Archiwum

Recenzja albumu Coldplay "Parachutes"

1. Don't Panic
2. Shiver
3. Spies
4. Sparks
5. Yellow
6. Trouble
7. Parachutes
8. High Speed
9. We Never Change
10. Everything's Not Lost
      Life Is For Living


Moja przygoda z muzyką Coldplay rozpoczęła się w 2010 roku albumem "Viva La Vida Or Death And All His Friends", który zachwycił mnie swoim klimatem - takich brzmień wówczas szukałam. Nie minęło zbyt dużo czasu, a w moim odtwarzaczu miałam całą dyskografię zespołu, w którą namiętnie się wsłuchiwałam. Mamy 2014 rok, a ja wracam do początków Coldplay i serwuję Wam recenzję ich debiutanckiego dzieła.

Już na wstępie warto zaznaczyć, iż pierwszą płytę grupy cechuje niezwykła prostota. Można by stwierdzić, że "Parachutes" niczym specjalnym nie wyróżnia się w porównaniu z debiutami podobnych rockowych zespołów. Jednak głębiej się wsłuchując, można dostrzec, że połączenie pojawiających się tutaj typowych instrumentów (gitary, perkusja i pianino) ma w sobie pewną magię, z której w późniejszych latach grupa zasłynęła. Ponadto nie byłoby Coldplay bez Chrisa Martina - jego delikatny, charakterystyczny wokal to niesamowicie istotny element każdej z kompozycji, bez którego wielu fanów nie wyobraża sobie zespołu. Album wypełniają klimatyczne ballady, a każda z nich posiada jakiś element wyróżniający, dzięki czemu nie zlewają się w jedną całość i w trakcie odsłuchu słuchacz nie powinien doznać uczucia znużenia. Na "Parachutes" znajduje się wiele moich ulubieńców, jednak muszę przyznać że utwory robią dużo większe wrażenie, gdy odtwarzane są pojedynczo. Nie znaczy to jednak, że krążek nie zachwyca jako całość - dla miłośników nostalgicznych ballad będzie idealną propozycją.


Album rozpoczyna się utworem, który swego czasu robił furorę na mojej playliście. Mowa o króciutkim, ale jakże nastrojowym "Don't Panic" opartym na dźwiękach akustycznej gitary. Kompozycja jest idealnym wprowadzeniem w klimatyczną podróż po debiucie Coldplay. W następnej kolejności otrzymujemy melodyjne, ale zadziorne "Shiver" z szybkim refrenem, w którym głos Chrisa Martina przybiera wysokie rejestry. "Spies" idealnie nadaje się na chłodne wieczory. To z pozoru prosta, niczym nie wyróżniająca się kompozycja, jednak bardzo podoba mi się w niej linia melodyczna, w której można znaleźć wiele przyjemnych dla uszu smaczków. Dalej mamy lekko folkowe i płaczliwe "Sparks", w którym Martin idealnie przekazał wszystkie swoje emocje.

Miłośnikom alternatywnych brzmień nie powinny być obce bardzo popularne single z tego albumu - "Yellow" oraz "Trouble". Żadnemu z nich na pewno nie można odmówić bardzo wysokiego poziomu i oddziaływania na emocje słuchacza. Osobiście przepadam za drugim kawałkiem. Ta delikatna, nastrojowa pozycja zdobyła moje serce. Tytułowe "Parachutes" jest dość wyciszonym przerywnikiem między utworami. Mimo swojego uroku, ja ponarzekałabym na jego długość - moim zdaniem można było wycisnąć z niego dużo więcej. Wartym uwagi jest utwór "High Speed", w którym można dostrzec inspiracje brzmieniem Radiohead z płyty "OK Computer". Przy niezwykle spokojnym i refleksyjnym "We Never Change" można odpłynąć. Warto rzucić uchem. Ponad siedmiominutowe "Everything's Not Lost" to melodyjna pozycja, w której istotną rolę pełni pianino. Co ciekawe, utwór ten posiada w sobie ukryty track "Life Is For Living", który ma coś w sobie. To dość smutny, ale zapadający w pamięć finał albumu.

Trzeba przyznać, że "Parachutes" było udanym i obiecującym debiutem. Po jego premierze Coldplay zaczęto porównywać z takimi zespołami jak Oasis czy Radiohead i młodzi muzycy w błyskawicznym tempie zajęli istotną pozycję na brytyjskim rynku muzycznym. Patrząc na rozwój dalszej kariery zespołu, możemy wyróżnić naprawdę wspaniałe płyty.  Jak widać, grupa nie zaprzepaściła swojej szansy na sukces i potrafiła wykorzystać szum, który wytworzył się wokół niej. Za dwa dni swoją premierę będzie miała szósta już płyta grupy - jak wypada w porównaniu z debiutem? O tym mowa będzie innym razem...

Ocena: 7/10

11 komentarzy:

  1. U Ciebie Coldplay i u mnie Coldplay :) "Parachutes" to trzecia moja ulubiona płyta jest grupy.

    Nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo genialny album! Bardzo lubie Coldplay sa tacy magiczni!
    // www.hot-hit-lista.blogspot.com NN polecam

    OdpowiedzUsuń
  3. genialna recenzja ;) kocham zespół Coldplay nie mogę się doczekać nowej płyty ;*
    płyta jest super,bardzo przydatna recenzja ;) ja troszkę wyżej bym im dała ;)

    www.music-keeps-alive.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Z twórczości Coldplaya właściwie lubię tylko ich debiut. "Don't Panic" jest genialne i moim zdaniem to jedna z ich najlepszych piosenek. W sumie "Magic" też mi się spodobało, więc jestem ciekawa nowej płyty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę koniecznie przesłuchać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. hej na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl jest nowe notowanie serdecznie zapraszam do głosowania znam coldplay ale jego piosenki lubie tak średnio

    OdpowiedzUsuń
  7. Razem z albumem numer 2 Spadochrony to ich najlepszy krążek. Naturalny, niewymuszony, ładny po prostu. Może momentami chciałoby się usłyszeć coś mocniejszego, ale uroku tym utworom odmówić nie można.

    COME BACK (wreszcie!) na http://fizzz-reviews.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Razem z albumem numer 2 Spadochrony to ich najlepszy krążek. Naturalny, niewymuszony, ładny po prostu. Może momentami chciałoby się usłyszeć coś mocniejszego, ale uroku tym utworom odmówić nie można.

    COME BACK (wreszcie!) na http://fizzz-reviews.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetna recenzja, ale albumu niestety nie znam.
    Zapraszam na nową notkę http://magdalenatul.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobry debiut :) Dwa kolejne albumy były sporą zwyżką formy, szkoda, że ostatnio obniżyli loty i z ich dyskografii można zrobić piramidę...

    http://lechartz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam Coldplay! Tę płytę mogę słuchać w nieskończoność ;)

    OdpowiedzUsuń