2. Bumblebee
3. Stevie
4. (Mortis)
5. Doomsday
6. Treat
7. Glass
8. Explodes
9. (Levitation)
10. Clouds
11. Eez-eh
12. Bow
13. S.P.S
Premiera najnowszego albumu Kasabian była jednym z bardziej wyczekiwanych przeze mnie muzycznych wydarzeń tego roku. Po rewelacyjnym "Velociraptor!" miałam nadzieję na dzieło, które choć delikatnie zbliży się do poziomu poprzednika. Jednak w rzeczywistości niestety nie jest tak kolorowo. Na "48:13" w moim odczuciu zbyt odważnie łącząc elektronikę z gitarowym brzmieniem, Brytyjczycy ponieśli małą porażkę. Za dużo tu chaosu, kombinowania, usilnego starania się o uwagę słuchacza. Krótko mówiąc - przerost formy nad treścią.
Pierwszy singiel "Eez-Eh" wywarł na mnie nie najgorsze wrażenie i wielokrotnie umilił mój czas. Słychać w nim bardzo wyeksponowaną, ale nie rażącą elektronikę i nieco przerobione wokale, przez co mamy do czynienia z chwytliwym numerem. Pomyślałam, że zespół specjalnie wybrał na utwór promujący utrzymaną w takim klimacie pozycję, a na płycie doświadczymy bardziej poukładanych dźwięków. Okazuje się jednak, że znajdziemy tam nawet bardziej elektroniczne momenty. Energiczne "Bumblebee" nie oferuje niczego ciekawego poza dawką rozrywki, więc na pewno dobrze sprawdzi się na koncertach. Ale nic więcej - jak dla mnie nic nie trzyma się tutaj kupy. Równie skoczne "Doomsday" nie pozwala usiedzieć na miejscu, wręcz porywa do tańca. "Treat" ma w sobie ducha starszych nagrań Brytyjczyków (warto zwrócić uwagę na dość duszną, hipnotyzującą drugą część utworu). Napakowane syntezatorami, ale jednak bardzo monotonne "Explodes" przykuło moją uwagę tylko dzięki swojemu psychodelicznemu klimatowi. Podobny stosunek mam do "Glass".
"Prosty przekaz, mniej znaczy więcej" - czyż nie tak mówili muzycy przed premierą krążka? Chyba zgodzicie się ze mną, że te słowa nie znajdują swojego odbicia w rzeczywistości. Do całego albumu raczej nie będę wracać, ale na pewno kilka utworów będę w przyszłości sobie odświeżać. Z płytą mam ten problem, iż w momencie odsłuchiwania konkretnej piosenki mam ochotę przełączyć na następną pozycję w nadziei, iż ta będzie miała coś lepszego do zaoferowania. Nie potrafię przesłuchać większości piosenek w całości i w skupieniu. Nie budzą we mnie większych emocji, a szkoda... Pomimo iż "48:13" jest w moim odczuciu bardzo słabe, nie będę w tym momencie skreślać Kasabian. Wierzę, że kiedyś jeszcze mnie pozytywnie zaskoczą.
Ocena: 4/10
Mój ranking albumów Kasabian:
1. "Velociraptor!"
2. "Kasabian"
3. "West Ryder Pauper Lunatic Asylum"
4. "Empire"
5. "48:13"
>> powrót do posta
Szczerze - nic nie wiem na temat twórczości Kasabian, ale utwór "Eez-Eh" baaardzo przypadł mi do gustu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.