Archiwum

Recenzja albumu Passion Pit "Kindred"

1. Lifted Up (1985)
2. Whole Life Story
3. Where The Sky Hangs
4. All I Want
5. Five Foot Ten (I)
6. Dancing On The Grave
7. Until We Can't (Let's Go)
8. Looks Like Rain
9. My Brother Taught Me How To Swim
10. Ten Feet Tall (II)



Za sukcesem indie popowej formacji Passion Pit stoi nie tylko mózg grupy Michael Angelakos, ale także stale z nim współpracujące grono muzyków. Powstała w 2007 roku i pochodząca z Cambridge grupa specjalizuje się w lekkim i niezobowiązującym brzmieniu, a na swoim koncie ma już trzy albumy - ostatni z nich ujrzał światło dzienne w kwietniu tego roku. Czym tym razem panowie chcą przykuć uwagę słuchaczy?

Nowa płyta Passion Pit płyta potrafi zmęczyć. Muzyczne patenty, które na debiucie wprawiały słuchacza w całkiem przyjemny nastrój, a na "Gossamer" zostały w bardzo udany sposób urozmaicone i świetnie wpasowały się w wakacyjny okres, na najnowszym krążku już niestety się nie sprawdzają. Serwowanie słuchaczom po raz trzeci tego samego nie zdało testu - przez "Kindred" ciężko przebrnąć. Formacja postanowiła skupić się bardziej na chwytliwości melodii chyba zapominając o tym, by utwory zawierały w sobie pierwiastek świeżości i sprawiały, że nie nie przejdziemy obok nich obojętnie. Popowe melodie zlewają się ze sobą i tworzą miałką całość, której poszczególne pozycje niczym ciekawym się nie wyróżniają i nie prezentują niczego interesującego. Znaczna większość piosenek prezentuje się trochę kiczowato i nie wywarła na mnie dobrego wrażenia. Wycieczka Michaela Angelakosa do brzmień lat osiemdziesiątych może i miała dobry plan, jednak po drodze młody artysta nieco pobłądził.


Singlowe "Lifted Up (1985)" zaraża pozytywną energią i swoim brzmieniem nawiązuje do poprzedniego albumu Passion Pit. Chwytliwy refren to najmocniejszy element tego kawałka, gdyż w zwrotkach nieco wieje nudą. Melodyjne "Whole Life Story" szybko wpada w ucho, ale nie zapisuje się w świadomości słuchacza na zbyt długo. Mniej energetyczne "Where The Sky Hangs" pomimo łagodniejszej aranżacji prezentuje się dużo lepiej od swoich poprzedników. Spokojne wokale i delikatne przeszkadzajki nadają całości pewnego uroku. Zwiewne, chóralnie zaśpiewane "All I Want" wypada nieco blado na tle reszty utworów. Electro-popowych brzmień zakosztujemy w optymistycznym "Five Foot Ten (I)".

Drugą połowę albumu rozpoczyna podszyte nostalgiczną nutą "Dancing On The Grave", posiadające balladowy charakter. Całość zyskuje przy bliższym poznaniu, a falset Michaela świetnie współgra z wyciszonym podkładem. Na klubowy parkiet nadawałoby się energetyczne, okraszone radosnymi dźwiękami "Until We Can't (Let's Go)", jednak warstwa wokalna tym razem drażni zbytnią wrzaskliwością. "Looks Like Rain" urzekło mnie swoją prostotą i świetlistym aranżem. "My Brother Taught Me How To Swim" jest małym światełkiem w tunelu - melodyjna całość wpada w ucho i przenosi nas do przeszłości. Na końcu płyty mamy niestety znowu do czynienia ze spadkiem poziomu. Krążek wieńczy chaotyczne "Ten Feet Tall (II)", w którym komputerowo przetworzony wokal powoduje u mnie uczucie irytacji.

Główna bolączka tego albumu tkwi w mało zaskakujących melodiach, które swoją nijakością mocno skłaniają się ku banałowi. "Kindred" ma bardzo małe szanse na sukces i praktycznie nic nie wnosi do muzycznego światka. Ja nie będę do tej płyty raczej wracać - o wiele bardziej przekonało mnie do siebie poprzednie dzieło bandu.

Ocena: 5/10

1 komentarz: