Archiwum

Recenzja albumu Muse "Drones"

1. Dead Inside
2. [Drill Sergeant]
3. Psycho
4. Mercy
5. Reapers
6. The Handler
7. [JFK]
8. Defector
9. Revolt
10. Aftermath
11. The Globalist
12. Drones

Gdy zespół zapowiada swój najnowszy album jako największe dzieło w swojej karierze, zawsze budzi to ogromne zainteresowanie. W przypadku Muse, czyli formacji, która posiada nie tylko ogromne szerze fanów, ale i wielu przeciwników, sytuacja robi się jeszcze ciekawsza. Tak odważne wypowiedzi ze strony muzyków szły w parze z kilkoma ujawnionymi utworami, powodującymi jeszcze bardziej rosnącą ciekawość. Siódme w karierze wydawnictwo Brytyjczyków przynosi również pewne zmiany, o czym będzie mowa w dalszej części tekstu.

Dość zaskakującym dziełem było wydane pod koniec 2012 roku "The 2nd Law", na którym aż roiło się od eksperymentów i nietypowych jak dla Muse rozwiązań. Piosenki zawierały w sobie pierwiastek nowoczesnej elektroniki, inne wyróżniały się orkiestrowymi aranżacjami, a jeszcze inne zaskakiwały dubstepowymi elementami. Materiał wzbudził niemałe kontrowersje i sprawił, że fani zespołu podzielili się na dwa obozy. Jak w takim razie prezentuje się kolejne dzieło brytyjskiego bandu? Na "Drones" ponownie zakosztujemy zmian, lecz tym razem w pewnym stopniu powracamy do korzeni zespołu. Zgodnie z zapowiedziami członków, płyta jest zbiorem soczystych rockowych kawałków i powrotem do standardowego składu formacji, czyli gitary, basu i perkusji. Jedynym elementem, który u muzyków chyba zagościł na stałe, to pompatyczność kompozycji. W stworzeniu gitarowego albumu muzykom pomagał słynny producent Mutt Lange (znany ze współpracy z AC/DC czy Def Leppard), a nowe kompozycje powstawały w popularnym studiu The Warehouse Studio w Vancouver.


Pierwszy na liście track może nieco budzić wątpliwości, czy muzycy faktycznie zrezygnowali z elektronicznego brzmienia. Bowiem "Dead Inside" to w dalszym ciągu kombinowanie z elektroniką i można pokusić się o stwierdzenie, że utwór dobrze odnalazłby się na poprzednim krążku zespołu. Ostatnie dźwięki to jednak niepoukładane gitarowe dźwięki i rockowy sznyt. Aranżacja singlowego "Psycho" nawiązuje do pierwszych dokonań Muse, a od pierwszych taktów wręcz porywa wyrazistymi i soczystymi gitarowymi riffami. Bogate instrumentarium nadaje całości odpowiednią dawkę przebojowości, dzięki czemu mamy do czynienia nie tylko z chwytliwym i zapadającym w pamięć utworem, ale i intrygującą pozycją, która nie znudzi się po kilku odsłuchach. Nieco lżej prezentuje się "Mercy", które jednak potrafi zaskoczyć. Muzycy raz sięgają po mocniejsze gitary i nadają całości hard rockowego brzmienia, a innym razem inspirują się Coldplay, korzystając z klawiszy, dzięki czemu utwór jest bardziej subtelny. Kompozycja jest wspaniałym popisem wokalnych możliwości Matta Bellamy'ego. Mocniejszych klimatów zakosztujemy w "Reapers", gdzie uzupełnieniem energicznych zwrotek i refrenu jest udana solówka. Świetne riffy są podstawą fenomenalnego "The Handler". Lekko psychodeliczna kompozycja porywa słuchacza swoim muzycznym rozmachem i niezawodnym wokalem lidera Muse.

Druga połowa albumu to hołd złożony Queen. Dowodem na to jest między innymi "Defector", czyli jedna z lepszych pozycji na najnowszym krążku Brytyjczyków. Skojarzenia z legendarnym zespołem nasuwają głównie chóralne zaśpiewy, które świetnie wpasowują się w dynamiczne riffy gitarowe. Inspiracje wyżej wymienioną grupą dają o sobie znać również w mniej udanym "Revolt", posiadającym spory singlowy potencjał. Przez większą część utworu mamy jednak do czynienia z miałkim podkładem, któremu brakuje polotu. Utrzymane w duchu Pink Floyd "Aftermath" to wspaniała melancholijna ballada, będąca czymś nowym w twórczości Muse. Queenowa końcówka nadaje całości pompatycznego charakteru. Dziesięciominutowe "The Globalist" rozpoczyna się w westernowym klimacie, by potem zaczarować słuchacza delikatnymi dźwiękami gitary. Zaraz po tym do naszych uszu dociera niespokojna, nieokiełznana gitara, natomiast końcówka to już delikatne, balladowe motywy oparte na dźwiękach fortepianu. To jeden z ciekawszych utworów na płycie. Chóralnie zaśpiewana kompozycja tytułowa ma w sobie kościelny klimat. W "Drones" ponownie powracamy do nawiązań do twórczości Queen.

Nie da się nie zauważyć, że najnowszy album Muse to zbiór utworów nagranych pod wpływem inspiracji wieloma słynnymi zespołami - w jednych pozycjach echa tych twórczości słychać wyraźniej, w innych jest to mniej wyczuwalne. Jedno jest pewne. Muse potrafią wykorzystać sprawdzone patenty i wpleść je w typową dla siebie stylistykę. W efekcie otrzymaliśmy porządny i spójny album, na którym obyło się bez większych wpadek. Muzycy podarowali fanom przemyślane kompozycje, które na pewno sprawdzą się na koncertach.

Ocena: 7/10

7 komentarzy:

  1. Byłaś teraz na ich koncercie? Nie jestem ich fanką, ale miałam ochotę jechać, niestety nie wyszło. Recenzja jak zawsze świetna. Według mnie album jest niezły, ale jest najmniej "ich" albumem z całej dyskografii. Bardzo mi się podobają mocniejsze gitary i to jest chyba największy plus płyty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie było mi dane być na ich koncercie, czego trochę żałuję... ;)

      Usuń
  2. Muse znam tak sobie, ale z powyższej recenzji wynika, że warto się zagłębić w ich muzykę.

    melomol.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobra recenzja, ciekawa, przejrzysta ,posiadajaca dużo ciekawych wątków.Najlepszy zespół, najlepsza muzyka, ciekawe koncerty. Ciesze się ze napisałaś recenzje tej płyty :)) W tym roku miałam jechać na ich koncert jednak nie udało mi się dotrzeć :( mam nadzieje że będzie więcej możliwości pójścia na koncert Muse. Bardzo podobają mi się wzmianki o Queen czy Pink Floyd oraz dokładne opisy:)
    Zapraszam na mojego bloga sa nowe posty z góry dziękuję i pozdrawiam Angell
    www.music-keeps-alive.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie jest to jeden z najciekawszych albumów Muse od "Black Holes (...)". Na początku mi nie podszedł. Jakiś dziwny mi się wydawał. Dopiero kiedy zacząłem analizować teksty i zostałem z tym albumem sam na sam zrozumiałem co chłopaki chcieli przekazać.

    http://pozytywnypesymistaa.blogspot.com/2015/06/muzyczne-inspiracje-10-muse-drones.html

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowa notka magdalenatul.blog.pl. Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chyba nigdy sie do nich nie przekonam...

    OdpowiedzUsuń