zapraszam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  8. miResena powraca! Serdecznie zapraszam na pierwszy post ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kompletnie mi się nowy krążek RiRi nie podoba. Zdecydowanie wolę "Talk that Talk". I o ile jeszcze zdarzą się jej W MIARĘ ciekawe momenty (choć ja tu widzę AŻ jeden dobry numer - "Love Without Tragedy / Mother Mary"), tak zaraz pojawiają się takie "Right Now", "Jump" czy "Numb", które są po prostu dnem den.
    Nowa recenzja: "Mutter" Rammstein (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  10. nie słuchałem jeszcze całej unapologetic, wydaje mi się że Diamonds jest faworytem do Grammy, a ze wszystkich płyt Rihanny najbardziej lubię Loud

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedyś byłam fanką RiRi. Dzisiaj nie mogę jej słuchać. Nie wiem co się z nią stało ,ale to co teraz robi zasługuję na pomstę do nieba.
    Pozdrawiam, True-Vilain.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. O, nowy wygląd. Całkiem ładny, chociaż przyznam, że wolałem ten czarny szablon. Taki mroczny ^^
    Nowa recenzja: "What Lies Beneath" Tarja (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślałam, że blogi pomyliłam O.o Fajnie, że trochę rozjaśniłaś, ale mi bardziej podobał się stary wygląd i układ.

    Zapraszam na nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl, w którym pojawił się ranking najlepszych albumów 2012 roku.

    OdpowiedzUsuń
  14. I so need to check this album out - absolutely LOVE Rihanna!! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nowa recenzja: "Bawię się świetnie" Ania (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  16. Rihanna powinna się skupić nad jakością płyt, a nie nad ich ilością :)

    OdpowiedzUsuń
  17. niestety nie piałam jeszcze okazji przesłuchać, ale jestem ciekawa co Rihanna przygotowała tym razem. U mnie nowy post zapraszam www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Ostatnia z cyklu "świąteczne recenzje": "The Spirit Indestructible" Nelly Furtado (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  19. Z tego albumu słyszałem tylko "Diamonds" i nie sądzę, abym słyszał coś więcej, bo na cały album chyba się nie skuszę. Wolę np. "Królestwo" Huntera a recenzję tego albumu znajdziecie na: http://bit.ly/Vr0oDW Dodam, że jest to moja pierwsza recenzja, więc zależy mi na Waszej ocenie :).

    OdpowiedzUsuń