Archiwum

Recenzja albumu Hurts "Exile"

1. Exile
2. Miracle
3. Sandman
4. Blind
5. Only You
6. The Road
7. Cupid
8. Mercy
9. The Crow
10. Somebody To Die For
11. The Rope
12. Help

Duet Hurts zdobył bardzo dużą popularność za sprawą debiutanckiego krążka "Happiness", z którego pochodzą takie single jak "Wonderful Life", "Stay" czy "Sunday". Słuchacze zachwycili się melancholijnym brzmieniem grupy, więc nic dziwnego, że Hurts okrzyknięto jednym z najgorętszych debiutów ostatnich lat. Płyta sprzedała się znakomicie, a po jakimś czasie muzycy usunęli się w cień i nie było o nich za wiele słychać. Jednak początkiem marca tego roku wypuścili swoje drugie dzieło. Swoim fanom kazali czekać na swój nowy album aż trzy lata. Czy było warto?

W podstawowej wersji "Exile" zawiera dwanaście świeżutkich kawałków dających w sumie prawie godzinną muzyczną rozrywkę. Na "Exile" muzycy konsekwentnie rozwijają swój styl. Brzmienie nie jest już tak jednostajne jak na debiucie. Mnóstwo tu smaczków, ciekawych elementów, które urozmaicają melodie. To nadal elektronika i synthpop, ale podane w jeszcze bardziej przykuwający uwagę sposób. Można przyczepić się jednak do utraty specyficznego klimatu, o którym muzycy gdzieś zapomnieli i za który tak bardzo polubiłam album "Happiness". Mimo wszystko cieszy fakt, iż członkowie grupy pragną muzycznego rozwoju i nie stworzyli kopii swojego debiutu. Ich nowe dzieło powinno zadowolić radiosłuchaczy i osoby o bardziej wyszukanym guście muzycznym. Każdy powinien znaleźć na "Exile" coś dla siebie.


Brzmienie na krążku jest zdecydowanie bardziej wyraziste i bogatsze, a to za sprawą bardziej wyeksponowanych elektrycznych gitar, basu i perkusji. Muzycy bardziej świadomie podeszli do tworzenia nowych utworów i krążek jest dojrzalszy. Co prawda pojawiają się nawiązania do pierwszej płyty zauważalne w takich utworach jak "Miracle" oraz "Somebody To Die For", ale zespół postanowił pobawić się dźwiękiem i w niektórych kompozycjach słychać inspiracje brzmieniem m.in. Depeche Mode. Ale o tym później. Zacznijmy od prezentacji typowych dla grupy melodyjnych perełek. Pierwszy singiel "Miracle" był strzałem w dziesiątkę. Jest mocny, szybki, przykuwa uwagę na dłużej i zachęca do zapoznania się z resztą materiału. Ma podobny schemat jak nagrania z pierwszej płyty - kto pokochał Hurts za "Happiness", na pewno pokocha ten numer. "Somebody To Die For" nie zapadło mi w pamięci, jak dla mnie krążek nie straciłby na swojej jakości gdyby tej kompozycji zabrakło.

Z resztą utworów strasznie mi się gryzie "Sandman" - refren jest w porządku, ale gwiżdżąca zwrotka mnie jakoś nie przekonuje. Całość wypada blado i bez wyrazu. To właśnie jeden z kawałków, który mam ochotę pominąć, słuchając "Exile". To typowy "zapychacz", nad którym można jeszcze było więcej popracować i w pewnym sensie ulepszyć. Numer otwierający, czyli tytułowe "Exile" każdemu powinno skojarzyć się z Depeche Mode. Rozpoczyna się melancholijnie, pierwsza zwrotka ma niepokojący klimat. Dalej jest już tylko lepiej, prawdziwie depeszowy refren zachwyca i hipnotyzuje. Niesamowicie podoba mi się połączenie gitarowych motywów z syntetyzatorami. Piosenka stanowi o sile tego albumu i jest dowodem na to, że grupa muzycznie dojrzała. "Cupid" poraża potęgą dźwięku. Wstęp jest nieco rockowy, przywołuje mi na myśl "Personal Jesus" z repertuaru DM. Chciałabym usłyszeć ten numer na żywo - jest zadziorny i dynamiczny, swoją energią rozbudzi i porwie niejednego słuchacza. Posiada tylko jedną wadę - jest zdecydowanie za krótki. "Mercy" to istny majstersztyk. Za każdym razem powala mnie na kolana. Od pierwszej sekundy do końca zachwyca swoim mrocznym klimatem i znakomicie wykorzystaną elektroniką. "The Road" rozpoczyna się niepozornie, ale całość naprawdę zasługuje na uwagę. Jest to chyba najcięższy track z tej płyty i trzeba poświęcić trochę czasu, by odkryć jego magię.

Materiałem na potencjalny radiowy przebój jest "The Rope", w którym Adam i Theo pobawili się elektroniką. Pulsujący bit i wpadający w ucho podkład stanowią o przebojowości tego kawałka - idealnie nadawałby się na niejedną imprezę w klubie. Przebojowości nie można odmówić również "Blind". Niesamowicie wpada w ucho i to bezdyskusyjnie świetny wybór na singiel. Całkiem udany, bardzo melodyjny numer, który przykuwa uwagę i powinien zadowolić przeciętnego słuchacza.

Znalazło się również miejsce dla spokojniejszych kompozycji, jak na przykład subtelnego i kameralnego "Help". Utwór można porównać do "The Water" z pierwszego albumu, głównie za sprawą pojawiającego się na końcu dziecięcego chóru. Przepiękne, wzruszające nagranie, w którym Elton John wsparł duet akompaniując na pianinie. Napięcie stopniowane jest powoli, kulminacja następuje w momencie cudownych dźwięków gitary. Można wyobrazić sobie lepsze zamknięcie albumu? Podobny charakter ma "The Crow", jednak podoba mi się bardziej od wcześniej wymienionego utworu. Delikatny, wręcz uwodzący wokal Theo i leniwa aranżacja czynią ten utwór idealnym na chłodne wieczory. Dla miłośników subtelnych ballad.

Hurts zdali bardzo trudny test drugiej płyty. "Exile" w niczym nie ustępuje debiutowi, jak dla mnie trzyma równy poziom, a nawet jest od niego nieco lepszy. Warto zwrócić na ten album uwagę, gdyż oferuje znacznie więcej niż jego poprzednik. Mamy do czynienia z powielaniem brzmienia z debiutu, ale znajdziemy tutaj również powiew świeżości i bogatsze aranżacje. Warto przyjrzeć się temu duetowi - ja życzę mu jak najlepiej i oczywiście wyczekuję kolejnego, oby jeszcze lepszego, krążka.

Ocena: 7/10

18 komentarzy:

  1. a za nimi nie przepadam ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. "Blind" mi się tylko podoba.:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem fanką tego zespołu ale recenzja jest super.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl jest nowe notowanie serdecznie zapraszam do głosowania lubie zespol Hurts ma fajne piosenki zwłaszcza wonderful live pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Od razu na początku muszę pochwalić nowy wygląd bloga, bardzo mi się podoba:)
    Bardzo dobra piosenka Blind ale resztę kawałów nie znam ale postaram sie posłuchać
    U mnie NN zapraszam http://muzycznomaniaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przepadam za tym zespołem, choć "Mirrors" nieźle kopie po uszach. Takie spontaniczne określenie... :D. U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam ;).

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jestem zakochany w tym zespole po uszy.
    Mój ulubiony kawałek na tej płycie to "Help". Kiedy włącza się "chórek" doznaję eargasmu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że już w pełni czujesz wakacje i wena powróciła :)
    Bardzo podoba mi sie nowa płyta Hurts. Dużo ciekawsza niż "Happiness".

    Zapraszam na nową recenzję + mały konkurs na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale sie rozwijasz...Naprawde kapitalna recenzja, swietnie sie czyta. A co do Hurts...To tak srednio mi sie podoba, mam wrazenie ze ten album jest troche mniej przebojowy niz debiut.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam xD

    Nowa notka na http://true-villain.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. Przechodzę ostatnio fascynację tym zespołem, co można zauważyć na moim blogu. Jeśli chodzi o tą płytę, to podoba mi się w równym stopniu, jak pierwsza. Miracle i Mercy - moi faworyci. A pomiędzy nimi to już nie potrafię wybrać ;p Pierwszy utwór faktycznie kojarzy się z Depechami. Ogólnie podoba mi się, że inspirują się takimi gigantami, jak Depeche Mode, czy New Order, ale mają przy tym swój niepowtarzalny charakter. Zapraszam na nowy post u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hurts nigdy nie należeli do moich ulubieńców. Znałem oczywiście "Wonderful life", jednak mojego serca nie zawojowali. Dzięki Twojej recenzji (nawiasem mówiąc kawałek solidnej roboty) może się to zmienić. Parafrazując "Posłuchamy, zobaczymy".

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie znam całego albumu, ale utwory które znam zrobiły na mnie dość pozytywne wrażenie. Zapraszam na nowy post www.PatriciaxLife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam "Help", "The Crow" oraz "Mercy", ale mam z tą płytą problem. No niby ok, ale czegoś mi w niej brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  15. Z początku Exile pomyślałam sobie: "Hm... Czy to dobra płyta, bo słyszę DM" :D
    Ogólnie nie mam ulubionej piosenki z Exile, ponieważ każda piosenka jest inna i każda mnie czymś intryguję.
    Exile jest bardzo dobrą płytą. O wiele lepszą w brzmieniu od Happiness. Mam nadzieję, że następna płyta będzie równie dobra lub jeszcze na lepszym poziomie.
    http://zapachstron.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń