Archiwum

Recenzja albumu Klaxons "Love Frequency"

1. A New Reality
2. There Is No Other Time
3. Show Me A Miracle
4. Out Of The Dark
5. Children Of The Sun
6. Invisible Forces
7. Rhythm Of Life
8. Liquid Light
9. The Dreamers
10. Atom To Atom
11. Love Frequency


Karierę muzyczną grupy Klaxons można określić jako dość burzliwą. Muzycy po sukcesie debiutu czterokrotnie podchodzili do nagrania kolejnej płyty, mieli problemy z wyborem producenta i zaliczyli konflikt z wytwórnią. Nagrany przez nich materiał został wyrzucony do kosza, ale w końcu udało im się zarejestrować nowe piosenki i po trzyletniej przerwie postanowili o sobie przypomnieć. Krążek nie zebrał tylu pochlebnych recenzji co debiut, pojawiały się również głosy rozczarowania. Trzeci album miał być dla londyńczyków ważnym sprawdzianem. Czy zasługuje on na ocenę pozytywną?

Debiut chłopaków miał w swoją premierę w 2007 roku. "Myths Of The Near Future", bo taki nosił tytuł, prezentował przebojowe elektroniczne i indie rockowe brzmienie oraz wylansował przebój "Golden Skans", który dało się słyszeć niemalże na każdym kroku. Oprócz niego krążek obfitował w wiele innych udanych pozycji - jedne czarowały pogodnym klimatem, inne z kolei zabierały słuchacza do krainy psychodelii. Całość nie była niczym innym jak czterdziestominutową dawką rozrywki, za którą zespół otrzymał prestiżową nagrodę Mercury i zebrał bardzo pochlebne opinie ze strony krytyków. Drugim albumem niestety nie udało się londyńczykom powtórzyć tego sukcesu. Niemniej jednak "Surfing The Void" potrafił umilić czas gitarowymi aranżacjami, w tym przypadku - dużo mniej tanecznymi, ale na pewno powalającymi swoją drapieżnością i niesłabnącym tempem. Najnowszy, wydany w czerwcu tego roku "Love Frequency" widocznie pokazuje, że muzycy poszukali dla siebie nieco innego repertuaru, z miłym dla ucha, lecz budzącym pewne wątpliwości skutkiem. Znacznie odeszli od nu-rave'owej stylistyki i rozbudowanych, głośnych aranżacji, które były ogromnym atutem ich albumów.


Trzeci krążek raczy nas w dużej mierze prostymi i nieskomplikowanymi piosenkami, w których momentami trudno doszukać się starego Klaxons. "Love Frequency" może nieco zniechęcić, szczególnie kiedy natrafiamy na nieznośnie popowe "Show Me A Miracle" czy nagrane kompletnie bez pomysłu "Atom To Atom". Oba tracki nie posiadają w sobie niczego, co pozwoliłoby na dłuższe obcowanie z nimi. Są po prostu mdłe i irytujące. Na szczęście reszta pozycji w pewnym stopniu podwyższa ocenę całości. Warto wskazać chociażby otwierające krążek, rytmiczne "New Reality", które może przerazić mocno elektronicznym początkiem, ale na szczęście reszta utworu zapewnia ciekawe przeżycia. Najbardziej wyróżniającym się fragmentem albumu jest nieco tajemnicze "Children Of The Sun". Przy pierwszych odsłuchach nie wiadomo za bardzo, co o tym kawałku myśleć. Później docenia się jego miarowy rytm i pełny smaczków podkład.

Dobrze wypada również marzycielskie "The Dreamers", którego po prostu dobrze się słucha, czy instrumentalne "Liquid Light". O banał ociera się "Out Of The Dark", typowy kawałek do potupania nóżką, o którym w błyskawicznym tempie się zapomina. Dynamiczne "There Is No Other Time" oraz "Rhythm Of Life" zostały nagrane z myślą o wakacyjnych imprezach. Pierwszy track ma do zaoferowania głównie chwytliwy refren, za to drugi z nich może pochwalić się dużo ciekawszym, przestrzennym podkładem. Kandydatem na klubowy hit mogłoby być "Invisible Forces" z fajnym brzmieniem klawiszy czy pulsujące "Love Frequency".

Kto polubił zespół za dwie pierwsze płyty i nie wyobraża go sobie w nieco innych klimatach, nie ma za bardzo czego szukać na "Love Frequency". Brak tutaj chociażby jednego przeboju, który przyciągnąłby słuchacza i zachęcił do posłuchania reszty kawałków. Album raczej nie zwiększy popularności Klaxons, przejdzie on raczej bez echa i dołączy do równie przeciętnych krążków, których w muzycznym świecie nie brakuje. Moim zdaniem Klaxons zrobili tym albumem krok do tyłu. A szkoda, bo poprzednimi wydawnictwami chłopaki udowodnili, że mają niemały potencjał.

Ocena: 5/10

14 komentarzy:

  1. bardzo ciekawa okładka albumu ale zawartosc taka sobie
    hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna recenzja, ale zespołu niestety nie znam. Zapraszam na nowy post http://magdalenatul.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten krążek rzeczywiście nie wyszedł im najlepiej, ale 2-3 numery są okej. Zapraszam również do siebie: www.donnazoe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Albumu nie słuchałem, ale single - łagodnie mówiąc - mnie odrzuciły. Twoja recenzja jasno daje do zrozumienia, że nie warto sięgać po ten krążek. I nie sądzę, żeby cokolwiek mnie zmusiło, by nowe Klaxons posłuchać :)

    Nowa recenzja:
    http://kakofoniczny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. hot-hit-lista.blogspot.com - NOWE NOTOWANIE

    OdpowiedzUsuń
  6. heh, tak samo jak z Kasabian, wole ich stare kawałki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Posłuchałem tego "Show Me a Miracle" i faktycznie, mocno odstraszające.

    Nowa recenzja: "Sheezus" Lily Allen @ http://Fizzz-Reviews.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. hej na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl jest nowe notowanie serdecznie zapraszam do głosowania znów nikogo takiego nie znam :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Niestety zespołu nie kojarzę.
    Zapraszam na nową recenzje - Black Radio ,,Gasoline Planet" // www.Music-Rocket.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaczęłam chyba słuchać tej płyty, ale jakoś mnie nie zainteresowała na tyle, bym kontynuowała.
    Nowe recenzje na http://The-Rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na nowy post na www.Rebelle-K.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Nowa recenzja: "Składam się z ciągłych powtórzeń" Artur Rojek @ http://Fizzz-Reviews.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Zapraszam na recenzję albumu The Dumplings – jednych z najgłośniejszych polskich debiutantów 2014 roku:
    http://kakofoniczny.blogspot.com/2014/08/recenzja-dumplings-no-bad-days.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Ani zespołu, ani tym bardziej albumu nie znam. Pozdrawiam http://magdalenatul.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń