Archiwum

Recenzja albumu Yeah Yeah Yeahs "It's Blitz!"

1. Zero
2. Heads Will Roll
3. Soft Shock
4. Skeletons
5. Dull Life
6. Shame And Fortune
7. Runaway
8. Dragon Queen
9. Hysteric
10. Little Shadow



Pewnie wielu osobom nazwa zespołu nic nie mówi, dlatego w paru słowach postaram się go przedstawić. Yeah Yeah Yeahs to indie rockowy band powstały w Nowym Jorku w 2000 roku. Początkowo supportowali takie zespoły jak The Strokes czy The White Stripes, co przyniosło im większą popularność. Już pod koniec 2001 roku ukazała się ich debiutancka EP-ka, a pierwszy studyjny album ujrzał światło dzienne dopiero dwa lata później. Moja przygoda z muzyką Yeah Yeah Yeahs rozpoczęła się całkiem niedawno. Zachęcona pozytywnymi recenzjami na temat muzyki tego zespołu postanowiłam sama przekonać się, czy jest się czym zachwycać. Zespól powrócił w kwietniu tego roku z czwartym krążkiem zatytułowanym "Mosquito". Dzisiaj jednak wezmę na warsztat jego poprzednika z 2009 roku.

Podczas pracy nad "It's Blitz!" zespół po raz pierwszy sięgnął po keyboard. Początkowo nie planowano użyć go w jakimś większym stopniu, ale doszło do tego, że instrument dotrwał do końca sesji nagraniowych. Na trzecim albumie Yeah Yeah Yeahs usłyszymy muzykę z pogranicza indie rocka, alternatywy i popu, gdzieniegdzie podszytą elektronicznymi motywami. Muzycy zaczęli inspirować się synthpopem i disco z lat 80. Osoby, które pokochały zespół za garażowe brzmienie z pierwszej płyty, mogą być lekko zawiedzione materiałem na "It's Blitz!". Można się obawiać tego, czy muzyka na tej płycie jest banalna i tania i prezentuje się zdecydowanie słabiej w porównaniu z poprzednikami. Czy w efekcie otrzymaliśmy słabszy materiał? Pora się przekonać.


Można pokusić się o stwierdzenie, że z płyty na płytę band coraz bardziej się rozwija. Pierwszy longplay "Fever To Tell" był głośny i za bardzo chaotyczny, kolejny "Show Your Bones" prezentował znacznie dojrzalsze oblicze formacji i bardziej uporządkowane granie. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwały się gitary, jednak one najprawdopodobniej znudziły się YYY, gdyż na trzecim krążku zostały w pewnym sensie przyćmione przez syntetyzatory. Mimo to płyta nie jest dyskotekowa, gdyż tuż obok tanecznych brzmień przewijają się ballady. Dla artysty ważne jest, by nie powielać starego brzmienia i nie kopiować wcześniejszych płyt i stawiać na rozwój. Yeah Yeah Yeahs potrafią zaskoczyć słuchaczy i z każdą płytą zapuszczają się w inne muzyczne rejony, co trzeba ocenić na plus. "It's Blitz!" nie jest albumem słabym, tylko spokojniejszym i mniej krzykliwym.

Otwierające całość nagranie "Zero" (i jednocześnie pierwszy singiel) to przykład zabawy Yeah Yeah Yeahs z elektronicznymi brzmieniami. Końcówka kojarzy mi się z jednym z utworów Goldfrapp. Inspiracja czy nie, w każdym razie wyszło fajnie. Utwór nadawałby się na niejedną imprezę, a miłośnicy tanecznych brzmień będą nim usatysfakcjonowani. W "Heads Will Roll" wokalistka ma okazję pokazać swoją zadziorność. Jej głos niekiedy przybiera subtelne i delikatne formy. Utwór jest połączeniem indie rockowych brzmień i popu, a całość wieńczy gitarowa wstawka.

Najbardziej wyrazistym utworem na płycie jest "Dull Life". Zaczyna się spokojnie, prawdziwa dźwiękowa eksplozja ma miejsce w refrenie. Karen O. daje popis swoich wokalnych możliwości, jej głos idealnie współgra z dynamicznym podkładem. Dodam jeszcze, że bardzo przypadł mi do gustu tekst. Wokalistka świetnie przekazała wszystkie emocje. To jeden z moich faworytów z tego krążka. Słuchacz nie powinien pozostać obojętny na podszyte dyskotekowym rytmem "Dragon Queen". Ciekawe dźwięki gitary rozbrzmiewające w tle, syntetyzatory i rytmiczna gra perkusji składają się na udaną aranżację. "Soft Shock" to mój kolejny faworyt. Podobają mi się gitary wymieszane z pulsującym bitem - mieszanka niezwykle przyjemna dla ucha. Nietrudno zauważyć, że Yeah Yeah Yeahs nadal posiadają umiejętność do tworzenia energetycznych kawałków, w tym przypadku idealnych na parkiet.

Oprócz tego amerykańscy muzycy przygotowali spokojniejsze, mniej zadziorne kawałki. Cieszyć może fakt, iż wokalistka potrafi odnaleźć się w różnych stylistykach, czym udowadnia swoją wszechstronność.  W "Hysteric" pokazuje się z nieco łagodniejszej strony i jej głos nie ma takiego pazura jak w innych kawałkach. Mimo to piosenka nie traci na swojej jakości, lecz momentami może wydawać się przynudnawa. Podobnie jest w "Little Shadow". Osoby spragnione subtelnego oblicza Karen O. powinny sięgnąć po ten utwór. Ma charakter kołysanki i niestety mnie usypia. Chyba jednak wolę bardziej dynamiczną stroną Yeah Yeah Yeahs. Wieje nudą także w "Skeletons" - jak na moje ucho, utwór powinien być o połowę krótszy lub użyty jako intro otwierające całość. "Runaway" rozpoczyna się dźwiękami pianina, które zapowiadają spokojną balladę. Tak jest przez pierwszą zwrotkę i refren. Później aranżacja nabiera rozpędu i podkład nie jest już tak minimalistyczny - piosenka staje się bogatsza w dźwięki. Niezwykle podoba mi się w niej wokal Karen O., momentami przybierający dramatyczny wyraz.

Muzycy świetnie wykorzystali syntetyzatory, które brzmią bardzo nowocześnie w towarzystwie instrumentów. "It's Blitz!" posiada sporo minusów, w wielu utworach brakuje dawnej energii typowej dla Yeah Yeah Yeahs, jest po prostu zbyt grzecznie i mdło. Mimo tych was płyta wprowadza mnóstwo świeżości do muzyki popowej i chciałabym, żeby tak właśnie wyglądał nowoczesny pop. Myślę, że Yeah Yeah Yeahs mają jeszcze sporo do powiedzenia i z chęcią sięgnę po ich najnowszy album.

Ocena: 6/10

23 komentarze:

  1. Słyszałem o YYYs, ale nie znam dobrze ich muzyki :P
    Nowa recenzja: "DEMI" Demi Lovato (http://fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również słyszałam o tym zespole ale jakoś ich kawałki nie są mi dobrze znane

    OdpowiedzUsuń
  3. Kojarzę YYY i chętnie zapoznam się bliżej z ich muzyką :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam xD
    Ciekawa kolorystyka bloga jednak nie podoba mi się nagłówek. Może dlatego, że nie znam tej pani? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. lubięę! turn into i heads will roll najlepsze wg. mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. rewelacyjny blog! Jestem wielką fanką muzyki dołączam do obserwowanych!

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzeba przyznać, że nie miałem przyjemności ich poznać. Dzięki tej recenzji w wolnej chwili postaram się nadrobić zaległości. Za recenzję moje pełne uznanie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham ten zespół :) fajna kolorystyka bloga!

    OdpowiedzUsuń
  9. ekhm, debiut YYYs ukazał się nie w roku 2004, ale rok wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przesłuchałem kilka utworów i jakoś nie zbyt mi podchodzi :) Ale za to remix "Heads Will Roll" wymiata!
    Poprzedni wygląd bloga bardziej mi się podobał :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Po raz kolejny nieznam :( http://muzycznomaniaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. O YYY usłyszałam za sprawą nowej płyty - tak na marginesie - koszmarna, ale ciekawa okładka ;)
    Musze kiedyś się z ich twórczością zapoznać.

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam cię na http://mybestmusic.blog.pl/ gdzie pojawiło się nowe notowanie. Wejdz i zagłosuj.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl jest nowe notowanie serdecznie zapraszam do głosowania :o)nie znam nikogo takiego niestety

    OdpowiedzUsuń
  15. jedna z najlepszych indie rockowych płyt, jakie znam. "heads will roll" - najlepsze przed imprezą :) a "runaway" urzekła mnie sposobem, w jaki się rozwija. na początku delikatna i smutna, a potem taka rozdzierająca aż.

    OdpowiedzUsuń
  16. Słyszałam o zespole, ale nie kojarzę żadnego utworu. U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  17. Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (Emmelie de Forest "Only Teardrops" - laureatka Eurowizji 2013)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie znam tego zespołu. Zapraszam na nowy post www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak z ciekawostek - wokalistka, Karen O. to po prostu... Karen Orzołek, której ojciec jest Polakiem, a matka Koreanką. ;) Świetna kapela, polecam ogarnąć świetne występy YYYs na gali mtv video awards.

    OdpowiedzUsuń