Archiwum

Recenzja albumu Davida Bowiego "The Next Day"

1. The Next Day
2. Dirty Boys
3. The Stars (Are Out Tonight)
4. Love Is Lost
5. Where Are We Now?
6. Valentine's Day
7. If You Can See Me
8. I'd Rather Be High
9. Boss Of Me
10. Dancing Out In Space
11. How Does The Grass Grow?
12. (You Will) Set The World On Fire
13. You Feel So Lonely You Could Die
14. Heat

Po dziesięciu latach artystycznej posuchy wielu fanów Davida Bowiego straciło już nadzieję, że muzyk podzieli się jeszcze jakąś nową muzyką. Artysta po przebytym zawale serca podczas ostatniej trasy koncertowej postanowił się wyciszyć i nieco zwolnić tempo. Trwało to dość długo i jego powrót do muzyki przez niektórych przestał być brany pod uwagę. Jednak 8 stycznia 2013 roku był nie tylko dniem jego 66 urodzin, ale również wspaniałym dniem dla miłośników Brytyjczyka - przerwał milczenie, w sieci pojawił się jego świeży utwór i nakręcony do niego teledysk. Kompozycja "Where Are We Now" była wspaniałym prezentem od artysty. Muzyczny świat zawrzał, wszyscy z niecierpliwością czekali na następcę albumu "Reality" z 2003 roku, który w końcu ukazał się początkiem marca. Jego dwudziesty czwarty (dobrze policzyłam?) w karierze krążek jest przedmiotem dzisiejszej recenzji. Czy Bowie ma coś jeszcze do zaoferowania słuchaczom?

W poprzednich etapach swojej kariery Bowie przybierał przeróżne maski, prezentował swoje coraz to inne oblicza i wytaczał nowe szlaki w muzyce. Gatunki muzyczne, z którymi obcował, można by wyliczać przez długi czas. Na "The Next Day" muzyk nie zamierza wprowadzać żadnej rewolucji. Ten etap w swojej karierze ma już za sobą. Tutaj przygotował repertuar, w którym chyba czuje się najlepiej i który ukazuje go od jak najlepszej strony. Bowiem krążek ten utrzymany jest w klasycznej, stonowanej, rockowej stylistyce. Przygotowane przez niego czternaście utworów cechuje prostota, ale i doskonała produkcja oraz dopracowane aranżacje pełne ciekawych smaczków. Można pokusić się o stwierdzenie, że longplay stanowi podróż po niektórych momentach w jego dyskografii, w niektórych piosenkach można doszukać się nawiązań do jego wielu płyt. "The Next Day" można traktować w kategoriach wspaniałego podsumowania kariery. Miejmy jednak nadzieję, że krążek nie będzie ostatnim w dyskografii Bowiego.


Skoro już wyżej wspomniałam o singlu "Where Are We Now?", to od niego zacznę dzisiaj przegląd kompozycji. Jest to pełna zadumy ballada, która w żaden sposób nie odzwierciedla brzmienia, które znajdziemy na "The Next Day". Kompozycja nawiązuje do trylogii berlińskiej (którą Bowie stworzył mieszkając przez trzy lata w stolicy Niemiec) oraz do tamtego okresu w jego życiu. Podczas pierwszych odsłuchów nie wywarła na mnie zbyt wielkiego wrażenia, a co za tym idzie, znacznie zmniejszyła mój apetyt na długogrające wydawnictwo Brytyjczyka. Dzisiaj patrzę na nią przychylniejszym okiem - lubię jej nostalgiczny klimat i nieco łamiący się wokal Davida. Innymi wyciszonymi utworami są "You Feel So Lonely You Could Die" oraz "Heat". Pierwsza z nich zwraca uwagę przede wszystkim dzięki udziałowi chóru, co nadaje jej podniosły charakter. Przejmujący wokal artysty dodatkowo potęguje to wrażenie. Druga z kolei - niepokojąca, mroczna, pozbawiona refrenu. Dość chłodna i mało pasująca do reszty albumu. Ale niesamowicie działająca na wyobraźnię - Bowie nie mógł wybrać ciekawszego zamknięcia krążka. Moje serce zdobył drugi singiel zatytułowany "The Stars (Are Out Tonight)". Żwawa, wpadająca w ucho kompozycja to dowód na to, że artysta nadal ma smykałkę do tworzenia przebojowych melodii. Nie obraziłabym się, gdyby Bowie raczył nas takimi utworami częściej.

Nie można pominąć intrygującego "Love Is Lost", w którym wykorzystano długie partie klawiszy, nadające całości charakteru. Nie mogło zabraknąć wyrazistych gitar, które w tym przypadku stanowią tylko tło. Utwór jest pełen napięcia i wyrasta na jednego z moich faworytów na tej płycie. Przyjemne "Valentine's Day" raczy nas dawką świetnie brzmiących gitar, a otwierające płytę tytułowe "The Next Day" z rozbudowaną sekcją rytmiczną stanowi ponad trzyminutową rozrywkę na najlepszym poziomie. Mocny, przebojowy refren poprzedzony rozpędzającą się zwrotką to jeden z lepszych momentów w tym utworze. Rozpędzone "If You Can See Me" z połamanym rytmem na początku może wydawać się zbyt chaotyczne i niepoukładane. Jednak sporo zyskuje przy bliższym poznaniu. Utrzymane w dość mrocznym klimacie "Boss Of Me" to kolejna mocna pozycja na płycie. Ostre gitary przełamane są dźwiękami saksofonu, a Davidowi wokalnie ponownie towarzyszy chór. Tanecznie robi się w "Dancing Out In Space" - świeżym, lekkim numerze, który jest skierowany do miłośników chwytliwych piosenek. Nowofalowe "I'd Rather Be High" urzeka przyjemną partią gitary, mocno gitarowe "(You Will) Set The World On Fire" to jeden z głośniejszych momentów na płycie, a "How Does The Grass Grow?" to po prostu fajny, rockowy kawałek. Jedyną pozycją, która jeszcze mnie nie przekonała w całości, jest trochę eksperymentalne "Dirty Boys". Być może i na nią przyjdzie czas.

David nie musiał już potwierdzać swojej klasy. Mógł tylko odcinać kupony od sławy i nagrywać mierne albumy. Jednak nie zrobił tego. Udowodnił, że jest genialnym muzykiem i nadal potrafi tryskać przeróżnymi pomysłami. "The Next Day" to prawdziwa gratka dla fanów artysty, ale i wspaniała płyta, która powinna zaciekawić osoby, które z muzyką Davida nie miały wcześniej styczności. Może stanowić ciekawą zachętę do zapoznania się z jego twórczością. Jedno jest pewne - świat potrzebuje takich muzycznych powrotów.

Ocena: 7/10

16 komentarzy:

  1. Płytę znam tak sobie :/ leży na półce już prawie rok, a ani razu całkowicie jej nie przesłuchałem.


    http://spakowanewblog.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bowie nie musi już niczego udowadniać, ale to dobrze, że pomimo tak wielkiego sukcesu, jaki już osiągnął, dalej zajmuje się muzyką :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam tego Pana, ale muzyką jaką gra jest nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twórczości jego prawie nie znam, ale recenzja bardzo zachęcająca.
    Chyba się na nią skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze powiedziane, że Where are we now nie definiuje stylistyki płyty. Nie słuchałam tego albumu nie wiadomo jak dużo razy, ale ta piosenka wywarła na mnie wielkie wrażenie.

    Nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (grupowe abecadło #2)

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam tylko single, które zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie.

    Nowa recenzja: "The Family Jewels" Marina & the Diamonds @ http://Fizzz-Reviews.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. ja mam z ta plyta problem bo niby mi sie podoba ale jakos do konca nie jestem przekonany ale Twoja recenzja duzo pomaga
    // www.hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na nowy post :) http://magdalenatul.blog.pl/
    Ps.
    Niestety nie znam tego pana.

    OdpowiedzUsuń
  9. Serdecznie zapraszam na nową notkę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zdecydowanie jedna z najlepszych płyt 2013 roku! Bowie wrócił w świetny stylu.

    Zapraszam do mnie na nową recenzję http://kakofoniczny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. hej na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl jest nowe notowanie serdecznie zapraszam do głosowania :) znam ale nie lubie jego piosenek :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piosenka, którą zalinkowałaś przyjemna, a teledysk ciekawy.. ;>

    OdpowiedzUsuń
  13. David ma świetny głos i lubię czasami posłuchać jego piosenek.
    NN na http://mybestmusic.blog.pl/ zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  14. Nowa recenzja: "Flyleaf" Flyleaf @ http://fizzz-reviews.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Gdy zobaczyłam okładkę tego album w empiku pomyślałam - Oho, pewnie Empik znów dowalił cenzurę. I tyle mi wiadomo o tej płycie...

    Zapraszam na nową recenzję (The Pretty Reckless – Going to Hell) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Chyba czas się zabrać wreszcie za 'The Next Day'... Miło, że Davidowi jeszcze się chce i że tak dobrze mu to wychodzi. :)

    Smacznego! : http://pudlozplytami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń