Archiwum

Recenzja albumu Black Eyed Peas "Elephunk"

1. Hands Up
2. Labor Day (It's A Holiday)
3. Let's Get Retarded
4. Hey Mama
5. Shut Up
6. Smells Like Funk
7. Latin Girls
8. Sexy
9. Fly Away
10. The Boogie That Be
11. The Apl Song
12. Anxiety
13. Where Is The Love?
14. Let's Get It Started

Amerykańskiej grupy Black Eyed Peas chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Rozpoczęła ona swoją działalność w Los Angeles w 1992 roku (jeszcze jako Atban Klann), początkowo występowała jako Atban Klann i dwukrotnie zmieniała swój skład. Przez dłuższy czas zespół reprezentował brzmienie będące mieszanką hip hopu, rapu, funku i popu, a ich dwa ostatnie krążki to zabawa z elektroniką i muzyką klubową. Do dnia dzisiejszego formacja wylansowała sporo hitowych singli. Dzisiaj przyjrzę się albumowi, na którym po raz pierwszy wokalnie udzielała się Fergie, oraz który okazał się przełomowy w ich karierze.

Wydany nakładem Interscope Records w 2003 roku album "Elephunk" to zbiór czternastu wyprodukowanych z rozmachem utworów. Głównym producentem omawianych dzisiaj piosenek jest will.i.am - to on obok Rona Faira i apl.de.apa odpowiada za podkład muzyczny i warstwę liryczną krążka. Dzięki nim zespół zaczął być kojarzony z taką stylistyką jak mieszanka rapu i R&B.

Dwa poprzednie krążki były w całości hip-hopowe, a na "Elephunk" członkowie grupy postanowili wymieszać takie klimaty z popem, funkiem i dancehallem. Mam sentyment do dawnego Black Eyed Peas i po prostu dobrze mi się słucha tych piosenek. Są lekkie, niewymuszone i dobrze wyprodukowane. Miło do nich powrócić, podczas gdy aktualnie will.i.am za bardzo eksperymentuje z elektroniką, co nie wychodzi ani jemu, ani BEP na dobre. Większość utworów na tej płycie naprawdę mi się podoba, Black Eyed Peas przygotowali kawałki szybkie i przebojowe, ze średnim tempem i nieco wolniejsze. W przypadku każdego z nich mamy do czynienia ze wpadającym w ucho refrenem i bogatym podkładem. Krążek jako tako nie posiada słabych momentów. Wszystko jest tu przemyślane, niesamowicie przyjemne dla ucha i szalenie pozytywne. Warto oczywiście zaznaczyć, że jest to muzyka stworzona z myślą o zabawie i miłym spędzeniu czasu.


Na pierwszy singiel wybrano "Where Is The Love?", które było strzałem w dziesiątkę. Utwór ma antywojenne przesłanie, porusza problematykę, która jest jak najbardziej aktualna w dzisiejszych czasach. Grupa śpiewa o wszechobecnej nienawiści, wojnach, konfliktach, terroryzmie i oczywiście braku miłości. Track został nagrany wspólnie z Justinem Timberlake'em. Osiągnął ogromny sukces i zdobył dwie Nagrody Grammy (w kategoriach "Record of the Year" i "Best Rap / Sung Collaboration"). Po tylu latach nadal słucha jej się znakomicie. Na drugi utwór promujący wybrano "Shut Up". Kawałek będący połączeniem rhythm and bluesa, popu i hip-hopu okazał się kolejnym dobrym posunięciem. Jest on utrzymany w umiarkowanym tempie, posiada powtarzane frazy, szybko wpada w ucho i pozostaje w pamięci na długo. Takie hity mało kto już nagrywa, a szkoda. Inne single to funkowe "Let's Get It Started" i "Hey Mama" z pierwiastkiem dancehallu. Oba bardzo dobrze mi się kojarzą i nadal są dla mnie świeże. Funkowe klimaty znajdziemy jeszcze w utworze "Smells Like Funk", a "Hands Up" to ciekawa dawka hip-hopu.

Rhythm and bluesowe "The Apl Song" jest utrzymane w nieco wolniejszym tempie i jest to według mnie perełka na tym albumie. Podoba mi się ten specyficzny klimat, szkoda, że całość trwa tylko trzy minuty. Chłopakom świetnie udało się wymieszać rap z rockiem, czego efektem jest energiczny track "Anxiety", w którym Black Eyed Peas wokalnie partnerują członkowie z grupy Papa Roach. Otrzymujemy świeży, ciekawy utwór, w którym amerykański zespół prezentuje się słuchaczom po raz kolejny z innej strony. Na "Elephunk" znajdziemy również odwołania w stronę latynoskich brzmień. Dowodem na to jest piosenka "Latin Girls". Siłą albumu są nie tylko energetyczne i przebojowe melodie, ale również świetny głos Fergie, który jest idealnym ubarwieniem większości kompozycji. W "Fly Away" wokalnie dominuje Fergie i jest to naprawdę godny uwagi track. Jej głos zmienia się w różnych momentach piosenki - raz jest delikatny, a później zdecydowany. W "Labor Day (It's A Holiday)" bardzo podoba mi się podkład. Pozostałe "The Boogie That Be" i "Sexy" może i trochę gubią się pośród wymienionych utworów, to mimo wszystko nie zaszkodzi dać im szansy.

"Elephunk" to kopalnia hitów i po prostu dobra muzyka. Jest bardzo różnorodnie i energicznie. Jak dla mnie to najlepsze czasy Black Eyed Peas w ich karierze, łącznie z kolejnym, utrzymanym w podobnym klimacie krążkiem "Monkey Business". Grupa ukształtowała własny, charakterystyczny styl, który niestety w późniejszych latach uległ zmianie. Warto jednak powrócić do starych hitów i sięgnąć po ten album.

Ocena: 7/10

17 komentarzy:

  1. O tak, w pełni się zgadzam z recenzją ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. znam tylko dwie piosenki.xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, kiedyś "Groszki" były moim ulubionym zespołem. Dzisiaj miło wspominam czasy fascynacji ich twórczością. Dziękuję, że zrecenzowałaś ten album. Pamiętam, że zamawiałam go do oceny. ;)
    Znalazłam kilka błędów: BEP tworzą nie od 1998 r. a od 1992 jako Atban Klann i od 1995 r. jako Black Eyed Peas, jednak ich pierwsza płyta jako BEP ukazała się w 1998 r.
    "Dwa poprzednie krążki były w całości hop-hopowe" Chyba hip-hopowe ;)
    Co do samej płyty to jest moją ulubioną od BEP. Uwielbiam te czasy i ten klimat. Najbardziej z całej płyty podoba mi się "Where is the love?" i "The apl song". Nie wiem czy wiesz, ale piosenka jest poświęcona pamięci brata apl.de.apa, który popełnił samobójstwo. To bardzo kontrastujący utwór w stosunku do tak pozytywnych piosenek jak "Hey Mama" czy "Shut Up".
    "Let's Get It Started" to również fajna piosenka. Szkoda, że dziś BEP takich już nie robi.
    Ahhh... wreszcie recenzje płyt o których mogłabym gadać godzinami <3
    Pozdrawiam, a u mnie nowa notka.
    True-Villain.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra recenzja ;) Co do płyty, znam tylko single, ale w przyszłości przesłucham krążek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj tej płyty zawsze z przyjemnością się słucha :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ha! U mnie tez o BEP :D. "Elephunk" bardzo dobry album, mogę słuchać bez końca. Zapraszam i pozdrawiam ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. One of the most awesome albums ever - I love to dance to it! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super. Where is the love? to kiedys kawal przeboju. Ooo a widze ze w playliscie tygodnia masz nowy Hurts. Podoba sie?

    OdpowiedzUsuń
  9. hej u mnie nowe notowanie serdecznie zapraszam do glosowania na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl :o) uwielbiam ta plyte BEP tam sa najlepsze piosenki jakie kiedykolwiek mieli np hey mama :o)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobry album. Takie BEP kupuję, nie to, co teraz :/

    Zapraszam na nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl. A w nim recenzja płyty "Here We Go Again" Demi Lovato.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam, jak dostałem ten krążek jakieś 7 lat temu. Ostatnimi czasy zniszczył mi go 2-letni siostrzeniec. Szkoda, bo mam z tym albumem masę miłych wspomnień.

    OdpowiedzUsuń
  12. Znasz moje zdanie o tej płycie. Świetna recenzja - zgadzam się na 200%. Zapraszam do siebie(w końcu usiadłem do pisania) :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedyś uwielbiałam Black Eyed Peas, właśnie tych piosenek słucha się z największą przyjemnością. Teraz nie przepadam za tym zespołem, bardzo żałuję że wykonują teraz całkowicie inną muzykę, bo może nadal byłabym ich fanką :) U mnie nowy post zapraszam www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Niewiele pamiętam z tego albumu. Bardzo podoba mi się jednak "Let's Get It Started". Brakuje mi takiego BEP, choć szczerze wolę drugą płytę z udziałem Fergie.
    Nowa recenzja: "Pastel" Closterkeller (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam "Shut up". Mam w planach przesłuchanie tego krążka, ale nie wiem kiedy to zrobię :)

    OdpowiedzUsuń