Archiwum

Recenzja albumu Kasabian "Empire"

1. Empire
2. Shoot The Runner
3. Last Trip (In Flight)
4. Me Plus One
5. Sun Rise Light Flies
6. Apnoea
7. By My Side
8. Stuntman
9. Seek & Destroy
10. British Legion
11. The Doberman


Drugie w karierze dzieło Brytyjczyków niestety nie budzi we mnie większych emocji. Utwory na "Empire" podobnie jak w przypadku debiutu, są podszyte elektronicznymi dźwiękami i zrobione jest to w umiejętny, nieprzekombinowany sposób. Z tym, że - i tu zaczyna się ta krytyczna część recenzji - piosenki po prostu nudzą, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że płyta została nagrana zbyt szybko, a zespół był wówczas pod wielką presją. Chłopaki zaprosili do współpracy Jima Abbissa - producenta, który ma na swoim koncie produkcję takich albumów jak "Sleeping With Ghosts" Placebo, "Witching Hour" Ladytron czy "Debut" Björk. Czyli gościa, który całkiem dobrze zna się na elektronice. Zadbał on o to, by płyta była bardziej urozmaicona niż jej poprzedniczka. Dodał instrumenty dęte, wcisnął trochę starego stylu Kasabian i... efekt należy ocenić samemu. Ja mam co do niego spore wątpliwości.

Tytułowe "Empire", czyli pierwszy singiel, zamiast zainteresować resztą albumu, w moim odczuciu wręcz nudzi. Monotonne, powtarzające się dźwięki niestety nie zyskały mojego uznania. Inny singiel, "Shoot The Runner", może pochwalić się mocniejszą i ciekawszą aranżacją. Mamy oczywiście do czynienia z łatwym, wpadającym w ucho refrenem, lecz całość wypada dużo efektowniej. Ostatnim utworem promującym krążek zostało "Me Plus One", które przypadło mi do gustu za sprawą swojej melodyjności. Słychać tu inspirację The Beatles, a radosne smyki wprawiają słuchacza w przyjemny nastrój. Czym jeszcze raczy nas drugi longplay Kasabian? Mamy tu kawałki o tanecznym charakterze ("Apnoea", "Seek & Destroy", które w warstwie muzycznej i wokalnej kojarzy mi się z Muse, oraz pokręcone i zaskakujące "By My Side" z partią skrzypiec nadającą utworowi filmowego charakteru), ale też urokliwą balladę "British Legion" zaśpiewaną i zagraną przez Sergio Pizzorno. Obok ostatniego na liście "The Doberman" to jedne z lepszych fragmentów płyty. Utwór ten z każdą kolejną sekundą rośnie w siłę i trzyma w napięciu, a okraszona dźwiękami trąbki i utrzymana w hiszpańskim klimacie końcówka stanowi niezwykłe zwieńczenie albumu. Brak pomysłu na rozwinięcie aranżacji słychać w banalnym "Last Trip (In Flight)", mocne "Sun/Rise/Light/Flies" może pochwalić się fajnym, rockowym refrenem oraz harmoniami wokalnymi inspirowanymi Fab Four, a transowe "Stuntman" zawiera pulsujące syntezatory w zwrotkach i mocne rozwinięcie.


"Empire" jest albumem tylko (albo aż) niezłym. Jednak nie jest dziełem, które coś wniosło do mojego życia, niestety nie przykuło mojej uwagi na dłużej. Tylko parę utworów mogę opisać jako naprawdę udane, potencjał reszty piosenek nie został w pełni wykorzystany. Pomimo wszystko wystawiam solidną piątkę. Za chęć do eksperymentów.

Ocena: 5/10

>> powrót do posta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz