Archiwum

Recenzja albumu Jamesa Blunta "Moon Landing"

1. Face The Sun
2. Satellites
3. Bonfire Heart
4. Heart To Heart
5. Miss America
6. The Only One
7. Sun On Sunday
8. Bones
9. Always Hate Me
10. Postcards
11. Blue On Blue


Brytyjski wokalista James Blunt zadebiutował w 2004 roku świetnym krążkiem "Back To Bedlam", który sprzedał się w nakładzie około 5 milionów egzemplarzy. Do dnia dzisiejszego muzyk sprzedał 17 milionów płyt i ma na swoim koncie takie nagrody jak Brit Awards czy Ivor Novello. To wszystko zapewniło mu miejsce w czołówce wokalistów muzyki popularnej. Niedługo po wydaniu swojej trzeciej płyty "Some Kind Of Trouble" ogłosił, że zamierza zakończyć swoją karierę. W październiku tego roku ukazał się jednak jego nowy krążek. Czy wokalistka nadal ma nam coś ciekawego do zaoferowania? Czy może kolejny longplay jest niezbyt znaczącym rozdziałem w jego karierze?

Do muzyki Jamesa zawsze podchodziłam z pewnym dystansem. Jego debiutancki krążek bardzo mi się spodobał, na dwóch kolejnych również można znaleźć interesujące momenty. Jednak nigdy jego muzyka nie wciągnęła mnie na tyle, by się nią zachwycać czy dogłębnie analizować. Dla mnie zawsze brakowało jej tego "czegoś". Czy to zmieni się przy okazji najnowszej płyty? Myślę, że nie. Muzyk nie ma zamiaru przechodzić żadnej metamorfozy i trzyma się wypracowanego przez siebie stylu. James Blunt specjalizuje się w pop rockowych, nastrojowych balladach. Takie właśnie kompozycje w większości wypełniały poprzednie krążki Brytyjczyka. Pianino oraz gitara akustyczna to nieodłączne elementy jego utworów. Na dłuższą metę stawało się to nużące i potrzebny był jakiś mocniejszy punkt. Jednak nie da się nie zauważyć, że właśnie to ballady są wizytówką Jamesa i sprawdza się on w nich najlepiej. Nieco szybsze, melodyjne kawałki prezentowały się nie najgorzej, lecz trzeba przyznać, że momentami ocierały się o banał. Muzyczne patenty, jakie znamy z ostatnich płyt również na "Moon Landing" znalazły swoje miejsce. Blunt tłumaczył przed wydaniem krążka: "Nie staram się dowieść niczego, nie próbuję przechytrzyć fanów czy domyślić się, czego oczekują. Nagrywając ten materiał próbowałem po prostu wyrazić siebie w jak najprostszy i najbardziej szczery sposób". Brytyjczyk na swojej czwartej płycie wraca do swoich korzeni i prezentuje brzmienie zbliżone do tego znanego z debiutu.


Nad całością czuwał Tom Rothrock (znany ze współpracy z Foo Fighters czy Moby'm i który pomógł Bluntowi w trakcie prac nad debiutem), Ryan Tedder (Adele, Maroon 5), Steve Mac, Martin Terefe (Jason Mraz) oraz Steve Robson. Efektem ich pracy jest zestaw utworów, które mogą zainteresować nie tylko fanów Brytyjczyka, ale i osoby, które mają z jego muzyką do czynienia po raz pierwszy. Płytę zapowiadał utwór "Bonfire Heart", który potrafi pozytywnie zaskoczyć. Rozpoczyna się nieco akustycznie i nie wiadomo, jak dalej się rozwinie. W ostateczności otrzymujemy zgrabną, melodyjną kompozycję, która na pewno dobrze sprawdzi się na koncertach. W szybszym tempie utrzymane jest również przebojowe, ale nieco banalne "Bones" czy urokliwe "Satellites" z ładną linią melodyczną. Jednak moim faworytem z grupy nieco bardziej rytmicznych piosenek jest "Heart To Heart". To niby prosta, nieskomplikowana piosenka, ale podoba mi się w niej aranżacja, na którą w pierwszym momencie za bardzo nie zwraca się uwagi. Jednak to ona nadaje temu trackowi fajnego charakteru.

Z wolniejszych kompozycji najbardziej moją uwagę zwróciła "The Only One". Rytmiczna, bardzo przyjemna dla ucha ballada, w której bardzo podobają mi się delikatne dźwięki pianina i gitary w tle. Do bardzo emocjonalnego "Always Hate Me" przekonałam się dopiero niedawno i momentalnie mnie urzekło. Wokalista posiada spore pokłady wrażliwości, które znajdują swoje odbicie w tekstach piosenek. Ten utwór jest tego świetnym przykładem, pełen dramatyzmu wokal w połączeniu ze smutnym tekstem daje niesamowity efekt. Otwierające płytę "Face The Sun" powinno zadowolić miłośników delikatnych ballad. Mnie średnio przypadło do gustu, zabrakło mi chociaż minimalnej ilości dramatyzmu. Mimo to druga połowa tej kompozycji zasługuje na uwagę. Na przesłuchanie zasługuje ponadto "Miss America", utwór poświęcony pamięci Whitney Houston. Delikatniejsze momenty przeplatają się z tymi bardziej wyrazistymi. W efekcie otrzymaliśmy mocną, pełną siły kompozycję, na którą warto rzucić uchem. Oprócz wyżej wymienionych utworów całkiem wysoki poziom prezentują melancholijne "Sun On Sunday" oraz "Blue On Blue", w którym głos Blunta nabiera jakby innego charakteru.

Płyta jest lekka i bardzo przyjemna dla uszu. Po mało zapadającym w pamięć trzecim albumie muzyk serwuje słuchaczom jedenaście sympatycznych kompozycji - jedne wybijają się bardziej, inne mniej. Część z nich na pewno zostanie doceniona przez wrażliwszą grupę odbiorców, nieco szybsze pozycje z kolei umilą czas nieskomplikowanymi melodiami. Dobrze, że James jednak nie zakończył swojej kariery. Nowym albumem pokazał, że potrafi nagrać album, który prawie dorównuje jego debiutanckiej płycie. Mimo iż Brytyjczyk nie nagra już przebojów na miarę "Goodbye My Lover" czy "You're Beautiful", to wciąż świetnie sprawdza się w tworzeniu przejmujących ballad. I takie na pewno znajdą bardzo wielu zwolenników.

Ocena: 6/10

10 komentarzy:

  1. świetna recenzja,ale pierwsze słysze o nim ;o

    OdpowiedzUsuń
  2. wolałem James z poprzednich płyt, ta też nie jest zła, świetna okładka hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zraziłem się do niego po "You're Beautiful".

    Nowe recenzje: "ReAniMate: the Covers EP" (dwie części) od Halestorm (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię jego jedną piosenkę;dd

    OdpowiedzUsuń
  5. W wolnej chwili może przesłucham :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przed koncem roku musze jeszcze przesłuchać, może zmieści sie na liscie najlepszych albumów roku na http://lechartz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie słyszałam o nim,ale w wolnej chwili posłucham na pewno ;)


    linijkala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. heheh, ale ironia losu, właśnie sobie słucham tego albumu na yt :) co prawda nie są to moje klimaty, ale bonfire heart zmusiło mnie do przesłuchania płyty :)
    p.s kolor w pixlr-o-matic

    OdpowiedzUsuń
  9. Bonfire Heart najlepsza piosenka na albumie i tylko tyle .
    Zapraszam na http://mybestmusic.blog.pl/ gdzie pojawiło się Nowe Notowanie i Nowa Bitwa

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam jego "You're Beautiful" i zamierzam poznać jego album, ale czy sięgnę po resztę, w tym ten, zdecyduję od tego, jak bardzo mi się ten jeden krążek spodoba :) Chociaż napisałaś, że jego ballady mogą trafić i wydaje mi się, że do mnie by trafiły ;)

    OdpowiedzUsuń