Archiwum

Recenzja albumu The Arcs "Yours, Dreamily"

1. Once We Begin (Intro)
2. Outta My Mind
3. Put A Flower In Your Pocket
4. Pistol Made Of Bones
5. Everything You Do (You Do For You)
6. Stay In My Corner
7. Cold Companion
8. The Arc
9. Nature's Child
10. Velvet Ditch
11. Chains Of Love
12. Come & Go
13. Rosie (Ooh La La)
14. Searching The Blue 

Amerykański wokalista, multiinstrumentalista i producent Dan Auerbach znany jest przede wszystkim z popularnego bandu The Black Keys, który ma na swoim koncie już dziesięć studyjnych albumów. Na tym jego muzyczne dokonania się nie kończą - artysta nagrał również solową płytę ("Keep It Hid" ukazała się w 2009 roku) oraz wcielił w życie dwa muzyczne projekty - Blakroc we współpracy z Damonem Dashem i najnowszy, The Arcs, stworzony wspólnie z grupą przyjaciół. Czy nowy zespół to pewnego rodzaju odskocznia od macierzystej formacji i skierowanie się w stronę zupełnie innego brzmienia? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w dzisiejszej recenzji.

Repertuar zawarty na "Yours, Dreamily" jest dosyć różnorodny, grupa wyraźnie dąży ku klimatom bluesowym, jednak do swoich aranżacji dorzuca gdzieniegdzie elementy folkowe oraz soulowe, ale również motywy country i latynoskie. Całość można w skrócie określić jako zestaw czternastu pozytywnie zaskakujących kompozycji zanurzonych w retro-sosie. Nie da się oprzeć wrażeniu, że The Arcs to muzycy już z pewnym doświadczeniem. Kompozycje zostały nagrane świadomie, z pomysłem, lecz bez zbędnego napinania się, za to na luzie i z feelingiem. Nie zakosztujemy tutaj większych eksperymentów z brzmieniem, bowiem odstępstw od normy nie ma za wiele. Jednak te, które się pojawiają, zasługują na przychylną opinię.


Już sam początek to rzecz, która rozbudza apetyt. Rozpędzone "Outta My Mind" prezentuje brzmienie z pogranicza garażowego rocka i bluesa, więc niektórzy uznają to za kontynuację muzycznej myśli The Black Keys. Jest to pewne nawiązanie do brzmienia zespołu i kawałek z powodzeniem mógłby być umieszczony na krążku "Attack & Release" z 2008 roku, jednak już kolejne "Put A Flower In Your Pocket" to nieco inna propozycja. Atutem tego kawałka jest jego umiarkowany rytm napędzany przez przesterowane klawisze oraz lekko psychodeliczny klimat, który dodatkowo potęgują intrygujące chórki. Klimatyczne, spokojniejsze pod względem aranżacyjnym "Pistol Made Of Bones" to kolejna propozycja dla fanów spragnionych nowej muzyki The Black Keys. Ciekawie prezentuje się "Everything You Do (You Do For You)", do którego muzycy dorzucili odrobinę brzmienia country. Najbardziej zwracającym uwagę trackiem na krążku jest lekko zabarwione soulem "Stay In My Corner", które swoim pogodnym klimatem i wyczuwalnym feelingiem wprowadza w niezwykle przyjemny nastrój. Niepewna gitara w "Cold Companion" nadaje całości fajnego charakteru, co uzupełnia harmonijna warstwa wokalna.

Drugą połowę albumu otwiera rewelacyjne "The Arc", czyli utwór, który docenia się coraz bardziej z każdym kolejnym odsłuchem. Przybrudzony początek w stylu The White Stripes zapowiada fajną rozrywkę i taką rzeczywiście jesteśmy raczeni. Smakowite zwrotki podtrzymują napięcie, a refren stanowi lekkie przyspieszenie tempa. Wszystko utrzymane w bluesowo rockowym klimacie, który bardzo lubię. W zupełnie inne muzyczne rejony zanurzamy się w subtelnym "Nature's Child", gdzie delikatne syntezatorowe dźwięki budują analogowe tło, obok którego nie da się przejść obojętnie. Lekko chaotyczne "Velvet Ditch" wyróżnia się za sprawą użytej trąbki. Rhythm and bluesowe "Chains Of Love" to subtelna prawie ballada. Dobrzmiewające w tle kobiece chórki, za które odpowiadają wokalistki z Mariachi Flor de Toloache, nadają całości zmysłowości. Ciężko mi się za to przekonać do psychodelizującego "Come & Go" z jazzowym pierwiastkiem. Łaskawszym okiem patrzę na bujające "Rosie (Ooh La La)" zahaczające o trip-hopowe rejony, a z kolei "Searching The Blue" jest dostojnym zwieńczeniem całości.

"Yours, Dreamily" w kwestiach zasadniczych nie zawodzi, wszystkie elementy są na swoim miejscu. Nie potrafię słuchać jednak tej płyty bez porównań do stylistyki The Black Keys, bowiem w kilku miejscach zdaje się ona kontynuować muzyczne patenty znane z twórczości tego zespołu. Mimo wszystko okazuje się czymś nieco innym i wysłuchanie jej sprawi na pewno dużo frajdy każdemu, bo The Arcs zaserwowali słuchaczom różnorodne brzmienie, o którym będzie pamiętało się za rok.

Ocena: 8/10

1 komentarz:

  1. Gdyby nie Dan nie byłoby "Ultraviolence" więc automatycznie darzę go olbrzymim szacunkiem ;)

    Serdecznie zapraszam na nową recenzję (Savages - Adore) na blogu NAMUZOWANI.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń