Archiwum

Recenzja albumu Justina Timberlake'a "The 20/20 Experience"

1. Pusher Love Girl
2. Suit & Tie
3. Don't Hold The Wall
4. Strawberry Bubblegum
5. Tunnel Vision
6. Spaceship Coupe
7. That Girl
8. Let The Groove Get In
9. Mirrors
10. Blue Ocean Floor



Milczał prawie siedem lat. Po świetnie przyjętym albumie "FutureSex/LoveSounds" postanowił zrobić sobie przerwę od muzyki i skupił się na karierze aktorskiej. Brak muzycznych newsów na jego temat coraz bardziej martwił jego fanów. Nietrudno było zauważyć, że wokalisty nie interesuje częste wydawanie płyt. Lecz nareszcie, pod koniec zeszłego roku Justin Timberlake zapowiedział premierę swojej nowej płyty, czym wiele osób, w tym mnie, zaskoczył. Po tylu latach bardzo wzrosły oczekiwania i obawy co do nowego materiału. Mimo wszystko wiedziałam, że Amerykanin nie wciśnie słuchaczom byle czego. Czy miałam rację?

Premiera jego trzeciej płyty "The 20/20 Experience" przypadła na marzec tego roku. Justin nie zaczął szukać dla siebie nowego repertuaru i nie postanowił wprowadzać do swojego brzmienia zaskakujących elementów. Jego trzecie długogrające wydawnictwo eksploatuje własny, wypracowany przez niego styl. Jednak "The 20/20 Experience" nie drepcze w miejscu. Na szczęście nie jest łudząco podobny do "Justified" czy "FutureSex/LoveSounds" - wokalista potrafi zaproponować coś nowego, inne rozwiązania. Stary dobry przyjaciel Timberlake'a, czyli Timbaland, został przez niego zaproszony do współpracy. Ponadto nad produkcją czuwał Jerome "J-Roc" Harmon oraz sam Justin.


Justin jako artysta wie, czego chce i konsekwentnie dąży wyznaczoną przez siebie ścieżką. Nie interesują go krótkotrwałe, przemijające trendy w muzyce, wciąż chce nagrywać popowe kawałki z nutką rhythm and bluesa, soulu i funku. W efekcie nie otrzymaliśmy odgrzewanego kotleta, tylko świeże, dopracowane dzieło, które przykuwa uwagę na dłużej. Podczas prac nad albumem wykorzystano żywe instrumenty - smyczki, fortepian, gitarę elektryczną, klawisze. Brak tutaj typowych radiowych hitów, każdy utwór wymaga od słuchacza skupienia i dogłębnego zapoznania się z nim. Bowiem Justin dojrzał, jest już bardziej świadomym artystą i otworzył nowy rozdział w swojej karierze muzycznej. Na krążku w wersji podstawowej znajdziemy tylko dziesięć nowych utworów, co może dla niektórych wydawać się zbyt małą ilością. Jednak długości tych utworów (niektóre trwają koło ośmiu minut) to rekompensują.

Pierwszym utworem, którego słuchacze mogli posłuchać po tak długiej przerwie, był singiel "Suit & Tie". Od niego głównie zależało to, czy ludzie zainteresują się jego nową muzyką. Na mnie zrobił jak najbardziej pozytywne wrażenie. Rozpoczyna się nieco hip-hopowo, a później mamy prawdziwie soulowe brzmienie, urozmaicone różnymi instrumentami. W efekcie kawałek jest nieco taneczny, w stylu retro, różniący się od tego, co jest grane w radiach. Wielki plus za to. W utworze gościnnie wziął udział Jay-Z, który przez chwilę użycza swojego głosu. Większą uwagę skupia na sobie ośmiominutowe "Mirrors" (drugi singiel). Ma energetyczny wstęp i mimo że to ballada, jest bardziej żywym utworem niż wspomniane przed chwilą "Suit & Tie". Refren jest bardzo miły dla ucha, a całość niesamowicie mi się podoba, posiada to "coś", co mnie urzekło od pierwszego przesłuchania. Momentami może przypominać "Cry Me A River" z debiutu, ale nie na tyle, by nazywać ten utwór jego kopią. "Tunnel Vision" brzmi bardzo nowocześnie, głównie za sprawą użycia elektronicznych brzmień (jednak w małej ilości). Pojawiają się nawiązania do rhythm and bluesa, występują smyczki i mocny bit. Jest różnorodnie i klimatycznie. To jeden z moich faworytów na "The 20/20 Experience" - Timbaland wykonał kawał solidnej roboty!

Bardzo różnorodnie prezentuje się również otwierające płytę "Pusher Love Girl". Zaczyna się niezwykle klimatyczną grą skrzypiec, która później zostaje zastąpiona rhythm and bluesowym brzmieniem. Nie powiem, wypadło naprawdę ciekawie. Reszta utworu zaskakuje zmianami tempa i klimatu, mamy elementy soulu i hip-hopu. Całość trwa około ośmiu minut, jednak nie odczuwa się tej długości. "Spaceship Coupe" to z kolei ciekawa ballada z pulsującym bitem. Soul miesza się z syntetyzatorami, jest futurystycznie i momentami zmysłowo. Wyrazistości dodaje gitarowa solówka. Mnie ten utwór szczególnie nie powalił na kolana, ale przesłuchać można. W "Don't Hold The Wall" Justinowi wokalnie partneruje Timbaland, ich głosy świetnie się uzupełniają. Powtarzana fraza w refrenie może być nieco nużąca, ale zaskakująca warstwa muzyczna rekompensuje wszystkie minusy. Orientalne brzmienia, dzikie okrzyki, przerobiony wokal Timbalanda - wszystko idealnie współgra i zaskakuje.

"Strawberry Bubblegum" jest dla mnie stanowczo za długie i moim zdaniem utwór powinien być krótszy przynajmniej o połowę. Podoba mi się jego nastrój i umiarkowany podkład, jednak to nie wystarczyło, bym słuchała go z przyjemnością do końca. W utworze "That Girl" chłopaki powstrzymali się z większymi eksperymentami. To nagranie brzmi chyba najbardziej klasycznie na krążku. Występuje parę elektronicznych "smaczków", ale w śladowych ilościach. Głównie mamy do czynienia z soulem, występują instrumenty dęte i gitara. Tanecznie się robi w "Let The Groove Get In", gdzie znajdziemy latynoskie wpływy. Utwór trochę nawiązuje do brzmienia z pierwszej płyty. Jest chwytliwy i energiczny, Justin wokalnie radzi sobie w nim świetnie. Longplay wieńczy hipnotyzująca ballada "Blue Ocean Floor". Spokojna i kojąca, przepełniona smutkiem. Prawdziwa wisienka na torcie.

Justin wydał jeden z lepszych popowych albumów ostatnich lat, który nie wprowadza żadnej rewolucji, a jest zbiorem różnorodnych kawałków, stanowiących spójną całość. Jego powrót można uznać za udany, gdyż postawił na przemyślane i wymagające utwory, a nie hitowe, szybko nudzące się nagrania. Nie sprzedał się i to się opłaciło. Szczerze mówiąc, wolę poprzedni krążek Justina, ale na tym mam kilku faworytów i na pewno będę do tego albumu wracać w przyszłości, bo naprawdę warto.

Ocena: 7/10

25 komentarzy:

  1. Nie znaaa...

    A nie, nie! Znam! Znam! Znam! Ale tylko single... które lubię!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mirrors i Tunnel Vision najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słuchałam tej płyty zaraz po premierze i teraz oprócz "Mirrors" nic nie pamiętam :( Przyjemna muzyka, ale szkoda, że nie zostaje w głowie.

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (Fantasia "Side Effects of You").

    OdpowiedzUsuń
  4. Płyta jest ciekawa bo słuchałm całej ale najbardziej mi się podoba Mirrors. Recenzja też ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo udany powrót Justina:) Uwielbiam "Mirrors" xD A już pod koniec roku czeka nas druga cześć albumu "The 20/20 Experience" ciekawy czy będzie lepszy?

    U mnie nowy post http://muzycznomaniaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. hej na www/listamegaprzebojowalicia.bloog.pl jest nowe notowanie serdecznie zapraszam do glosowania :o) z tej plyty podoba mi się Mirrors ale osobiściw wole te starsze piosenki Justina pozdro

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiepsko znam jego twórczość, chociaż może w wolnej chwili przesłucham jakiś krążek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo niedawno sluchalem tego albumu i mam calkiem pozytywne wrazenia. Kawal dobrej roboty w wykonaniu Justina.

    OdpowiedzUsuń
  9. totalnie nie moje klimaty :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeszcze nie słuchałem, jednak głosy są przede wszystkim pozytywne :)
    U mnie do końca wakacji ankiety na Wakacyjny Hit XXI wieku. Zapraszam do głosowania co tydzień. :) http://polandtop20.blogspot.com/p/wakacyjny-hit-xxi-wieku.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Ewelina, wy, kobiety, pokochacie każdy utwór, w którym udziela się Justin. Czyż nie? :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Wprawdzie to nie mój klimat, jednak krążek naprawdę przemyślany i dopracowany do ostatniego szczegółu. Ma moje uznanie :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nową recenzję.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na http://mybestmusic.blog.pl/ pojawiło się NN. Zobacz jaka gwiazda jest na samym szczycie notowania

    OdpowiedzUsuń
  14. uwielbiam go i jego piosenki <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubię tę płytę. Według mnie przyćmiła wszystkie dotychczasowe krążki od Justina :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Całkowicie się zgadzam z twoją recenzja. Szanuję Justin'a za to, że nie poszedł w komercję, a zrobił coś, co pewnie najbardziej lubi robić i co robi od początku. Album tak sobie przypadł mi do gustu, ale żeby nie było, "Mirrors" uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. "Mirrors" mi się nie podoba, wolę "Suit & Tie". U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Album jest ok, jednak dużo bardziej podobał mi sie poprzedni.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak dla mnie najlepszy album Justina Timberlake'a. Dojrzały, nieco soulowy. Kocham "Blue Ocean Floor".
    Nowa recenzja: "Pink Friday: Roman Reloaded" Nicki Minaj (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  20. U mnie nowe notowanie wejdź i zobacz kto na podium
    http://muzycznomaniaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Z tej płyty znam jedynie ,,Mirrors", jakiś tydzień temu cały czas tego słuchałam, świetna piosenka ale jakoś szybko mi się znudziła www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. chociaż pewien dres określił mnie ostatnio jako "rokówkę" i dużo racji w tym jest to (uwaga zdradzam swój sekret) jestem wielką fanką Justina. Po "futuresex/lovesound" dosłownie oszalałam na jego punkcie. potrafiłam na okrągło oglądać jego koncert (Justin tańczy, a te chórki - nikt takich nie ma). wiec kiedy się dowiedziałam, że on jest nagle aktorem, to trochę mnie to zasmuciło. tym bardziej czekałam na nowy album. i teraz w sumie nie wiem co myśleć. może tak bardzo spodobało mi się "futuresex...", że jedyne co by mnie zadowoliło to jego ciąg dalszy, ale nowy krążek średnio mi się podoba. ale Justin jest absolutnym mistrzem, nie ma co, i szacun dla niego, że nie idzie za trendami, tylko robi swoje. a tak na marginesie, wyskakujący z każdego kąta Timbaland zaczyna mnie drażnić ;p chociaż teraz jest go już mniej niż za czasów "Loose" Nelly Furtado.

    OdpowiedzUsuń
  23. Czytam pozytywne opinie nt. tego krążka i aż czasami nabiera się ochoty, żeby go przesłuchać, ale sobie przypominam, że nie przepadam za Justinem, więc sobie daruję :)

    OdpowiedzUsuń