Archiwum

Recenzja albumu Mariny And The Diamonds "Froot"

1. Happy
2. Froot
3. I'm A Ruin
4. Blue
5. Forget
6. Gold
7. Can't Pin Me Down
8. Soltaire
9. Better Than That
10. Weeds
11. Savages
12. Immortal

Debiut Mariny & The Diamonds miał swoją premierę pięć lat temu i wówczas okazał się czymś niesamowicie świeżym. Jednak artystka nie miała łatwego startu - pojawiła się na rynku muzycznym w okresie, kiedy to oczy wszystkich zwrócone były na takie gwiazdy jak Florence & The Machine, La Roux czy Ellie Goulding. Jednak jej kolejne dzieło stało się numerem jeden na brytyjskiej liście albumów i w dodatku był to album koncepcyjny, któremu towarzyszył nowy wizerunek wokalistki. Oba albumy do dziś są bardzo chętnie przeze mnie odtwarzane i z ogromną ciekawością wyczekiwałam następnego krążka.

Najnowszy album Mariny nie prezentuje żadnej znaczącej zmiany w jej repertuarze. Wokalistka wciąż obraca się w popowej stylistyce, jednak nie są to już piosenki o teatralnym charakterze, jak na debiucie, ani okraszone elektronicznym brzmieniem, jak na drugim krążku. Recenzując "Electra Heart" narzekałam na banalność utworów, jednak obecnie oceniłabym ten longplay wyżej. To, co wydawało mi się na nim mało atrakcyjne i niezbyt oryginalne, na najnowszym "Froot" zagrzało miejsce na dobre. Na początku wydawało mi się, że ciężko będzie znaleźć jakąś krytyczną opinię na temat nowych piosenek wokalistki i miałam wrażenie, że wszystko tutaj gra oraz zostało dobrze dopieszczone, jednak już po kilku wnikliwych odsłuchach można nabrać wrażenia, iż nowemu albumowi Mariny ewidentnie czegoś brakuje. Pomimo kilku solidnych momentów większość pozycji na "Froot" jest dość zachowawcza i potraktowana z mniejszą wyobraźnią niż dotychczas. Co prawda mamy tutaj pewien misz masz gatunkowy - Brytyjka flirtuje z tanecznymi brzmieniami, raczy słuchaczy chwytliwymi melodiami, gdzieniegdzie słychać mocniejsze użycie gitar i delikatną elektronikę, jednak znaczna ilość piosenek jest do siebie bardzo podobna.


Już na wstępie Marina czaruje nas delikatną, minimalistyczną balladą "Happy", w której pierwsze skrzypce gra charakterystyczny wokal artystki. Bez niego nie zwróciłoby się na tę kompozycję większej uwagi. Po tak klasycznym początku albumu natrafiamy na dużo szybsze i bardziej dynamiczne brzmienie w postaci dyskotekowego "Froot". Numer od razu przypadł mi do gustu, a to za sprawą klimatu nawiązującego do wcześniejszych dokonań wokalistki. Kogo ta pozycja nie przekonała, powinien rzucić uchem na spokojniejsze "I'm A Ruin", będące kolejnym utworem, w którym Marina daje popis swoich wokalnych możliwości. W pogodnym "Blue" melodię napędzają rytmiczne klawisze, jednak poza pozytywnym brzmieniem powodującym uśmiech na twarzy nie zakosztujemy tutaj żadnych innowacji. Bardziej przychylnym okiem patrzę na pop rockowe "Forget", w którym wyraźniej zaakcentowano gitary. Leniwe, bardzo ładnie zaśpiewane "Gold" dostarcza nam przyjemnych przeżyć muzycznych, jednak nieco ginie pośród reszty utworów.

Drugą połowę albumu otwiera kolejny przedstawiciel przebojowej grupy piosenek - "Can't Pin Me Down". To wpadająca w ucho i uzależniająca pozycja, która idealnie nadaje się na zbliżającą się wielkimi krokami wiosnę. Intrygującą pozycją jest podszyte delikatną elektroniką "Solitaire", w którym uwagę zwracają zmiany tempa nie tylko samej muzyki, ale i sposobu śpiewania Mariny. Takich utworów chciałoby się dostawać od Brytyjki dużo więcej. "Better Than That" to ponowne spotkanie z nieco mocniejszym brzmieniem. Utwór zaskakuje różnymi przejściami i zmianami tempa, dzięki czemu można zaliczyć go do jednego z ciekawszych momentów na trzeciej płycie wokalistki. Następne na liście "Weeds" to subtelny utwór, którego potencjał nie został w pełni wykorzystany. Dużo większą uwagę zwraca buńczuczne i zadziorne "Savages". Mroczny wokal świetnie wpasowuje się tutaj w mocno elektroniczne tło. "Immortal" może się pochwalić wspaniale zbudowanym, przestrzennym klimatem.

Drugim albumem artystka znacznie obniżyła sobie poprzeczkę i miałam nadzieję, że kolejnym krążkiem powróci do oryginalnego brzmienia z debiutu. Tak się jednak nie stało i otrzymaliśmy tylko całkiem dobry, popowy longplay, który jednak mogłaby nagrać inna obracająca się w takim brzmieniu wokalistka. Od Mariny oczekiwałoby się dużo więcej.

Ocena: 6/10

10 komentarzy:

  1. Niesamowicie cenię Marinę za jej wokal, ale kurcze, zawsze czegoś mi brakuje w jej albumach. Dobrze się do tej muzyki biega, dobrze sprząta, ale nie potrafię się nią delektować. Niby jest bardzo charakterystyczna, ale jednak banalna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię ją. Froot słucha się przyjemnie, chociaż wiadomo, że nie jest to jej najlepsza płyta. Wreszcie oceniłaś coś co znam i lubię. ;)

    Namuzowani

    OdpowiedzUsuń
  3. Debiut Mariny mi nie przypadł za bardzo do gustu, przesłuchałam kilka razy, a dziś go już nie pamiętam. Za to drugi album (który poznałam w zasadzie prędzej niż debiut) bardzo przypadł mi do gustu i z chęcią wracam nie tylko do kilku utworów, ale i całości.
    Najnowszy album na pewno kiedyś przesłucham, ale w jej przypadku nie mam czegoś takiego, że muszę to zrobić już, w tej chwili. Może dlatego, że jej single póki co mnie nie powaliły na kolana? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej na www.listamegaprzebojowalicia.bloog.pl jest nowe notowanie serdecznie zapraszam do głosowania. wiem, że Marina i The Diamonds mają wspólnie dużo piosenek ale szczerze żadnej z nich nie słyszałam ani w Tv ani w radiu

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo cenie sobie twórczość MATD, lecz nie miałem jeszcze okazji słuchać ich najnowszego albumu...
    Świetna recenzja :)

    mlwdragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na nową notkę na blogu Namuzowani.blog.onet.pl w której wybieramy najlepszy album Rihanny, Rammsteina i Marilyna Mansona.

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubilam ja w czasach kiedy jeszcze nie byla tak znana, teraz czegos mi w jej piosenkach brakuje...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnio postanowiłam się zapoznać z twórczością Mariny i wzięłam się za pierwszy album. Wytrzymałam do połowy. :P
    U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale tu teraz pięknie :3

    Zapraszam na 5 nowych recenzji (Nightwish) na Namuzowani.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń