Archiwum

Recenzja albumu The Beatles "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band"

SIDE ONE
1. Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band
2. With A Little Help From My Friends
3. Lucy In The Sky With Diamonds
4. Getting Better
5. Fixing A Hole
6. She's Leaving Home
7. Being For The Benefit Of Mr. Kite!
SIDE TWO
1. Within You Without You
2. When I'm Sixty-Four
3. Lovely Rita
4. Good Morning Good Morning
5. Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band (Reprise)
6. A Day In The Life

1966 rok przyniósł dużą zmianę w zespole The Beatles - po ostatnim występie w San Francisco członkowie podjęli decyzję o zakończeniu swojej działalności koncertowej i postanowili skupić się przede wszystkim na nagrywaniu albumów studyjnych. W grudniu muzycy wraz z producentem Georgem Martinem zaszyli się w studiu i całkowicie oddali się komponowaniu. Zaowocowało to niezwykle przełomowym wydawnictwem, będącym najlepiej sprzedającym się krążkiem grupy, który do dnia dzisiejszego zachwyca słuchaczy na całym świecie. Składające się na tę przemyślaną całość elementy takie jak intrygująca okładka, zwracająca uwagę przemyślana koncepcja albumu i oczywiście dopracowane, spójne aranżacje sprawiły, że magazyn Rolling Stone umieścił go na pierwszej pozycji w rankingu 500 najlepszych albumów wszech czasów. Ale czy rzeczywiście jest się czym zachwycać?

Większość albumów The Beatles wypełniają lekkie, pełne optymizmu i nieco naiwne piosenki, więc dla wielu osób zaskoczeniem była zawartość ich ósmego studyjnego dzieła. "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" zarówno od strony muzycznej, jak i tekstowej znacznie różni się od poprzedników. Każda z trzynastu kompozycji wyróżnia się jakimś innym elementem i na próżno szukać tutaj dwóch takich samych melodii - aranżacje są rozbudowane, mogą poszczycić się mnogością użytych środków i łączą w sobie kilka gatunków muzycznych. Podstawę stanowi rock psychodeliczny, obok którego pojawiają się hard rockowe inspiracje, indyjskie klimaty, trochę popu za sprawą ballad oraz odrobina wodewilu. Muzycy przyłożyli się do nagrań, co faktycznie słychać, a całość można określić mianem koncepcyjnej. Utwory poukładane są w odpowiedniej kolejności, niektóre z nich są ze sobą połączone, a pośród całej trzynastki da się wyróżnić wstęp, moment kulminacyjny, kodę i finał. Warstwa tekstowa na początku może wydawać się chaotyczna i niezbyt ze sobą powiązana, ale jednak teksty piosenek łączy tematyka dotycząca postrzegania świata. Nie da się nie pochwalić również genialnej okładki zdobiącej krążek. Zdjęcie przedstawia Beatlesów przebranych za członków orkiestry wojskowej, stojących obok wielkich postaci XX wieku (w tłumie dostrzec możemy między innymi Marilyn Monroe, Alberta Einsteina, Boba Dylana czy Lenny'ego Bruce'a). Trzeba przyznać, że od tej grafiki trudno oderwać wzrok.


Tytułowy utwór wita nas agresywnym gitarowym riffem i głośną partią wokalną. "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" jest ciekawym wprowadzeniem w ten różnorodny album i zdecydowanie zachęca do zanurzenia się w psychodeliczne dźwięki przygotowane przez zespół. Przyjemne dla ucha, zaśpiewane przez Ringo Starra "With A Little Help From My Friends" pomimo małego użycia środków niesamowicie urzeka właśnie dzięki swojej prostocie. Przyznam, że mam słabość do wszystkich utworów, w których swojego głosu użyczył perkusista The Beatles. Nie można nie wspomnieć o legendarnym "Lucy In The Sky With Diamonds", które powstało podobno pod wpływem inspiracji rysunkiem syna Johna Lennona, jednak bardziej prawdopodobne są tutaj informacje jakoby utwór nawiązywał do LSD. Tak czy inaczej, kompozycja może pochwalić się barwną, podszytą psychodelią aranżacją, obok której nie da się przejść obojętnie. Melodyjne "Getting Better" wprowadza słuchacza w pozytywny nastój. Gitara nadaje całości pazura i wyrazistości, a ten efekt równoważą urokliwe chórki w tle. "Fixing A Hole" to z kolei świetnie poprowadzona muzycznie kompozycja z udaną gitarową oprawą. W nieco innym klimacie utrzymane jest oparte na smyczkach, zwiewne i delikatne "She's Leaving Home", które kieruje się ku klasyce i zachwyca urokliwymi harmoniami. Cyrkowe "Being For The Benefit Of Mr. Kite!" na pierwszy rzut ucha może wydawać się nieco chaotyczne, a to za sprawą przeróżnych psychodelicznych dźwięków. Z każdym kolejnym odsłuchem to niepoukładanie jest coraz mniej odczuwalne i docenia się ogólną strukturę całości.

Druga połowa albumu również zawiera mnóstwo perełek. Skomponowany przez George'a Harrisona utwór "Within You Without You" zabiera nas w orientalną podróż i ukazuje inspiracje muzyka hinduskimi klimatami. Pełne uroku "When I'm Sixty-Four" wyróżnia się swoim wodewilowym podkładem i dojrzałą warstwą tekstową, jednak całość prezentuje się zaskakująco lekko. Powodujące uśmiech na twarzy "Lovely Rita" jest kolejnym dowodem na to, że Beatlesi mieli prawdziwą smykałkę do tworzenia prostych, ale jakże efektownych melodii. "Good Morning Good Morning" możemy ponownie romansujemy z psychodelicznym rockiem, a na dokładkę raczeni jesteśmy smakowitymi dęciakami. Przed ostatnim numerem na płycie mamy jeszcze króciutkie powtórzenie utworu tytułowego. Muzycy umieścili na samym końcu jeden z highlightów albumu, a mianowicie genialne muzycznie i tekstowo "A Day In The Life". To jedna z tych kompozycji, obok których nie sposób nie zatrzymać się na dłużej. Ten napisany przez Johna Lennona zawiera w sobie sporo smaczków, które odkrywa się z każdym kolejnym odsłuchem - całość zdecydowanie zasługuje na dogłębną analizę.

Zaraz po "Abbey Road" to mój ulubiony krążek cudownej czwórki z Liverpoolu. Każda z kolejnych kompozycji zaskakuje, nie ma tu miejsca na przewidywalność ani powtarzalność schematów. Jednak mimo to obcujemy ze spójną całością, gdzie każdy element jest odpowiednio ulokowany. Beatlesom udało się stworzyć materiał wytyczający nowe szlaki w muzyce i wypełniony nieszablonowymi aranżami. Dla każdego fana muzyki to pozycja obowiązkowa.

Ocena: 10/10

2 komentarze:

  1. Ja osobiście Bietelsów nie słucham.

    Nowa notka na www.rebelle-k.blog.pl
    Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię "Sierżanta", aczkolwiek według mnie przy "Abbey Road" wpada gorzej. Uwielbiam "With a Little Help From My Friends" i "LSD".
    Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń