Archiwum

Recenzja albumu Florence + The Machine "How Big, How Blue, How Beautiful"

1. Ship To Wreck
2. What Kind Of Man
3. How Big, How Blue, How Beautiful
4. Queen Of Peace
5. Various Storms & Saints
6. Delilah
7. Long & Lost
8. Caught
9. Third Eye
10. St Jude
11. Mother



Dwa rewelacyjnie przyjęte albumy przyniosły Florence + The Machine ogromną sławę i zapewniły wierne grono fanów, śledzące każdy ruch brytyjskiego zespołu. Po wydanym w 2011 roku krążku "Ceremonials" rudowłosa Florence Welch wraz z załogą udała się na prawie czteroletnią przerwę od nagrywania nowych płyt, jednak tę artystyczną posuchę przerywały czasami różne nagrania muzyków - interpretacje piosenek innych artystów, akustyczne aranżacje starszych utworów czy przygotowany na potrzeby filmu singiel "Over The Love". Jednak to zapowiedzi trzeciego albumu wywołały największe emocje i zrodziły wiele pytań w głowach słuchaczy. Myślę, że pomimo to większość fanów była o nowy longplay zespołu spokojna - w tym również ja. Czy jest on godny polecenia? Mam nadzieję, że dzisiejsza recenzja odpowie na to pytanie.

Florence + The Machine rozpoczęli swoją karierę indie rockowym "Lungs" o specyficznym klimacie, z odgrywającymi istotną rolę efektownymi dźwiękami harfy, a ich następnym muzycznym posunięciem było majestatyczne, barokowe "Ceremonials" zwracające uwagę pompatycznymi kompozycjami. Na nowym wydawnictwie muzycy odeszli od wypełnionego przeróżnymi instrumentami brzmienia, które wyniosło ich na szczyt, i zamienili je na większą ilość gitar, głośną perkusję oraz porywające dęciaki, przez co mamy do czynienia z bardziej charakternym materiałem. Dużo tu energicznych podkładów, a znacznie mniej elementów baśniowych i naładowanych refleksyjnością, przez co album "How Big, How Blue, How Beautiful" to najbardziej przystępne dzieło Florence + The Machine. Przepych został zastąpiony gitarowymi aranżacjami, a momentami histeryczny, bardzo ekspresyjny wokal przybiera tutaj delikatniejsze formy. Trzecie dzieło muzyków to krążek, którego słucha mi się najlepiej z wszystkich - nadmiar dźwięków na dwóch poprzednich albumach chwilami stawał się zbyt męczący, tutaj przemyślane melodie działają na korzyść całości.


Pierwsze ujawnione, zaledwie dwuminutowe nagranie nie urzekło mnie, jednak już pełna wersja tytułowego utworu "How Big, How Blue, How Beautiful" niesie ze sobą większy potencjał. Przez większą część kompozycji mamy do czynienia z rozmarzonym podkładem, a pod koniec raczeni jesteśmy klimatycznymi dźwiękami smyczków i dęciaków. Majestatyczne "What Kind Of Man" intryguje wspaniale zaśpiewanym wstępem, po czym następuje pełny poweru, okraszony gitarami i zadziornym wokalem refren. Smaczku dodają dobrzmiewające w tle niezastąpione dęciaki. Utwór można z czystym sercem zaliczyć do jednego z lepszych singli tego roku - tak urozmaicona aranżacja porywa słuchacza i naprawdę potrafi uzależnić. Bardziej popowe "Ship To Wreck" zwraca uwagę melodyjnym podkładem, a przeciwwagą dla tej nowoczesnej aranżacji jest pełne zaangażowania i pasji wykonanie Florence Welch.

Szybko moją uwagę zwróciło "Queen Of Peace", które intryguje filmowym początkiem, aby potem przynieść słuchaczowi kojące dźwięki urozmaicane pojawiającymi się ponownie instrumentami dętymi. Całość posiada fajną rytmikę, która sprawia, że nie da się przejść obok tego utworu obojętnie. Kolejne na liście "Various Storms & Saints" to ujmująca ballada, posiadająca jednak mocne momenty. Pełen dramaturgii wokal oraz nostalgiczna aranżacja stanowią o sile tego utworu. Pomostem między nową stylistyką a starszymi dokonaniami zespołu jest nastrojowe "Delilah". Okraszona chórkami pozycja ma singlowy potencjał i idealnie nadaje się na koncertowe szaleństwa. W zupełnie inną przestrzeń przenosi nas delikatne, nieco smutne "Long & Lost".

Zdecydowanym highlightem drugiej połowy albumu jest gospelowe "Caught". Zaśpiewana z uczuciem kompozycja posiada momenty łagodniejsze i te bardziej wyraziste. Coś czuję, że utwór zagości na długo w moim odtwarzaczu. Równie znakomicie prezentuje się rytmiczne i pełne energii "Third Eye", nawiązujące do brzmienia pierwszego albumu Brytyjczyków. Podszyte delikatną nutką elektroniki "St Jude" to magiczny track emanujący spokojem. Album wieńczy psychodeliczne "Mother" o bluesowym posmaku. Zróżnicowany, niespokojny podkład sprawia, że słucha się tej kompozycji z niemałym zainteresowaniem.

Nowa płyta Florence + The Machine prezentuje nową jakość, jednak muzycy wciąż trzymają się niektórych muzycznych patentów, za które pokochali ich słuchacze. Nowe brzmienia w połączeniu z dobrze znanymi stylami i dźwiękami dały wspaniały efekt, od którego ciężko się uwolnić. "How Big, How Blue, How Beautiful" to jedno z lepszych wydawnictw tego roku.

Ocena: 8/10

9 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twoje recenzje. Florence i maszynę kocham całym sercem i nie potrafię obiektywnie na ten album spojrzeć :) Ale dobrze poczytać opinię kogoś innego. Ja uważam, że poprzednie albumy były ciekawsze, ten jest nieco bardziej komercyjny. Bardzo brakuje mi też na nim harfy, ale na szczęście pojawia się na koncertach. Tak czy inaczej album dołącza do grona moich ulubionych i dałabym mu 9,9/10

    OdpowiedzUsuń
  2. Florence + The Machine to coś wspaniałego. Nowym albumem mnie nie zawiedli.
    Super recenzja.

    melomol.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znałam twórczości F+TM. Dopiero ten album pokazał mi ich twórczość. Bardzo mi się spodobał a głos Flo... świetny!

    Nowa notka na www.Rebelle-K.blog.pl
    Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie również Florence, ale w nieco innym świetle. Zawiedli mnie trochę tym albumem. Poprzednie były lepsze.

    Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie osobiście ten album rozczarował, spodziewałam się czegoś w stylu w poprzedników. Mam wrażenie, że "HBHBHB" jest nieco nudne. Utwory, które mi się podobają to "What Kind of Man", "Queen of Peace" i "Mother".
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna recenzja. Szczerze mówiąc znam tylko jedną piosenkę tego zespołu. Zapraszam na nową notkę http://magdalenatul.blog.pl.

    OdpowiedzUsuń
  7. Płyta jest cudowna, rewelacyjna, inna niż poprzednie, ale trzyma poziom. A w grudiu koncert!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nowa notka na www.Rebelle-K.blog.pl
    Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Również i dla mnie jest to najbardziej przekonująca jak dotąd propozycją od Florence. Album niemalże perfekcyjny – wszystkie utwory utrzymujące podobny poziom. Wszystko mnie na nim zachwyca.

    re-cenzje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń