Archiwum

Recenzja albumu Coldplay "Ghost Stories"

1. Always In My Head
2. Magic
3. Ink
4. True Love
5. Midnight
6. Another's Arms
7. Oceans
8. A Sky Full Of Stars
9. O




Po każdej stworzonej płycie zespołowi Coldplay towarzyszy uczucie, że nie będą w stanie już nic nowego nagrać. Tak samo było w przypadku "Mylo Xyloto", czyli krążka sprzed trzech lat. I po raz kolejny to wrażenie nie znalazło odbicia w rzeczywistości, gdyż niedawno w nasze ręce trafiło szóste dzieło Brytyjczyków. Podobnie jak w przypadku trzeciej płyty Lykke Li czy najnowszego krążka Lany Del Rey, nie jest to materiał bynajmniej pogodny - po raz kolejny otrzymaliśmy tej wiosny album przesycony smutkiem, który nieco gryzie się z panującą teraz pogodą.

"Ghost Stories" to następca wydanego w 2011 roku albumu "Mylo Xyloto", który był sporym zaskoczeniem dla słuchaczy. Muzycy wprowadzili wówczas do swojego brzmienia dużo bardziej melodyjne i radosne akcenty, które nie według wszystkich fanów okazały się trafione. Najnowszy longplay grupy proponuje zupełnie inne klimaty. Stylistykę "Ghost Stories" można w skrócie opisać jako pewne nawiązanie do pierwszych albumów Coldplay, na których dominowały spokojne, przepełnione melancholią utwory. Ponadto znajdziemy tutaj lekko elektroniczne momenty, jednak nie musimy się martwić - ten gatunek jest tutaj dość wyważony. Włączając płytę, od razu da się wyczuć jej intymny i kameralny charakter. Tematyka recenzowanego dzisiaj albumu dotyczy mało pozytywnego akcentu związanego z miłością, a mianowicie rozstania (chodzi tutaj o separację Chrisa Martina i Gwyneth Paltrow, która odcisnęła znaczące piętno na tekstach piosenek, przez co mamy do czynienia z albumem koncepcyjnym). Raczej nie znajdziemy tutaj oczywistych przebojów, jakimi były np. "Every Teardrop Is A Waterfall" czy "Paradise" z ostatniego krążka. Są za to bardziej tajemnicze i bardziej wymagające kompozycje, które zawierają ciekawe smaczki w warstwie aranżacyjnej.


Mimo pewnego rozczarowania, które towarzyszyło mi przy pierwszych odsłuchach nowej płyty , teraz oceniam ją całkiem pozytywnie i mogę wyróżnić kilka naprawdę godnych uwagi kompozycji. Na początek mogę parę słów powiedzieć o "Another's Arms", w którym to usłyszymy żeński głos, wprowadzający specyficzną atmosferę. Na klimat tego utworu wpływają również oszczędne partie pianina, perkusji i gitar. W efekcie otrzymaliśmy nastrojową pozycję, która wyrasta na jedną z lepszych na tej płycie. Z kolei "Oceans" brzmi jak odrzut z pierwszego longplaya Coldplay, "Parachutes". To najbardziej akustyczny moment na płycie, który hipnotyzuje swoją instrumentalną końcówką. Z pewnością zadowoli fanów, którzy szczególnie przepadają za połączeniem Chris + akustyczna gitara. Natomiast w zamykającym krążek utworze "O" dominuje trochę zapomniane przez zespół pianino. Jednak to wokal Martina jest tutaj na pierwszym planie. Co tu dużo mówić - piękno w prostocie. Dźwiękowa oszczędność to także cecha utworu "Ink", który od samego początku do ostatnich sekund raczy nas ciepłym, pogodnym brzmieniem. Jak widać, nie potrzeba jakichś szczególnie przebojowych, rozbuchanych patentów, by stworzyć melodyjną pozycję, która nie będzie drażnić uszu. Rozpoczynające się śpiewem chóru (tym samym, które usłyszymy również w końcówce "O") "Always In My Head" wprowadza nas w świat subtelnych i niesamowicie kojących dźwięków. Uważam, że utwór jest idealnym rozpoczęciem tej płyty - na pewno stanowi bardzo ciekawą zachętę do poznania reszty kompozycji.

Singlowe "Magic" to ciepły, przyjemny utwór, który zaostrzył mój apetyt na całą płytę i na pewno był dla mnie w jakimś stopniu zaskoczeniem. Utwór równie dobrze mogłoby znaleźć się na którejś z płyt The xx. Charakterystyczny rytm skojarzył mi się z ich twórczością. Ciekawym i niezwykle intrygującym momentem jest "Midnight", utwór będący czymś nowym w twórczości Coldplay. Zespół skorzystał z pomocy Jona Hopkinsa i poszedł w kierunku ambientu i hipnotyzującej elektroniki. Mamy tutaj do czynienia z przetworzonym wokalem Chrisa i stałym, niezmiennym tempem, który jednak mocno trzyma w napięciu. Jest nowocześnie, ale zarazem tajemniczo i mrocznie. Utwór z duszą. Najbardziej kontrowersyjnym fragmentem płyty jest w moim odczuciu utwór wyprodukowany przez szwedzkiego producenta Avicii'ego. Tak jak to było w przypadku duetu z Rihanną na ostatnim albumie, tak i utwór "A Sky Full Of Stars" zrodził we mnie wiele obaw. Na szczęście to jedyny taki moment na krążku, do którego można by się przyczepić. Poza tym przesłuchując całość, kawałek mimo swojej energii na szczęście gubi się wśród reszty tracków. Jednak odsłuchiwany osobno budzi wątpliwości, czy aby na pewno takie brzmienie pasuje do tego, czym do tej pory częstowali nas muzycy z Coldplay. Z kolei w "True Love" swoje palce maczał... Timbaland. Nie ma jednak powodów do obaw, gdyż kompozycja ma w sobie magię i nostalgię, które nie zostały zaburzone przez produkcję tego dawnego specjalisty od hitów. Nie da się jednak nie zauważyć, że potencjał tego utworu został nieco zmarnowany i można było więcej nad nim popracować. Mimo wszystko końcowa solówka jest niczego sobie.

Po stadionowym i fluorescencyjnym "Mylo Xyloto" muzycy poszli w kierunku subtelniejszych brzmień i moim zdaniem wyszli na tym bardzo dobrze. Stworzyli dzieło oszczędne, delikatne oraz praktycznie pozbawione zapychaczy i niewypałów (oprócz małego wypadku przy pracy, jakim jest utwór "A Sky Full Of Stars"). "Ghost Stories" to płyta, na której Chris Martin rozprawia się z ciężkim etapem swojego życia. Chłopaki udowodnili, że są w formie i raczej spełnili moje oczekiwania. Ciekawa jestem, czy na następnym krążku będą dalej trzymać się obranego teraz przez siebie kierunku.

Ocena: 7/10

18 komentarzy:

  1. Witaj, ostatnimi czasy w blogosferze pojawił się całkiem nowy i świeży blog o tematyce muzycznej! Wkrótce będzie on pełen recenzji i innych ciekawych rzeczy. Masz ochotę czasem na niego zajrzeć? Jeśli tak to śmiało pisz, a dodam Cię do Affilates i wspólnie będziemy informować się o nowościach! Już niedługo pierwsza recenzja.

    Czekam na Ciebie na http://muzyczne-opinie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się ta płyta podoba. Dzięki niej można przenieść się gdzie indziej myślami. Świetna recenzja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie zapraszam na dwie nowe recenzje (Lana Del Rey - West Coast & Shades Of Cool) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. Płyta z klimatem. Krótka, ale każda nadprogramowa piosenka działałaby na niekorzyść. Moi faworyci to "O" oraz "Midnight"

    Nowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (Jennifer Lopez "AKA")

    OdpowiedzUsuń
  5. Coldplay nie należy do zespołów, na które zwracam uwagę. Jednak utwór "Magic" i teledysk do niego bardzo przypadły mi do gustu.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie za bardzo przepadam za zespołem Coldplay, ale muszę przyznać ze Magic jest dobrą piosenką.
    U mnie http://muzycznomaniaa.blogspot.com/ NN

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na nową notkę na http://rebelle-k.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetna recka, dawno zapomniałem o istnieniu Coldplay, także dzieki za odswieżnie!

    OdpowiedzUsuń
  9. którka ale treściwa płyta! kocham! Kocham MAGIC! genialny utwór!
    // www.hot-hit-lista.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. ja najbardziej lubie "stary" Coldplay, teraz prawie mi się nie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna recenzja i super zmiany na blogu. Z tej płyty słyszałam tylko jedną piosenkę.
    Zapraszam na nową notkę :) http://magdalenatul.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham tą płytę! Mam już swoją kupioną i uwielbiam ją! *Dodamy się do Affiliates i będziemy informować się o NN? // http://therihanna.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam ich! Ich piosenki są magiczne<3

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej, jak Twój blog teraz świetnie wygląda. W wakacje może trochę posiedzę nad grafiką swojego, muszę być lepszy :D

    Nowa recenzja: "Louder" Lea Michele @ http://Fizzz-Reviews.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mój styl. Za lajtowo. Zbyt mainstreamowo.

    Zapraszam na nową recenzję (The Pretty Reckless - Messed Up World) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na pierwszą od dłuższego czasu recenzję ;)
    http://kakofoniczny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Zuziio, świetne wyczucie, wracając do korzeni dodałbym utwór "Oceans". Pozdro Daro

    OdpowiedzUsuń
  18. Niezła płyta, ale Coldplay ma lepsze w swojej dyskografii. Bardzo ciekawy blog. Zapraszam do mnie ;) http://rockmusicoholic.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń